Nigeria: wojna z Boko Haram trwa w najlepsze
Mimo obowiązującego cztery miesiące stanu wyjątkowego i rzekomej śmierci przywódcy nigeryjskiego zbrojnego ugrupowania islamistycznego Boko Haram, emira Abubakara Shekaua, nigeryjscy talibowie nie składają broni, a wojna z nimi co miesiąc pochłania setki ofiar.
W sierpniu w wojnie przeciwko nigeryjskim talibom z ugrupowania Boko Haram zginęło 160 osób. Wrzesień zapowiada się na jeszcze bardziej krwawy. Jedynie w ciągu ostatnich kilku dni w zasadzkach i strzelaninach zginęło prawie sto osób, a rząd z Abudży zapowiada skierowanie nowych wojsk do objętych wojną prowincji na północny wschód kraju.
Nigeryjskie władze wypowiedziały wojnę talibom z Boko Haram w połowie maja, wprowadzając stan wyjątkowy w ich twierdzy, stanie Borno, a także sąsiednich stanach Yobe i Adamawa, stanowiących łącznie jedną szóstą terytorium kraju. Przeciwko partyzantom posłano wojsko, by odbiło z ich rąk wioski i miasteczka, które wiosną Boko Haram zaczęło przejmować i tworzyć przy granicy z Czadem, Nigrem i Kamerunem nowy kalifat, sprzymierzony z terrorystyczną międzynarodówką Al-Kaidą.
Jednak to nie koniec
Po miesiącu wojskowej ofensywy pod koniec czerwca władze ogłosiły, że udało im się rozbić partyzantów, zająć ich magazyny broni i kryjówki. W połowie sierpnia rząd ogłosił, że według jego informacji emir Shekau umarł od ran odniesionych podczas bratobójczej strzelaniny w lesie Sambisa, a jego zastępca Mamadu Bama zginął w potyczce zbrojnej z nigeryjskimi żołnierzami w stanie Borno, kolebce talibów.
Gazety z Lagos pisały, że w szeregach Boko Haram doszło do przewrotu, a zabitego Shekaua zastąpił na stanowisku emira Abu Zamira Mohammed, który gotów jest układać się z władzami i przerwać wojnę. Dowodem na to, że talibowie pragną rozejmu miało być to, że w lipcu, w geście dobrej woli, władze uwolniły z więzień kilkadziesiąt kobiet i dzieci, krewnych talibów.
Nigeryjscy dowódcy, znani z tego, że zawsze zawyżają straty wroga, a zaniżają własne, nie przedstawili żadnych dowodów potwierdzających śmierć emira, a wcześniej co najmniej cztery razy ogłaszali już, że zginął. Wątpliwości powiększyło jeszcze orędzie emira, opublikowane przez talibów w czasie, gdy miał już nie żyć. Wojskowi orzekli, że na filmie występował nie emir, a jedynie jego sobowtór.
Nie ma powtórki z Mali
Shekau został emirem Boko Haram w 2009 r., po śmierci założyciela i przywódcy ruchu Muhammada Yusufa, zabitego przez wojskowych podczas pierwszej, zbrojnej ofensywy przeciwko nigeryjskim talibom domagającym się przekształcenia Nigerii w kalifat rządzący się prawami Koranu. Rozgromieni przez wojskowych talibowie wkrótce wylizali się z ran i rozpętali na północnym wschodzie Nigerii nową wojnę, w wyniku której od 2010 r. zginęło prawie 4 tys. ludzi. W 2012 r. partyzanci z Boko Haram walczyli w Mali, gdzie wspierali tamtejszych dżihadystów i partyzantów Al-Kaidy, broniących swojego utworzonego na pustyni kalifatu przez interweniującymi żołnierzami Francji.
W przeciwieństwie do Francuzów w Mali, wygląda na to, że nigeryjskim żołnierzom nie udało się odnieść zwycięstwa w wojnie błyskawicznej przeciwko Boko Haram. Talibowie stracili wielu ludzi i znaczną część arsenałów. Udało im się jednak wycofać w porośnięte lasami góry Gwoza na pograniczu z Kamerunem, skąd odgryzają się wojsku zbrojnym rajdami, zasadzkami i zamachami bombowymi, w których wyniku giną setki ludzi.
Celem partyzantów są tworzone przez wojsko zbrojne milicje, którym żołnierze przekazują władzę w spacyfikowanych prowincjach Borno, Yobe i Adamawa. Milicje pomagały wojsku tropić talibów, a także wspierały je w walkach. Po wypędzeniu talibów, pełnią w odbitych z ich rąk powiatach rolę służb porządkowych. Słabo uzbrojone, głównie w maczety i pałki, nie są w stanie stawić czoła odwetowym atakom talibów, uważających członków milicji, zarówno chrześcijan, jak muzułmanów za zdrajców i odszczepieńców. Talibowie łatwo wciągają niedoświadczonych bojowników z milicji obywatelskich w zasadzki i mordują w okrutny sposób, podcinając gardła, a wcześniej brutalnie torturując. Aby ich zastraszyć, talibowie mordują też członków rodzin milicjantów.
To grozi rozpadem Nigerii?
Milicje obywatelskie z Borno, Yobo i Adamawy narzekają, że wojsko nie wspiera ich należycie i wystawia na pewną śmierć, a ludność cywilna skarży się na brutalność żołnierzy, posądzających cywilów o wspieranie talibów i wtrącających ich całymi setkami do więzień. Rząd z Abudży przyznaje, że żołnierzy w pacyfikowanych stanach jest za mało i szykuje na wojnę z talibami nowe oddziały. Ściągnął w tym celu z Mali 1200 nigeryjskich żołnierzy, którzy mieli tam stanowić część wojsk pokojowych Unii Afrykańskiej.
Władze niepokoją się, że przedłużająca się wojna z talibami na północnym wschodzie zagrozi bezpieczeństwu pozostałym regionom kraju. Latem talibowie dokonywali zamachów bombowych także w innych stanach na północy kraju, m.in. w Kano, Sokoto i Gumbe, oficerowie wywiadu chwalili się, że odkryli i zlikwidowali kryjówki Boko Haram także w położonym bardziej na południe stanie Taraba, a nawet w leżących na samym południu stanach Rivers, Ogun i Lagos.
PAP, Wojciech Jagielski