Turyści przecierali oczy. Taki widok na polskiej plaży
Przykry zapach, zielona breja z wodorostów i rozdziobujące to ptaki na plaży w Gdańsku - taki widok zastał we wtorek rano dziennikarz Wirtualnej Polski. Na zdjęciach, które zrobił, widać, że turyści unikali tego odcinka.
Zdjęcia, które publikujemy poniżej pochodzą z plaży Brzeźno - to jedna z najpopularniejszych w Gdańsku.
Około 200 metrów od molo, w nocy na piasku pojawiło się mnóstwo wodorostów. Jak relacjonuje dziennikarz WP, w okolicy unosił się bardzo nieprzyjemny zapach, pojawiło się też mnóstwo ptaków, które rozdziobywały resztki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypadkowe odkrycie na S8. Archeolodzy patrzą w przeszłość
"Jakby ktoś zapomniał posprzątać"
Po brei chodziły głównie wrony, szukające w wodorostach jedzenia. Dla turystów spoza Trójmiasta widok był naprawdę przygnębiający.
- To był nasz pierwszy wypad nad morze w tym roku. Pogoda wreszcie dopisała, ale załamaliśmy się, kiedy dotarliśmy na plażę w Brzeźnie. Na brzegu zamiast złocistego piasku była śmierdząca zielona breja z wodorostów - relacjonuje w rozmowie z dziennikarzem WP pan Krzysztof.
Kiedy na plaży pojawiło się więcej osób i zrobiło się tłocznie, część turystów przezwyciężyła obrzydzenie i postanowiła się przedrzeć przez tor przeszkód rozstawiony przez naturę.
- Na wschód od gdańskiego molo, był spory odcinek, przy którym nikogo wręcz nie było. Plażowicze unikali tego miejsca, wiec można było się tym razem bez problemu położyć, ale wchodzić do wody już mało kto chciał - przekazał inny plażowicz.
Byli też plażowicze, którzy zdecydowali się zanurzyć ręce w nieprzyjemnej mazi.
- Widzieliśmy osoby, które zdecydowały się nie tylko stanąć, ale też rozgrzebywać rękami to, co morze wyrzuciło na brzeg. Z tego co zauważyliśmy, niektórym udało się wyłuskać kilka mniejszych okazów bursztynu - dodaje pani Matylda.
Co zalega na plaży w Gdańsku?
W rozmowie z serwisem trojmiasto.pl rzecznik prasowa Urzędu Morskiego w Gdyni już w 2022 roku tłumaczyła, czym jest zjawisko, uwiecznione na zdjęciach w tym artykule.
- Jest to substancja organiczna tzw. kidzina. Jest to zjawisko naturalne, spowodowane bardzo niskim stanem wody, minimalnym falowaniem i jest tymczasowe - przekazała Magdalena Kierzkowska.
Latem, gdy Bałtyk intensywniej pracuje, można zobaczyć kidzinę na wielu polskich plażach - najczęściej w postaci ciemnozielonych lub brunatnych pasm zalegających tuż przy linii wody. Dla wielu turystów to uciążliwość, bo gnijące resztki wydzielają nieprzyjemny zapach i psują estetykę miejsca wypoczynku. Dla specjalistów to jednak naturalny element ekosystemu, świadczący o procesach zachodzących w morzu i dostarczający pożywienia ptakom czy drobnym organizmom.
Samorządy nadmorskie od lat borykają się z problemem kidziny. Z jednej strony plażowicze oczekują czystych, złocistych piasków, z drugiej - usuwanie wodorostów wymaga dodatkowych nakładów finansowych i logistycznych.
W niektórych miejscowościach na plaże co jakiś czas kierowane są specjalne traktory, które zbierają zalegającą kidzinę. Gdzie indziej prowadzi się eksperymenty z wykorzystaniem jej do nawozów lub jako źródła biomasy. Choć dla turystów to kłopotliwy widok, eksperci podkreślają: kidzina była i będzie częścią nadmorskiego krajobrazu.
Czytaj też: