Niemiecki historyk odpiera zarzuty wobec filmu o Hitlerze
Niemiecki historyk, specjalista od dziejów Trzeciej Rzeszy, Joachim Fest uznał za nieuzasadnione zarzuty wobec najnowszego filmu o Hitlerze "Upadek", którego scenariusz jest oparty na jego książce, opisującej ostatnie dwa tygodnie życia dyktatora przed samobójczą śmiercią 30 kwietnia 1945 roku.
Od początku do końca filmu widz ma świadomość, że sprawca tej strasznej rzezi na ulicach Berlina siedzi tam na dole, w bunkrze, i z drżeniem rąk wydaje rozkazy, a zgromadzeni wokół niego służący prześcigają się w wypełnianiu tych rozkazów - powiedział Fest w środę na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami w Berlinie.
Rozmawiałem po obejrzeniu filmu z wieloma młodymi ludźmi. Nikt z nich nie miał wątpliwości, że Hitler to uosobienie zła - dodał historyk. Zaprzeczył także, jakoby twórcy filmu przedstawili w zbyt korzystnym świetle hitlerowskich generałów.
Krytycy w Niemczech i za granicą obawiają się, że film może wzbudzać wśród widzów współczucie dla Hitlera i innych hitlerowskich zbrodniarzy. Znany niemiecki reżyser Wim Wenders wytknął twórcom filmu, że pozostawili widzom dowolność interpretacji wydarzeń. Film nie prezentuje własnego stanowiska ani w kwestii faszyzmu, ani na temat samego Hitlera - napisał Wenders w najnowszym wydaniu tygodnika "Die Zeit". Jego zdaniem, brak jednoznacznego komentarza może skłaniać widza do śledzenia wydarzeń na ekranie "oczami katów".
Od połowy września film obejrzało prawie 4 miliony widzów.
Jak twierdzi Fest, w społeczeństwie niemieckim można obserwować "przesyt" tematyką dotyczącą Trzeciej Rzeszy. Mamy raczej zbyt wiele niż za mało informacji - powiedział. Zalew banalnych produkcji doprowadził do zagadania na śmierć tego tematu - ocenił.
Historyk przyznał, że film jako "inny rodzaj sztuki" "upraszcza" w porównaniu z książką wydarzenia. Dzięki temu oddziałuje jednak z większą siłą na świadomość ludzi. Widzowie wychodzą z kina w milczeniu, często bardzo zamyśleni. Jeżeli następnie sięgną jeszcze po jakąś książkę dotyczącą tych czasów, to mogę powiedzieć, że film osiągnął więcej, niż się spodziewałem - zauważył. Jego zdaniem, nauczyciele powinni przygotować uczniów do filmu o Hitlerze.
Fest ostro skrytykował "rytualizację" poczucia winy za hitlerowskie zbrodnie w Niemczech. Występując publicznie, każdy polityk wie, że musi powiedzieć na ten temat kilka słów. Takie wypowiedzi nie opierają się na świadomości winy. To zwykły rytuał, punkt programu, który trzeba odhaczyć - wyjaśnił. I Niemcy, i zagranica przyzwyczaiły się do tego rytuału - dodał. Uważam taką postawę za pozbawioną godności i śmieszną.
Zajmując stanowisko wobec dyskusji o tym, czy także Niemcy byli ofiarami drugiej wojny światowej, Fest nawiązał do historii swojej rodziny. Przypominał, że jego ojciec był przeciwnikiem Hitlera i był z tego powodu prześladowany. 38 osób z mojej rodziny zabito po wojnie, po 8 maja 1945 roku. Mieszkali nad Odrą. Zabili ich albo Rosjanie, albo Polacy. Czy to są ofiary? Ta debata jest absurdalna. Oczywiście, to są ofiary - powiedział. Dodał, że nie pozwoli nikomu odwieść się od tej oceny. Nie można odmawiać niewinnym Niemcom statusu ofiary - podkreślił.
78-letni historyk jest autorem licznych prac z historii Trzeciej Rzeszy. Do najbardziej znanych jego publikacji należy książka "Oblicze Trzeciej Rzeszy" (1963), biografie Hitlera i Alberta Speera oraz monografia o zamachu na Hitlera.
Jacek Lepiarz