Nieznane fakty ws. śmierci Ewy Tylman
"Ewa Tylman wystraszyła się pobudzenia seksualnego Adama Z. i zaczęła przed nim uciekać" - twierdzi prokurator Magdalena Jarecka w akcie oskarżenia, do którego dotarli poznańscy reporterzy "Gazety Wyborczej". Proces mężczyzny rozpocznie się 3 stycznia.
W nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. Ewa Tylman bawiła się na spotkaniu integracyjnym swojej firmy i - jak wynika z ustaleń śledczych - w jednym z odwiedzanych klubów ok. godz. 2 miała mówić znajomym, że jest pijana. Prokuratorzy ustalili, że kobieta nadal piła wódkę z Adamem Z., a w pewnym momencie razem upadli z krzeseł barowych.
Jak informuje gazeta, po wyjściu z baru, Adam Z. próbował skontaktować się z chłopakiem 26-latki, ale dodzwonił się do przypadkowej osoby. - Przyjedź po swoją laskę - miał powiedzieć tonem nakazującym i agresywnym.
"Gazeta Wyborcza" podaje, że w okolicach mostu św. Rocha nad brzegiem Warty w Poznaniu, Tylman i Adam Z. pokłócili się ok. godz. 3:21. Z aktu oskarżenie wynika, że mężczyzna był pobudzony seksualnie, co przestraszyło jego koleżankę. Gonitwa trwała kilka minut i zakończyła się szarpaniną, a ostatecznie wrzuceniem 26-latki do rzeki.
Śledczy twierdzą, że przed tragedią, jeszcze w klubie, Ewa Tylman i Adam Z. kilkukrotnie mieli się przytulać. Mężczyzna, który twierdzi, że jest gejem, miał też wtedy kontaktować się ze swoim partnerem. Już po tym, jak Tylman znalazła się w rzece, mieli również rozmawiać przez telefon, a Adam Z. chciał, aby chłopak pomógł mu w powrocie do domu.
Z aktu oskarżenia, ujawnionego przez dziennik, dowiadujemy się także, że przed zatrzymaniem Adam Z. zażywał amfetaminę. Prokuratorzy nie wykluczają, że również w nocy, kiedy zginęła 26-latka, też mógł być pod wpływem narkotyków.
oprac. A. Jastrzębski