Nieważność małżeństwa - czyli rozwód po katolicku
Sądy kościelne przeżywają oblężenie - coraz więcej ludzi ubiega się o stwierdzenie nieważności małżeństwa - informuje "Gazeta Wyborcza".
Liczba takich spraw z roku na rok rośnie. W Sądzie Metropolitalnym w Warszawie w ub. roku rozpatrywano ich dwukrotnie więcej niż w kilku poprzednich. Podobnie jest w innych diecezjach.
Zwykle sądy orzekają o nieważności z powodu "niedojrzałości emocjonalnej" jednego z małżonków albo "niezdolności do podjęcia obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej".
Małżeństwo nieważnym czynią też - wg prawa kanonicznego - przeszkody, jakie były już w momencie ślubu: trwała impotencja, a także np. ukryte przed żoną święcenia kapłańskie, małżeństwo wymuszone np. uprowadzeniem lub zbyt bliskie pokrewieństwo. Także gdy jeden z partnerów deklaruje, że nie chce mieć dzieci. Inną podstawą jest wykorzystanie drugiej osoby pod pretekstem małżeństwa do realizacji własnych celów, np. w celu przejęcia majątku.
Kościół zaczyna jednak mieć obawy, że sędziowie nadmiernie szafują wyrokami stwierdzającymi nieważność małżeństwa. Pod koniec stycznia papież upomniał sędziów Roty rzymskiej, że w tej kwestii trzeba stosować zasadę prudentia iuris - ostrożności, która nie ma nic wspólnego z arbitralnością czy relatywizmem.
Sprawa o stwierdzenie nieważności małżeństwa może trwać do dwóch lat. Aby je uzyskać, potrzebna jest decyzja dwóch kościelnych sądów. Na ogół zwracają się do nich osoby, które zawarły już powtórne cywilne małżeństwa i chcą teraz uzyskać zgodę na ślub kościelny. Rozwód kościelny kosztuje w Warszawie tyle, ile zarabia miesięcznie strona wnosząca o stwierdzenie nieważności małżeństwa. (PAP)