Trwa ładowanie...
03-06-2013 08:00

Niespodziewany zwrot w Syrii. Baszar al-Asad niedawno był u schyłku, dziś przechodzi do ataku

W ciągu kilku tygodni sytuacja na syryjskim froncie zmieniła się niemal o 180 stopni. Siły Baszara al-Asada, którym jeszcze niedawno wieszczono rychły koniec, przeprowadziły szeroko zakrojoną kontrofensywę. Za jej sukcesem stoją przede wszystkim szyiccy sojusznicy z regionu - Iran i libański Hezbollah. W odwodzie swoją cichą grę prowadzą Moskwa i Pekin, które za wszelką cenę będą broniły Syrii przed powtórką scenariusza znanego z Libii Muammara Kadafiego. Czy to oznacza, że reżim przełamie siły rebeliantów?

Niespodziewany zwrot w Syrii. Baszar al-Asad niedawno był u schyłku, dziś przechodzi do atakuŹródło: AFP, fot: Joseph Eid
d351n7b
d351n7b

W ponad dwa lata od rozpoczęcia, wojna domowa w Syrii staje się coraz wyraźniej konfliktem pozycyjnym. Obie strony - zarówno rebelianci, jak i lojaliści - są na tyle silne, że skutecznie utrzymują zajmowane przez siebie pozycje, a mające od czasu do czasu miejsce lokalne zmiany w geograficznym rozkładzie wpływów i terytorialnych zdobyczy nie wpływają na strategiczną całość obrazu wojny. Obie strony są też na tyle słabe, że nie potrafią - w drodze działań militarnych - rzucić przeciwnika na kolana. Pat trwa więc nadal, a co gorsza, trwać może jeszcze bardzo długo. Kluczem do zrozumienia tego stanu rzeczy jest skomplikowane geopolityczne tło konfliktu syryjskiego.

"Wojna zastępcza"

Wojna domowa w Syrii wybuchła w 2011 roku jako efekt spontanicznych społecznych reakcji na brutalne tłumienie przez władze opozycyjnych demonstracji i wieców. Początkowo ograniczona w skali i zasięgu, wojna ta szybko ewoluowała w krwawy, chaotyczny i totalny konflikt wewnętrzny, o podręcznikowym wręcz obliczu. Ze wszystkimi dramatycznymi konsekwencjami dla społeczeństwa, gospodarki państwa i jego infrastruktury. Obecnie jednak konflikt syryjski coraz wyraźniej przekształca się w coś w rodzaju "wojny zastępczej" (proxy war) i to toczonej na dwóch różnych poziomach strategicznych.

Na szczeblu regionalnym wojnę w Syrii prowadzą dziś (oczywiście nie swoimi rękoma!) konserwatywne reżimy sunnickie (Arabia Saudyjska, Katar, ZEA i Kuwejt) popierające antyrządową rebelię oraz szyicki Iran (wraz z sojusznikami z Libanu, Strefy Gazy i Iraku), wspierający reżim Baszara al-Asada. Na poziomie ponadregionalnym - mniej widocznym i jawnym, choć równie ważnym - walka w Syrii (i o Syrię) toczy się pomiędzy Rosją i Chinami z jednej strony (opowiadającymi się za utrzymaniem status quo), a Stanami Zjednoczonymi i kilkoma państwami Europy Zachodniej, dążącymi do zmiany władzy w Damaszku.

Jeszcze dwa, trzy miesiące temu wydawało się, że dni reżimu al-Asada są policzone, że jego upadek w niesławie i hańbie - na wzór końca, jaki stał się udziałem Muammara Kaddafiego w Libii - jest tylko kwestią czasu. Rebelianci syryjscy w marcu i kwietniu br. odnosili liczne sukcesy, byli w ofensywie i zdobywali kolejne miasta, osady oraz bazy wojskowe. Inicjatywa strategiczna bez wątpienia należała do nich i wydawało się, że już niedługo oblegną samego al-Asada w jego siedzibie w Damaszku.

d351n7b

Tymczasem nic z tego! Po upływie tych kilku tygodni sytuacja na frontach wojny syryjskiej zmieniła się niemal o 180 stopni. Ku zaskoczeniu wielu analityków i ekspertów, w tym niżej podpisanego... Dzisiaj, w końcówce maja 2013 roku, w ofensywie znajdują się siły rządowe i lojalistyczne. To ostatnie określenie, relatywnie nowe w kontekście wojny w Syrii, odnosi się do coraz liczniejszej rzeszy "ochotników" z libańskiego i irackiego Hezbollahu, szyickich najemników z Bahrajnu, Jemenu i Azerbejdżanu oraz żołnierzy irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaran), walczących (i to jak skutecznie) po stronie Damaszku.

"Ochotnicy" na męczenników

To właśnie ci "ochotnicy" i najemnicy z szyickich wspólnot rozsianych po regionie bliskowschodnim, werbowani i zaciągani w ostatnich miesiącach do walki w Syrii głównie przez Irańczyków (i na ich koszt), zdają się być tym czynnikiem, który stanowi wyraźny element wpływający na zmianę sytuacji w Syrii. I żeby było jasne, nie chodzi tu o bandę kilkuset zabijaków spod znaku szyickich imamów. Mówimy o co najmniej kilku tysiącach ludzi (niektóre źródła wspominają nawet o kilkunastu tysiącach): dobrze wyszkolonych, doświadczonych i ostrzelanych szyickich bojowników, świadomych swej roli i misji. Ludzi znających swoją wartość i cel, z jakim udają się do Syrii, aby walczyć i zginąć jako męczennicy. Sam libański Hezbollah miał zaangażować w walki w Syrii od 3 do 5 tysięcy swych najlepszych, kadrowych bojowników (a warto pamiętać, że całość jego sił w Libanie szacowana jest na ok. 10 tys. ludzi). Tylko w ostatnich kilku tygodniach co najmniej setka z nich poległa, głównie w walkach o położone niedaleko granicy z
Libanem miasto Al-Kusajr w zachodniej Syrii, gdzie od 4 kwietnia trwa największa od początku wojny ofensywa sił rządowych.

Dla porównania - siły rebelianckiej Wolnej Armii Syryjskiej, operujące w Syrii, szacuje się dziś na maksymalnie 10-12 tysięcy ludzi (drugie tyle ma szkolić się w Turcji, Jordanii i Katarze). Największe islamistyczne, powiązane z Al-Kaidą ugrupowanie rebelianckie - Front al-Nusra - ma zaś obecnie do dyspozycji w Syrii ok. 5 tysięcy bojowników.

Skala zaangażowania Iranu, libańskiego Hezbollahu i różnych szyickich wspólnot z Bliskiego Wschodu w obronę syryjskiego reżimu zaskoczyła wszystkich, choć generalnie od samego początku konfliktu syryjskiego wiadomo było, że będziemy mieć do czynienia z takim fenomenem. Nikt jednak nie przewidział, że Irańczycy wykażą się aż taką determinacją, aby werbować do walki w Syrii (w "obronie szyickich współbraci") ludzi z odległych krajów i regionów świata. Póki co, nie słychać jeszcze tylko o afgańskich Hazarach (też szyitach), jako "ochotnikach" walki w obronie al-Asada. Ale wszystko przed nami, pewnie więc i o nich niedługo się dowiemy, jako o "obrońcach Damaszku".

d351n7b

Irańczycy dalej zresztą kują żelazo, póki gorące. Kilka tygodni temu reżim teherański ogłosił, że ze względu na pogarszającą się sytuację bezpieczeństwa w Syrii, rozważa właśnie wysłanie do tego kraju, oficjalnie i jawnie, "kontyngentu sił pokojowych", których głównym i formalnym zadaniem byłaby ochrona dwóch świętych miejsc szyickiego islamu: meczetów Sayidat Zaynab oraz Sayidat Zukaynah, położonych na przedmieściach Damaszku. W Teheranie mówi się o wysłaniu w te regiony ok. 10 tysięcy (dodatkowych, bo już od ponad roku stacjonuje w Syrii kilka tysięcy irańskich żołnierzy, bojowców z Hezbollahu nie licząc...) funkcjonariuszy Pasdaran, ew. zbliżony wielkością kontyngent członków fanatycznej irańskiej milicji ludowej Basidż. To w praktyce ekwiwalent całej standardowej dywizji zmechanizowanej. Potężny zastrzyk świeżych sił dla wycieńczonego walką reżimu w Damaszku.

Sojusznicy Asada

Siły przeciwników w syryjskim konflikcie zdają się być więc nominalnie wyrównane. Ale to lojaliści mają w ostatnim czasie względną przewagę, jeśli chodzi o tempo odnawiania zasobów kadrowych, uzupełniania strat i ubytków w sprzęcie i uzbrojeniu oraz pozyskiwaniu funduszy na dalsze prowadzenie wojny. Przy czym te nowe, świeże siły i środki płyną nie tylko z Iranu (głównie via Irak), ale też z Rosji i Chin.

Zwłaszcza Rosjanie regularnie dostarczają Syryjczykom (w rozliczeniu kredytowym) części zapasowe, amunicję i paliwo lotnicze do samolotów bojowych. To bardzo istotny element całej strategicznej układanki - sprawne funkcjonowanie Syryjskich Arabskich Sił Powietrznych (SAAF) w ostatnich dwóch latach było bowiem kluczowym czynnikiem, dającym reżimowi dominację w powietrzu i zapewniającym niwelowanie względnej przewagi rebeliantów na ziemi. W tym kontekście nie powinno też dziwić zachowanie Moskwy i Pekinu na arenie międzynarodowej, gdzie oba te kraje konsekwentnie torpedują inicjatywy zachodnie i tureckie, mające na celu ustanowienie w Syrii stref zakazu lotów, podobnych do tych z czasu wojny w Libii (2011 rok). W tamtym przypadku wyznaczenie takich stref i ich egzekwowanie przez samoloty NATO stało się początkiem końca reżimu Kadafiego.

d351n7b

Aby ostatecznie zabezpieczyć swego syryjskiego sojusznika przed ryzykiem zachodniej interwencji militarnej, Rosjanie sprzedali Damaszkowi nowoczesny system obrony powietrznej S-300. Pierwsze egzemplarze mają trafić do Syrii wiosną przyszłego roku, choć niektórzy twierdzą, że już dziś jedna bateria broni przestrzeni powietrznej wokół Damaszku, a obsługiwana miałaby być przez "doradców" (czytaj: najemników) z Serbii, Ukrainy i Białorusi. Informacje te są oczywiście niemożliwe do zweryfikowania, uwzględniając jednak ogólną sytuację wokół Syrii, ich prawdopodobieństwo można uznać za wysokie.

Ofensywa reżimu i "lojalistów"

Wsparcie zewnętrzne umożliwiło siłom rządowym zorganizowanie i podjęcie w ostatnich tygodniach dwóch dużych operacji zaczepnych. Oprócz wspomnianej już ofensywy w okolicach miasta Al-Kusajr - położonego w dolinie rzeki Orontes, która ma fundamentalne znaczenie strategiczne dla dalszego prowadzenia wojny w Syrii - trwa również od kilku tygodni szeroko zakrojona operacja ofensywna na południu kraju, przy granicy z Irakiem. Tutaj chodzi o odcięcie rebeliantów od ich sunnickiego zaplecza w zachodnim Iraku (prowincja Anbar) oraz o zabezpieczenie dróg zaopatrzenia dla reżimu z Iranu, via terytorium irackie).

W obu wspomnianych operacjach zaczepnych syryjskie siły rządowe i lojalistyczne odnoszą póki co spore sukcesy, które każą poważnie zweryfikować dotychczasowe oceny, dotyczące ich stanu i zdolności operacyjnych w trzecim roku wojny. Nie ulega wątpliwości, że właśnie jesteśmy świadkami zahamowania dotychczasowego trendu w syryjskiej wojnie domowej, charakteryzującego się trwałym i nieprzerwanym posiadaniem inicjatywy strategicznej przez rebeliantów. Najbliższe tygodnie pokażą, czy jest to jedynie chwilowe zastopowanie, czy też dłuższe i głębsze przerwanie (a może i wręcz odwrócenie?) procesów strategicznych w tej wojnie.

d351n7b

O tym, że wynik syryjskiego konfliktu wcale nie jest jeszcze przesądzony, świadczy również zauważalna zmiana w nastrojach społecznych w Syrii i rozkładzie poparcia dla obu stron.

Krwawy przebieg wojny, w tym zwłaszcza brutalność i bezwzględność walczących po stronie rebelii islamskich fanatyków, sprawiły, że reżim al-Asada zdołał kupić sobie przynajmniej obojętność ze strony sporej części syryjskich sunnitów. Innymi słowy, rebeliantom nie udało się nie tylko wywołać w Syrii powszechnego sunnickiego zrywu powstańczego, ale nawet zapewnić sobie wyraźnego i jednoznacznego poparcia tej dominującej grupy społecznej, co ma kluczowe znaczenie w przypadku przedłużania się wojny partyzanckiej.

Z kolei praktycznie wszystkie mniejszości syryjskie (szczególnie chrześcijanie), które jeszcze dwa lata temu wahały się, po której ze stron barykady stanąć, dziś coraz głośniej opowiadają się przeciwko rebeliantom, a zwłaszcza islamistom. I choć nie oznacza to automatycznego poparcia mniejszości dla obecnego reżimu syryjskiego, to i tak stanowi to poważny cios dla politycznej legitymacji rebelii, która wszak od samego początku głosi, że występuje w imieniu "wszystkich Syryjczyków". Cele Iranu i Rosji

d351n7b

Aby w pełni zrozumieć, co takiego dzieje się dziś (w sensie strategicznym) w Lewancie, należy przypomnieć kilka oczywistych faktów. Po pierwsze, Syria rządzona przez reżim al-Asada (oparty na społeczności quasi-szyickich Alawitów) jest dla Islamskiej Republiki Iranu najważniejszym - a w gruncie rzeczy jedynym - państwowym sojusznikiem w regionie. Nie ma na Bliskim Wschodzie innego kraju, które tak jednoznacznie, bezkrytycznie i z całym oddaniem wspierałoby politykę i ideologię, głoszone przez Iran. Nawet Irak, rządzony dziś przez proirańskich szyitów, oficjalnie nie występuje jako sojusznik Teheranu; podobnie rzecz ma się z Libanem, choć w jego władzach wiele do powiedzenia mają reprezentanci szyickiego Hezbollahu.

Syria władana przez al-Asada jest dla Iranu kluczem do projekcji irańskiej polityki wobec Lewantu, a szerzej - także całego Bliskiego Wschodu. Utrata przez Teheran wpływów w Syrii oznaczałaby koniec irańskiego oddziaływania w Libanie i w Strefie Gazy, zmniejszenie bezpośredniej presji na Izrael, a w konsekwencji pokrzyżowanie mocarstwowych planów Iranu. Obrona Damaszku jest więc dla Teheranu dosłownie kwestią życia lub śmierci.

"Problem syryjski" ma dziś tak dużą wagę, że wpływa nawet konsolidująco na skądinąd głęboko poróżniony w innych sprawach konserwatywny irański establishment polityczno-religijny. Wojna w Syrii z pewnością odciśnie także swe piętno na przebiegu i wynikach nieodległych irańskich wyborów prezydenckich. Co więcej, rozwój wydarzeń w Syrii spowodował też w ostatnich dwóch latach wyraźne przyspieszenie prac w ramach irańskiego programu nuklearnego. Z perspektywy Iranu, im szybciej osiągnie on przełom nuklearny, tym większe szanse na uzyskanie swoistej strategicznej "gwarancji nietykalności", tak ze strony Izraela, jak i USA.

d351n7b

Po drugie, Syria to również ostatni w tej części świata wierny sojusznik Moskwy. Rosjanie do dziś nie mogą wybaczyć sobie kardynalnych błędów, popełnionych przez ich dyplomację w kontekście wojny w Libii w 2011 roku. Milczące przyzwolenie Kremla na operację koalicji państw zachodnich, a potem całego NATO w Libii doprowadziło do obalenia tamtejszego reżimu, a w efekcie do upadku ostatniego wiernego, sprawdzonego i skutecznego sojusznika Federacji Rosyjskiej w Maghrebie.

Dla Moskwy oznaczało to m.in. pożegnanie się z perspektywą wykorzystywania przez okręty Floty Czarnomorskiej pełnomorskich militarnych instalacji portowych w Libii, nie mówiąc już o chłonnym i perspektywicznym rynku zbytu na rosyjskie uzbrojenie i sprzęt wojskowy. Tylko w tym wymiarze straty rosyjskie to kilka miliardów USD w najbliższych dwóch-trzech latach. Nic więc dziwnego, że Rosjanie nie chcą popełnić tego samego błędu w przypadku Syrii. A przy okazji mogą utrzeć nieco nosa "przyjaciołom Jankesom".

Dzisiaj wyraźniej niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich ponad dwóch lat widać, że sytuacja w Syrii i losy jej mieszkańców są zakładnikami wielopłaszczyznowej, skomplikowanej geopolitycznej gry, prowadzonej przez różnych aktorów z regionu i spoza niego. A nieustannie podsycany z zewnątrz syryjski ogień może płonąć jeszcze bardzo długo.

Tomasz Otłowski, dla Wirtualnej Polski

Tytuł, śródtytuły i lead pochodzą od redakcji.

d351n7b
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d351n7b
Więcej tematów