PolskaNIK: nieprawidłowości na 4,7 mld zł

NIK: nieprawidłowości na 4,7 mld zł

W 2003 roku Najwyższa Izba Kontroli wykryła nieprawidłowości na sumę 4 mld 700 mln zł. Kwota ta w porównaniu z poprzednim rokiem jest o 59% wyższa. Dzięki interwencji NIK do budżetu zwrócono ok. 300 mln zł - wynika ze sprawozdania Izby, które w Sejmie przedstawił jej prezes Mirosław Sekuła.

20.07.2004 | aktual.: 21.07.2004 07:34

Wszystkie kluby pozytywnie oceniły sprawozdanie i działalność Izby w minionym roku. Sejm przyjął sprawozdanie.

Jak tłumaczył Sekuła, jedną z podstawowych przyczyn powstawania nieprawidłowości jest niewywiązywanie się administracji publicznej z nałożonych na nią obowiązków. Zdaniem prezesa Izby, wynika to z braku skutecznego nadzoru i kontroli nad działalnością podległych urzędów, instytucji lub służb i nieegzekwowania rzetelności, gospodarności i oszczędności w działaniach urzędników.

Konsekwencją tych zaniechań jest poczucie bezkarności skłaniające do łamania regulaminów i przyjętych zasad postępowania, a także do zachowań budzących podejrzenie korupcji - podkreślił Sekuła.

Przypomniał, że w ubiegłym roku priorytetowymi kierunkami kontroli, dokonanych przez Izbę, były m.in. kwestie pozyskiwania dochodów budżetu państwa i dochodów jednostek samorządu terytorialnego, wydatkowanie środków publicznych oraz gospodarka finansowa jednostek finansów publicznych. Inne kontrole związane były z restrukturyzacją gospodarki, ochroną zdrowia, prawami socjalnymi, bezpieczeństwem narodowym, procesem integracji z Unią Europejską.

Fałszywy raport?

Debatę poselską zdominowało jednak nie sprawozdanie Izby, ale kwestia niezależności NIK. Posłowie przypomnieli wydarzenia związane z ujawnieniem przez NIK kontroli z tzw. raportu otwarcia - dokumentu opisującego sytuację w 22 spółkach Skarbu Państwa, zatytułowanego "Informacja o sytuacji w wybranych spółkach Skarbu Państwa i przedsiębiorstwach państwowych - 'Raport otwarcia'" z 7 maja 2002 roku.

W ubiegłym roku NIK złożyła doniesienie do prokuratury w sprawie sfałszowania raportu, według którego rząd Jerzego Buzka był odpowiedzialny za katastrofalną sytuację polskich spółek państwowych. NIK wykryła w raporcie błędy - m.in. zniszczono część dokumentów, na podstawie których przygotowano raport.

Andrzej Otręba (SLD) powiedział, że informacja o wynikach kontroli tzw. raportu otwarcia nie spełnia podstawowych standardów rzetelności i zawiera wiele ocen politycznych. NIK zarzucała rządowi, iż raport otwarcia był dokumentem politycznym. Przyjmując, że jest to prawda, trzeba pamiętać, że był to raport rządu, który działa politycznie. Trudno czynić z tego zarzut. Natomiast NIK powinna być organem apolitycznym. Fakt, że informacja NIK-u dotycząca raportu otwarcia składa się z wielu oczywistych ocen politycznych jest naruszeniem autorytetu Izby - powiedział.

Spór Sejmu z NIK-iem?

Posłanka PO Teresa Piotrowska oświadczyła, że "Platforma nie zgadza się na jakiekolwiek polityczne majstrowanie przy NIK". Przypomniała, że według konstytucji, NIK jest naczelnym organem kontroli państwowej, co oznacza, że "ustalenia Izby, oceny, uwagi i wnioski, mogą być weryfikowane tylko w postępowaniu prowadzonym przez ten organ. Nawet Sejm nie ma uprawnień do dokonywania w tym zakresie zmian. Nie wszyscy posłowie SLD chcą o konstytucyjnych zapisach pamiętać, zwłaszcza wtedy, gdy wyniki kontroli obnażają nadużycia w sprawowanej przez nich władzy" - podkreśliła.

Najbardziej jaskrawe przykłady nerwowej reakcji przedstawicieli rządu miały związek z działaniami podjętym po ujawnieniu wyników kontroli rządowego raportu otwarcia o sytuacji w spółkach skarbu państwa, prywatyzacji Stoenu, zaopatrywania w gaz ziemny - powiedziała Elżbieta Kruk (PiS). Według niej, były to "działania, które w poważny sposób zagroziły przyszłości kontroli państwowej w Polsce".

Dzisiaj podejmowanie tematu, jakoby był jakikolwiek spór między Sejmem i NIK-iem, jest niebezpieczne. (...) Przecież Sejm, czy pewne ugrupowania, mogłyby doprowadzić do zmiany ustawy o NIK - przestrzegał Józef Zych (PSL).

Zły obraz Polski

Zdzisław Kałamaga (SdPl) zwrócił uwagę na to, że obraz rzeczywistości w Polsce, który powstaje w wyniku całorocznego sprawozdania Izby, jest bardzo zły. W jego ocenie, mogłoby być inaczej, gdyby NIK w inny sposób prowadziła swoją politykę informacyjną. Uznał on, że problem tkwi także w sposobie podawania wyników kontroli przez media. Poseł zwrócił uwagę, że ze 170 informacji o wynikach kontroli, do mediów rocznie trafia 60, a szczególnie nagłaśnianych jest około 10 i to jedynie tych negatywnych.

Nic dziwnego, że z takiego nieprawdziwego przecież obrazu wyłania się tragiczny stan państwa, a przecież wcale tak nie jest - oświadczył Kałamaga. Zaapelował do dziennikarzy, by pokazywali też te obszary w państwie, które funkcjonują dobrze.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)