Nieopanowany chaos na lotnisku Heathrow
Po dwóch dniach chaosu na lotnisku Heathrow British Airways nie udało się przywrócić pełnej obsługi lotów i siedem z nich zostało odwołanych, m.in. do Frankfurtu. Większość odwołanych rejsów stanowiły loty powrotne na trasach krajowych.
Brytyjski przewoźnik wskazał na "trudności operacyjne" jako powód zakłóceń. Rzecznik British Airways powiedział prasie, że "program lotów w najbliższych dniach będzie systematycznie analizowany". Nie wykluczył, że niektóre loty mogą zostać połączone, jeśli za takim rozwiązaniem będą przemawiać względy operacyjne i usprawnienie obsługi pasażerów. Zapewnił, że klienci zostaną o tym uprzedzeni.
Trudności największego pod względem liczby pasażerów europejskiego przewoźnika zaczęły się w poniedziałek, kiedy z braku personelu i przyczyn technicznych został zmuszony do odwołania 50 lotów. We wtorek anulowano kolejnych 31 lotów.
Naraziło to na niewygodę i opóźnienia około 5 tys. pasażerów. Do chaosu doszło mimo odwołania planowanego na najbliższy weekend strajku bagażowych i pracowników odprawy.
Zarobki w British Airways są poniżej przeciętnej krajowej. Podstawowa płaca bagażowych wynosi około 14 tys. funtów rocznie, podczas gdy personel odpraw, złożony głównie z kobiet, zarabia o 2- 3 tys. funtów mniej.
Od 1 października pracownicy British Airways nie będą mogli opuścić z powodów zdrowotnych więcej niż 16 dni w roku wobec obecnej przeciętnej sięgającej 17 dni i przeciętnej ogólnokrajowej - 7 dni, jeśli nie chcą stracić prawa do specjalnej premii w wysokości tysiąca funtów, płatnej w trzech rocznych ratach.
Premia jest jednym z elementów pakietu płacowego, wynegocjowanego przez związki zawodowe i management w ostatnich dniach w celu odwrócenia groźby strajku 27-30 sierpnia.
Zysk brutto British Airways w drugim kwartale br. wyniósł 115 mln funtów.