Niewidzialna ręka bazaru

Firma Damis od 15 lat prowadzi bazar na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. Jej tajemniczy właściciel Bogdan Tomaszewski przejmuje właśnie tory wyścigów konnych na Służewcu.

Ustawa o wyścigach gwarantuje rozwój Służewca bez względu na to, kto będzie nim zarządzał - uspokaja Jerzy Budny, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.

W styczniu 2005 roku dotychczasowy dzierżawca stołecznych torów wyścigów konnych wycofał się z interesu. PKWK, właściciel hipodromu, rozpoczął więc poszukiwania nowego partnera. Znalazł tylko jednego chętnego - firmę Damis, która od 15 lat prowadzi bazar na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, by Służewiec zamienił się w drugi bazar. Przeciwnie, Bogdan Tomaszewski, prezes Damisu, ma śmiałe plany inwestycji. Szczegółów nie chce zdradzać, dopóki nie ma pewności, że zostanie dzierżawcą terenu. Chce za to propagować wyścigi na stadionie i otworzyć tam kolektury przyjmujące zakłady. - Liczę na Wietnamczyków, bo Azjaci mają hazard we krwi. Oddam im ze dwa bary, postawię telebimy - planuje. Kilka lat temu Tomaszewski zaczął hodować konie. Z klaczami i źrebakami jego stadnina liczy dziś 260 zwierząt. - W zeszłym sezonie moje konie wygrały 77 gonitw - mówi z dumą.

Telewizory z NRD

Szef Damisu działa w handlu, jak sam mówi, od zarania dziejów. W PRL kierował sklepem z elektroniką, był ajentem kilku warszawskich kawiarni. Pierwsze pieniądze zrobił na kolorowych telewizorach sprowadzanych z NRD.

- Sprzedałem 20 tysięcy odbiorników. Zarobiłem wtedy ze dwa miliony dolarów - wspomina Tomaszewski. - Wszystko poszło w stadion. W 1988 roku założył Damis, spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Zaczął od prowadzenia składów celnych. Firma ma siedzibę w niepozornym budynku na warszawskiej Pradze. Na ścianie wisi tabliczka z napisem: "Damis - Zarząd". Jest nieco myląca - trudno mówić o zarządzie, bo Tomaszewski prowadzi firmę jednoosobowo. - W pojedynkę dużo łatwiej i szybciej podejmuje się decyzję.

Pod nazwę Damis jest podczepionych wiele podmiotów zajmujących się najróżniejszą działalnością: sprzedażą komputerów i samochodów, turystyką, projektowaniem systemów grzewczych, produkcją drzwi i okien. W dawnym peerelowskim ośrodku Silesia w Krynicy Górskiej jest teraz Centrum Wypoczynku i Rehabilitacji "Damis". - Wspaniałe warunki, basen, wszystkie zabiegi - zachwala Tomaszewski.

W 1989 roku podpisał z Centralnym Ośrodkiem Sportu umowę na dzierżawę zapuszczonego Stadionu Dziesięciolecia. COS podlegał wówczas Komitetowi do Spraw Młodzieży i Sportu kierowanemu przez Aleksandra Kwaśniewskiego. - Mieliśmy wskazówki z Komitetu, żeby podpisać umowę z Damisem - przypomina sobie Janusz Wachowiak, zastępca dyrektora COS. Przepisy nie wymagały wtedy organizowania przetargu, a bazary na stadionie były czymś normalnym - popularna w latach 80. warszawska Skra pękała już w szwach i kupcy potrzebowali większego obiektu. Tomaszewski wstrzelił się idealnie. - Ten stadion to była tragedia: bez ochrony, brud i dewastacja - wspomina. - Wiedziałem, że bazar będzie potrzebny. W Warszawie nie było innego tak dużego terenu ze świetną komunikacją i położeniem.

Wykształcony jak Kwaśniewski

Tomaszewski nie dba o rozgłos, raczej go unika. W archiwach prasowych trudno znaleźć o nim informacje, nigdzie nie ma jego zdjęć. Nie prowadzi wystawnego trybu życia, mieszka w bloku, chroni prywatność swoją i rodziny.

- Nie potrzebuję być najbogatszym człowiekiem na cmentarzu - mówi. Trudno znaleźć kogoś, kto chciałby o Tomaszewskim coś konkretnego opowiedzieć. Wokół jego osoby wytworzyła się aura tajemniczości. Przy pierwszym kontakcie nie sprawia wrażenia człowieka budzącego zaufanie. Jednak znający Tomaszewskiego warszawski przedsiębiorca dobrze wyraża się o szefie Damisu. - Chociaż to człowiek związany z bazarem, jest bardzo w porządku.

Podczas naszej rozmowy w biurze firmy Tomaszewski wciąż zerka na ostatni odcinek serialu "Klan". - Człowiek powinien mieć żonę, rodzinę. Kardynał Wyszyński powiedział, że jak Polaków nie będzie 60 milionów, to zginiemy w Europie - mówi, częstując mnie ciemną czekoladą. - Lubię gorzką - zaznacza. Czekolada zastępuje mu inne używki. - Ja jestem delikatna struktura, przeszedłem zawał. Dlaczego? Wszystko naraz: tryb życia, alkohol, brak ruchu.

64-letni Tomaszewski chętnie opowiada o przodkach. - Brat ojca w 1949 roku porwał samolot i uciekł na Bornholm. Inny walczył w powstaniu, ojciec był w Oświęcimiu i Dachau; wszyscy należeli do AK - wylicza. Niechętnie mówi o wykształceniu. - Mam niepełne wyższe - twierdzi. A gdzie studiował? - To bez znaczenia, bo i tak nie skończyłem. Można powiedzieć, że mam średnie.

Nigdy nie był w żadnej partii, ale na kampanię prezydencką Aleksandra Kwaśniewskiego w 2000 roku dał 10 tysięcy złotych. - Wsparłem go, bo mam pieniądze. Uważałem, że jest dobrym kandydatem i nie robi polityki, która ośmieszałaby Polskę.

Czy tylko? Prezydent Kwaśniewski jest także honorowym patronem fundacji Semper Polonia, która ma siedzibę pod tym samym adresem co Damis. Tomaszewski wspiera fundację, której jednym z celów jest "budowanie polskiego lobby w świecie"; poza tym sponsoruje imprezy sportowe, także turniej tenisowy imienia Bohdana Tomaszewskiego, słynnego sprawozdawcy sportowego (podobieństwo imion i nazwisk przypadkowe). Zgrabnie lawiruje między obozami politycznymi - wspiera imprezy pod patronatem Kwaśniewskiego, ale i Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Warszawy.

Aro, łady, tawrie

Kiedy bazar na stadionie rozkwitł w najlepsze, Tomaszewski zajął się biznesem motoryzacyjnym. Miał talent do wprowadzania na rynek pojazdów o wątpliwej renomie i jakości, ale niskiej cenie. Zaczął od polonezów, a w 1990 roku został dystrybutorem produkowanych w Indiach samochodzików miejskich Maruti, produkowanych na licencji Suzuki. W ciągu trzech lat sprowadził ich ponad sześć tysięcy. W 1995 roku pod szyldem Damis Motor Poland przerzucił się na ukraińskie tavrie, które montował w łódzkim Instytucie Włókiennictwa. - To były bardzo dziwne pojazdy - wspomina jeden z gości montowni. - Hamulce bębnowe, koła montowane na trzy śruby. Ale cena dwa razy niższa od najtańszego daewoo.

Ponieważ z Ukraińcami Tomaszewski nie dogadywał się najlepiej, nawiązał kontakt z jugosłowiańską fabryką Zastawa. W czerwcu 1997 roku podpisał kontrakt na montaż przemysłowy modeli Yugo Koral i Florida, słynących z marnego poziomu wykończenia. W rozwoju interesu przeszkodziła wojna na Bałkanach.

Sam Tomaszewski nie przywiązuje wagi do samochodów. - Jeżdżę, czym popadnie. Teraz mam pięcioletniego rovera, dlatego że te samochody nie interesują złodziei.

Ostatnio współpracuje z producentem rumuńskich wozów terenowych Aro. W samochodach są montowane polskie silniki i skrzynie biegów. Damis zdobył nawet kontrakt na dostawę aut dla policji. Działający w Warszawie przy ulicy Rzymowskiego salon samochodowy Damisu przez pewien czas zajmował się także sprzedażą rosyjskich ład. Jednak Tomaszewski rozstał się ostatnio z firmą Dow-Max, dystrybutorem tych samochodów w Polsce.

Co ze stadionem

Największe targowisko w naszej części kontynentu nosi dumne miano "Jarmarku Europa". Dla tysięcy ludzi Stadion Dziesięciolecia to jedyne źródło utrzymania, dla innych miejsce wszelkiego zła i brudna plama na organizmie naszej i tak niezbyt pięknej stolicy. Co kilka lat słychać zapewnienia kolejnych władz miasta, że zrobią tam porządek. - Nie jest to jednak takie proste, bo stadion jest własnością państwa, a nie miasta - mówi prezydent Lech Kaczyński. - Bez wsparcia rządu, zwłaszcza Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, likwidacja bazaru będzie bardzo trudna.

Bazar przetrwa co najmniej do połowy 2007 roku, kiedy upływa umowa Damisu na dzierżawę terenu.

Najwyższa Izba Kontroli w styczniu przedstawiła wyniki inspekcji na targowisku. Najmocniej dostało się zarządcy terenu Centralnemu Ośrodkowi Sportu, przeciw któremu NIK skierowała doniesienie do prokuratury. Zdaniem NIK kuleje ściąganie opłat targowych, a bazar to wciąż siedlisko najróżniejszych patologii. Stadion od lat uchodzi za miejsce, w którym premierę muzyczną czy filmową można kupić, zanim pojawi się w oficjalnej sprzedaży. Choć na targowisku zainstalowano kamery, to zdaniem klientów pirackie płyty wciąż bez problemu można kupić spod lady. W 2004 roku celnicy znaleźli 82 tysiące płyt CD z programami komputerowymi o wartości 2,7 miliona złotych. Policja zarekwirowała kolejne 200 tysięcy płyt.

NIK przyznaje jednak, że bazar to dla tysięcy ludzi źródło utrzymania. Działalność handlową na stadionie prowadzi prawie pięć tysięcy kupców, którzy zatrudniają około 20 tysięcy osób. Do tego wiele firm w całej Polsce pracuje tylko na potrzeby stadionu. Zdaniem Bogdana Tomaszewskiego stadion daje pracę stu tysiącom ludzi. Zarabia też miasto - rocznie około 12 milionów złotych. Według raportu NIK kolejne 4,5 miliona trafiało do kasy COS.

- Chciałbym stworzyć konsorcjum kupców i innych podmiotów, żeby wybudować prawdziwy stadion - mówi Tomaszewski, wyciągając przygotowany już kilka lat temu wstępny projekt budowli. W przypominającym rzymskie Koloseum obiekcie miałoby znaleźć się miejsce na stadion narodowy i na ucywilizowany handel. - Nie da się oddzielić sportu od komercji - mówi Tomaszewski. - Bo z czego ten stadion miałby żyć? Z czterech meczów rocznie?

Zważywszy na ostatnie wydarzenia, Tomaszewski może zrezygnować z bazaru i przerzucić się na handel końmi wyścigowymi. - Interes to wątpliwy, bo do koni się dokłada - mówi Jerzy Budny, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych. Jednak Tomaszewski wierzy w sukces. - Po czterech latach już można zarabiać na sprzedaży koni - zapewnia. Umowa oddająca teren w dzierżawę Damisowi na 20 lat jest już praktycznie podpisana. Potrzebna jest tylko zgoda ministra skarbu. Czy Damis rzeczywiście przejmie służewieckie tory, przekonamy się pewnie za kilka dni.

Max Suski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)