PolskaNikt nie chce pomóc Pliszkom w pogrzebie ich przodka

Nikt nie chce pomóc Pliszkom w pogrzebie ich przodka


Nasza rodzina przeżywa prawdziwy horror - żali się Zbigniew Pliszka, syn Ludwiki. - W rodzinnej mogile w Namysłowie mamy pochowane kości nie znanego nam człowieka, a szczątki mojego dziadka są przetrzymywane w cmentarnej chłodni. Jak długo musimy jeszcze czekać, by to wszystko się skończyło?

06.04.2004 | aktual.: 06.04.2004 08:32

Prokurator mówi: to wasza sprawa! Mija miesiąc, a Ludwika Pliszka wciąż nie wie, do kogo należały szczątki, które pochowała na cmentarzu w Namysłowie.

W „NTO” z 17 marca opisywaliśmy, jak poprzedniego miesiąca rodzina postanowiła przenieść szczątki Józefa Komarnickiego z cmentarza w Równem pod Głubczycami na cmentarz w Namysłowie. Pracę zlecono zakładowi pogrzebowemu „Cheops” z Głubczyc. Jego pracownicy twierdzą, że dokonali ekshumacji, a trumnę z prochami przekazali rodzinie. Ta, wierząc ludziom z „Cheopsa”, pochowała je jako szczątki przodka w rodzinnej mogile.

- Od samego początku czułam się jednak bardzo dziwnie - wspomina Ludwika Pliszka. - Przez kilka dni nie mogłam spać ani jeść, dręczył mnie niepokój, czy rzeczywiście pochowaliśmy w Namysłowie mojego tatę.

Kobieta postanowiła to sprawdzić, ale zadanie powtórnego otwarcia grobu w Równem zleciła już jednak innej firmie pogrzebowej. Półtora metra pod ziemią jej pracownicy natrafili na niemal kompletny szkielet. Jak twierdzą - nikt wcześniej nie dokopał się do tych szczątków. A to oznacza, że z grobu nie ekshumowano zwłok Józefa Komarnickiego. Na miejsce wezwano policję, a sprawą zajęła się głubczycka prokuratura.

- Badamy, czy firma „Cheops” rzetelnie wykonała usługę zleconą przez panią Ludwikę Pliszkę - mówi krótko Andrzej Kozakiewicz, prokurator Prokuratury Rejonowej w Głubczycach. Sprawę związaną z pochówkiem przodka rodzina powinna już jednak załatwić we własnym zakresie.

- Mieliśmy nadzieję, że szybko uda się to wszystko wyjaśnić i będziemy mogli wreszcie pochować mojego dziadka - mówi Zbigniew Pliszka. - Okazuje się jednak, że prokuraturze chyba nie zależy na zakończeniu tej sprawy. Do tej pory nie wiemy, czyje szczątki zakopaliśmy w rodzinnym grobowcu. Od prokuratora mama usłyszała, że jest to jej sprawa! Jak tak można!? Zostaliśmy ze szczątkami dwóch osób i nikt nie potrafi nam powiedzieć, co mamy dalej robić! Szczątki Józefa Komarnickiego od blisko miesiąca przetrzymywane są w chłodni zakładu pogrzebowego „Nekro” w Namysłowie. Kilka dni temu zostały włożone do niewielkiej trumny. Nikt jednak nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak długo muszą jeszcze czekać na złożenie w ziemi.

- Decyzja nie należy do nas, tylko do prokuratury. My tylko je zabezpieczamy - twierdzi Marek Zdyb, z zakładu „Nekro”.

- Nawet jeśli ktoś w końcu podejmie decyzję o pochówku, to co zrobić z prochami, które już zakopano? - zastanawia się Zbigniew Pliszka. - Być może inna rodzina stawia teraz znicze na grobie, w którym nie ma ich bliskiego. My po cichu i pod osłoną nocy nie będziemy robili ekshumacji i pogrzebu. Zmarłym należy się przecież szacunek. Pliszkowie na razie nie wiedzą, jaką decyzję podjąć w tej sprawie.

- Mamy nadzieję, że może wreszcie ktoś przerwie ten nasz rodzinny horror - kończą.

Rafał Baran

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)