ŚwiatNiemiecki wywiad posługiwał się dziennikarzami

Niemiecki wywiad posługiwał się dziennikarzami

Skandal związany z posługiwaniem się
przez niemiecki wywiad zagraniczny BND dziennikarzami do
inwigilowania kolegów z redakcji największych niemieckich
dzienników i tygodników zatacza coraz szersze kręgi.

14.05.2006 | aktual.: 14.05.2006 16:22

Partie opozycyjne - FDP i Zieloni - domagają się wyjaśnienia zarzutów i ukarania osób odpowiedzialnych za naruszenie prawa. Skandalem zajmie się w najbliższy wtorek parlamentarna komisja ds. kontroli służb specjalnych.

Jak podał tygodnik "Der Spiegel", BND korzystał do jesieni 2005 r. z usług dziennikarza z biura jednej z zachodnioniemieckich agencji prasowych, posługującego się pseudonimem "Sommer" (Lato). Kontakty zerwano dopiero pod koniec ubiegłego roku po wykryciu przez media skandalu. BND twierdził dotychczas, że praktyka posługiwania się dziennikarzami dotyczyła tylko lat 90.

Były koordynator służb specjalnych Bernd Schmidbauer napisał w opublikowanym w sobotę oświadczeniu, że polecenie szpiegowania kolegów z branży miał wydać dziennikarzowi współpracującemu ze służbami wywiadowczymi sam szef BND Hansjoerg Geiger.

Geiger zarządził w grudniu 1996 r., że służby "posłużą się dziennikarzem z departamentu 5, aby wykryć źródło przecieków w BND" - napisał Schmidbauer, który nadzorował pracę wywiadu w latach 1991-1998 w urzędzie kanclerskim za czasów, gdy szefem rządu był Helmut Kohl. Jak twierdzi były koordynator, urząd kanclerski nic nie wiedział o operacji przeciwko dziennikarzom.

Jak twierdzi dziennik "Sueddeutsche Zeitung" oraz tygodniki "Der Spiegel" i "Focus", niemiecki wywiad inwigilował dziennikarzy jeszcze w 2005 r., ingerując niezgodnie z prawem w ich pracę oraz życie prywatne. Media powołują się na poufny raport przygotowany przez byłego sędziego Federalnego Sądu Najwyższego, Gerharda Schaefera. Liczący ponad 170 stron dokument otrzymała w minioną środę parlamentarna komisji kontroli służb specjalnych Bundestagu (PKG).

Agentem BND penetrującym od 1996 r. środowisko dziennikarskie, był - zdaniem "Focusa" - współpracujący z redakcją dziennikarz i autor, który już od 1982 r. pod pseudonimem "Dali", a potem "Milczek" wysługiwał się wywiadowi. Za swoje usługi miał otrzymać 653 000 marek - czytamy. Dla BND sporządził 856 raportów na temat dziennikarzy z redakcji "Sueddeutsche Zeitung", "Der Spiegel", "Focus" i "Hamburger Abendblatt".

Schaefer uznał postępowanie BND za niezgodne z prawem, stanowiące naruszenie wolności prasy - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".

Władze BND nakazały obserwację dziennikarzy, by wykryć przeciek we własnych szeregach. Szczególnym zainteresowaniem agentów cieszył się publicysta Erich Schmidt-Eenboom, autor krytycznej książki o BND.

Przewodniczący FDP Guido Westerwelle zażądał przeprowadzenia publicznej debaty w Bundestagu na temat szpiegowania dziennikarzy. "Ten atak na wolność prasy naraża na szwank państwo prawa" - powiedział Westerwelle w sobotę w Rostocku. FDP domaga się od rządu, by osobiście przeprosił inwigilowanych dziennikarzy. Szef Zielonych Reinhard Buetikofer wezwał odpowiedzialnych za skandal do ustąpienia. Jego zdaniem, parlament powinien wzmocnić kontrolę nad służbami specjalnymi.

Niemiecki Związek Dziennikarzy (DJV) zażądał opublikowania raportu Schaefera. Jeżeli zarzuty potwierdzą się, to mamy do czynienia z prawdziwym skandalem - powiedział przewodniczący DJV Michael Konken. Ewentualne naruszenia prawa skrytykował także zastępca rzecznika rządu - Thomas Steg. "Niemiecki rząd jest przeciwny takim niehonorowym działaniom" - powiedział.

Jacek Lepiarz

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)