Nikt nie chce pomóc nękanej kobiecie
Mężczyzna już czwarty rok nie daje jej spokoju. Pani Marta złożyła odwołanie w prokuraturze.
28.12.2009 | aktual.: 29.12.2009 11:03
26-letnia Marta nie przypuszczała, że krótka pogawędka o notatkach zamieni jej życie w piekło. Było to cztery lata temu. Warszawiak, który zagadnął ją niewinnie na korytarzu uczelni, pokazał wkrótce, co może zrobić z jej życiem. Zdobył jej numer telefonu, wkradł się na jej konta mailowe oraz konta portali społecznościowych, przerabiał jej zdjęcia, zasypywał pornograficznymi filmami, zdjęciami, wydzwaniał do niej kilkaset razy.
Na zawsze zburzył jej poczucie bezpieczeństwa.
Była przerażona. Ograniczyła swoje kontakty towarzyskie, bała się wychodzić z domu i otwierać drzwi. Myślała, że mu przejdzie, gdy nie będzie reagować na wulgarne zaczepki. Mimo upływu czasu nękanie kobiety nie zmniejszyło się. Zdesperowana postanowiła w końcu szukać pomocy na policji i w prokuraturze. - Powiedziałam policjantom, że tak samo jak ja, nękane są przynajmniej dwie inne kobiety, podałam nawet ich nazwiska - opowiada Marta. - Wierzyłam, że moja gehenna się skończy.
Prokuratura w Warszawie miesiąc temu umorzyła sprawę. Uznano, że mężczyzna jest chory psychicznie, powinien się leczyć, ale nie wysłano go do szpitala psychiatrycznego.
- Ta decyzja jest dla mnie niezrozumiała i szokująca - żali się kobieta. - Prokurator sam powołuje się na opinię badających podejrzanego biegłych, którzy wskazali, że powinien on kontynuować leczenie w warunkach szpitalnych. I co? Nie leczy się i nadal mnie nęka, choć wie, że złożyłam sprawę przeciw niemu - kwituje.
Prokurator uznał, że mężczyzna nękający Martę nie kierował względem niej gróźb karalnych. W uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu dochodzenia stwierdzono jednak, że podejrzany wysyłał zawoalowane groźby.
Marta nie chce się poddać i zamierza nadal walczyć o swój spokój. Kilka dni temu złożyła odwołanie. - Mam nadzieję, że wreszcie ktoś potraktuje mnie poważnie - wierzy.
Zobacz wydanie internetowe:W Krakowie dzieci kupują petardy