ŚwiatNiemieckie prostytutki nie mają lekko

Niemieckie prostytutki nie mają lekko

Jaka branża zatrudnia w całych Niemczech 400 tysięcy pracowników, przynosi dochód porównywalny z przychodami firmy MAN AG czy sieci eleganckich sklepów Karstadt, oraz reprezentowana jest przez szereg związków zawodowych?

Niemieckie prostytutki nie mają lekko
Źródło zdjęć: © AFP

17.06.2009 | aktual.: 17.06.2009 11:36

Prostytutki, bo o nich tu mowa, obchodziły niedawno, bo 2 czerwca, swoje międzynarodowe święto. Może to się wydawać komiczne, ale dziewczyny rzeczywiście świętują, ściślej: czczą pamięć pewnej francuskiej damy lekkich obyczajów, która przed z górą trzydziestu laty postanowiła demonstrować w kościołach na rzecz uzyskania większych praw i przywilejów. Dziś walka o prawa dla prostytutek ma się w Niemczech nieźle, bo i prostytutek nie brakuje, i głosy wyborcze jakoś zdobywać trzeba.

Szacunkowo zakłada się, że najstarszy zawód świata uprawia w Niemczech 400 tysięcy niewiast, z których siły witalne czerpie dziennie około 1,3 miliona panów. Przez lata najlepszą markę, jeśli chodzi o bogactwo oferty wyrobiły sobie Hamburg i Berlin. Przy czym jeśli chodzi o Hamburg, dziewczyny są naturalnym paliwem dla setek klubów, barów, hoteli czy choćby najemców lokali, którzy ceny najmów wywindowali do wysokości nawet 50 euro za metr kwadratowy.

Interes musi iść doskonale, skoro same tylko hamburskie ulice i lokale są w stanie „wyżywić” od blisko 4 do 6 tysięcy pań, w zależności od tego czy liczy je policja, czy ośrodki pomocy społecznej. Zapracowanych kobiet z zagranicy jest przy tym ponad 60%. Zresztą te liczby są ruchome, bo korzystając z wizy turystycznej na swoje "Work & Travel" (bardziej "work" niż "travel") wciąż dojeżdżają kolejne chętne, przede wszystkim ze wschodniej Europy, ale również panie bez żadnych papierów z takich regionów jak Ameryka Łacińska, Afryka, czy wschodnia Azja.

Podobnie sytuacja przedstawia się także w Berlinie, choć tu już groźba "bezruchu", czyli zastoju w branży prostytutek, jest całkiem poważna. Dziewczyn jest, bowiem coraz więcej, a nowo przybyłe oferują klientom dobrze przemyślane promocje. Stałe tubylcze pracowniczki berlińskich ulic mówią o trudnej dla nich sytuacji twierdząc, że ratują je jeszcze tylko stali klienci.

Niemki wiedzą, że ich koleżanki po fachu ze wschodu popycha do prostytucji jeszcze cięższa sytuacja niż ich własna, że prawdopodobnie są do pracy przymuszane tak przez stręczycieli, jak i własne, przede wszystkim narkotyczne, nałogi. Takie dziewczyny nastawione są na wyjście naprzeciw każdemu, nawet najbardziej odrażającemu klientowi, który w Niemczech, nie wiedzieć, czemu, zwany jest "frajerem".

Jak bardzo podaż przekroczyła popyt, niech świadczy wypowiedź jednej z cór Koryntu: - Przed kilku laty, zanim jeszcze zrobiło się tu całkiem tłoczno, byłam w stanie zarobić ponad 12 tysięcy euro w tydzień. Obecnie za dobrą dniówkę uważam 50 euro - mówi Jana ze wschodniego Berlina. Tonem skargi dziewczyny wspominają o klientach, którzy wobec rynkowych przemian preferują teraz usługi bez gumowych dodatków, usługi, których to wykonania podejmują się konkurentki często z tej samej ulicy za coraz mniejsze kwoty. Tu obowiązuje zasada "klient nasz pan" i dla zatrzymania tegoż klienta wiele zdesperowanych prostytutek kładzie się nawet na maskę samochodu przejeżdżającego "freiera".

Niemki podejrzewają najtańsze koleżanki o pracę nawet za symboliczne 5 euro. Ale w tym biznesie nie ma sentymentów, dlatego poza coraz bardziej obleganymi ulicami dużych miast, równie oblegane są szpalty gazet. Ogłaszają się tam najczęściej zwykłe pracujące mieszkanki miast, które na wieczór zakładają maskę i spraszają klientów. Takie czasowe przybytki są najczęściej doskonale znane sąsiadom, choć nie przeszkadzają tak bardzo jak prostytutki na ulicy, z których powodu strach posyłać dzieci na plac zabaw.

Prostytutkom naprzeciw wyszło w końcu państwo. Szlak przetarła pierwsza prostytutka, która w latach 90 skierowała do sądu sprawę klienta, unikającego uiszczenia należności za usługę. Sprawę wygrała a koleżankom po fachu oddała tę przysługę, że skupiła na środowisku kurtyzan oczy niemieckiego ustawodawcy.

W 2002 roku powstała ustawa prawnie regulująca zawód prostytutki. Według tejże prostytutka może zgłosić swoją działalność a nawet ubezpieczyć się socjalnie. Cała sprawa nie potknęła się nawet o większość chadeków, bo odpowiedni zapis uniezależnił ją od ich głosowania za lub przeciw. Koniec końców zapracowane panie powoli wychodzą z szarej strefy prowadzonego przez dziesięciolecia podwójnego życia i świadome swoich praw walczą.

Z Drezna dla polonia.wp.pl
Witold Horoch

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pracaprostytutkiBerlin
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)