Niemiecki dziennik: Polacy jak lunatycy zmierzają ku rafie
• "FAZ" przypomina wizytę Beaty Szydło w Berlinie
• "Polska prawica częściej używa antyzachodnich haseł"
• "Katastrofalna polityka oddalania się od UE"
14.02.2016 | aktual.: 14.02.2016 13:28
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w swoim niedzielnym wydaniu "FAS" powraca do wizyty premier Beaty Szydło w Berlinie; ostrzega Polaków, że wspierając antyzachodnie tendencje w UE, "jak lunatycy zmierzają w kierunku rafy".
"Polska premier Beata Szydło powiedziała przed swoją pierwszą wizytą w Berlinie, że z powodu 'błędów'" w polityce wobec uchodźców sytuacja w Niemczech 'wymknęła się spod kontroli'" - przypomina na wstępie autor komentarza - długoletni korespondent gazety w Warszawie Konrad Schuller. Słowa Szydło wpisują się w "chór antyzachodnich wypowiedzi, których częstotliwość rośnie od czasu dojścia do władzy prawicy w Polsce" - pisze Schuller.
Zdaniem autora takie wypowiedzi "utrudniają odrzucenie nieprawdziwego stereotypu o 'putinizacji' Polski". "Polska Kaczyńskiego różni się zasadniczo od Rosji Putina, ponieważ fundamentem władzy tego drugiego są korupcja, wojna i mord polityczny. Żadna z tych rzeczy nie występuje w Polsce, a pomimo tego istnieją podobieństwa. Należy do nich fala antyzachodnich emocji, które oba kierownictwa rejestrują, dają im pokarm i wzmacniają: Niemcy-Europa - poza kontrolą".
Schuller przyznaje, że ocena sytuacji na Zachodzie nie jest pozbawiona podstaw: "cały Zachód stracił z punktu widzenia Wschodu swój dawny blask".
"Europa rozdaje dziś tyle samo problemów, co pieniędzy, a Polska, Węgry, Słowacja poszukują własnych dróg" - stwierdza niemiecki dziennikarz dodając, że mowa jest o "regionalnej tożsamości" - w nawiązaniu do dawnej polskiej koncepcji Międzymorza.
Nowa tendencja "odwracania się" od UE jest wobec europejskiego kryzysu "tak zrozumiała, co katastrofalna" - ocenia autor komentarza.
"Europa przecieka i podczas gdy Polacy czy Węgrzy uciekają do szalup ratunkowych, chociaż przy pompach potrzebna jest każda para rąk, wokół Niemiec, Austrii i Holandii powstaje 'Klub Chętnych', który wobec braku koordynacji w całej UE biorą sprawy w swoje ręce" - czytamy w "FAS".
"Mini-Schengen" jest słowem wypowiadanym szeptem - zamknięty obszar ratunkowy - bez Wschodu" - wyjaśnia Schuller.
"Obie tendencje wzmacniają się wzajemnie. Im bardziej członkowie UE na Wschodzie chronią się przed kryzysem, odgradzając się, tym mocniej na Zachodzie ton będą nadawać ci, którzy ze swojej strony chcą odrzucić balast" - pisze komentator.
"Ten, kto uważa, że należy stać przy pompach, nie będzie chciał troszczyć się o tych, którzy będąc już w szalupach, odcinają linę" - ostrzega Schuller.
Jeżeli ulegnie rozbiciu solidarność, pod znakiem zapytania stanie nie tylko transfer unijnych pieniędzy na Wschód - czytamy w "FAS".
"Powróci także fundamentalne dla Zachodu pytanie: czy będziemy za siebie walczyć? Czy obowiązuje jeszcze zasada 'wszyscy za jednego', gdy coraz więcej krajów przy zasadzie 'jeden za wszystkich' bierze zwolnienie? - zastanawia się autor.
Schuller określa ten proces jako "lunatykowanie na powrót do XX wieku".
"Czy Angela Merkel odporna na Władimira Putina będzie rządzić wiecznie?" - pyta komentator.
"Czy można całkowicie wykluczyć, że jej następcy mogą uznać porozumienie z wielką Rosją za racjonalne wyjście - kosztem Polski i tych wszystkich krajów, które dawniej nazywane były okropnie 'Międzyeuropą'?" - pyta Schuller.
"Polscy narodowi konserwatyści nazwali swoich przeciwników, którzy do dziś stawiają na 'zmurszałą' Europę, 'lemingami'. Teraz szydzą z kontynentu, który dawał ostatnio ich krajowi bezpieczeństwo, i prowadzą Polskę w euforii śnionej suwerenności w kierunku rafy. Gdyby Putin miał tylko takich wrogów, nie potrzebowałby żadnych przyjaciół" - konkluduje Konrad Schuller na łamach niedzielnego wydania "FAS".