Niemiecki biskup o pedofilii: świat ma prawo powiedzieć Kościołowi pewne rzeczy
Jako Kościół głoszący prawdę, musimy spojrzeć prawdzie w oczy, nawet jeżeli jest to bolesne – mówi bp Stephan Ackermann, pełnomocnik Episkopatu Niemiec ds. nadużyć seksualnych w rozmowie z "Deutsche Welle".
30.03.2018 | aktual.: 30.03.2022 09:24
Deutsche Welle: Ile przypadków nadużyć seksualnych w Kościele katolickim w Niemczech jest do tej pory znanych?
Bp Stephan Ackermann: Trudno jest odpowiedzieć w odniesieniu do całych Niemiec, ponieważ nie ma żadnej centralnej statystyki. Właściwie możemy mówić tylko o przypadkach zgłoszonych nam przez ludzi składających wnioski o zadośćuczynienie. W ciągu ostatnich ośmiu lat było to około 1800 osób. Ta liczba odnosi się do dłuższego okresu, niektóre przypadki miały miejsce w latach 50. ubiegłego wieku. Szczerze powiedziawszy, jest to tylko ta ujawniona część. Część będąca jeszcze w utajeniu jest z pewnością większa.
O ilu sprawcach wiadomo?
Statystyki w tej sprawie prowadzą poszczególne diecezje i wspólnoty zakonne. Zleciliśmy projekt badawczy na ten temat, którego wyników spodziewamy się jesienią. Wtedy otrzymamy pewniejsze dane odnośnie do liczby sprawców.
Jak Kościół katolicki w Niemczech podchodzi do rozprawienia się z tymi przestępstwami?
Realizujemy cały szereg przedsięwzięć. Rozpoczęliśmy w roku 2010 r., organizując telefon zaufania, aby umożliwić ludziom pierwszy, prosty kontakt i by powstało miejsce, które mogłoby ich sprawy przekazać dalej. Dla ofiar było ważne, żeby móc opowiedzieć o bezprawiu, jakie je dotknęło jakiejś instytucji, archidiecezji czy zakonowi. Był to bardzo ważny moment, że powstała świadomość tego problemu i w mrok wpuszczono nieco światła.
Potem postanowiliśmy poprawić możliwości interwencji. Ustaliliśmy zasady postępowania i zachowania, kiedy zgłaszane są podejrzenia. Następnie chodziło o to, aby stworzyć szerszą bazę przedsięwzięć prewencyjnych.
Czy wcześniej ich nie było?
Prewencja była już przed rokiem 2010, np. w toku kształcenia młodych księży czy w pracy z młodzieżą, bo organizacje młodzieżowe w Niemczech zajmowały się tym tematem już wcześniej, ale oczywiście nie miało to tak szerokiego zakresu. Wydaliśmy ramowy regulamin prewencji i wyposażyliśmy w odpowiednie środki fundusz, by wspierać programy prewencji i szczególnie innowacyjne projekty.
Ale były też pieniądze dla ofiar. Czy temu bezprawiu można w ogóle w jakikolwiek sposób zadośćuczynić?
Z całą rozprawą związany jest także system świadczeń uznawczych. Przez materialne świadczenia, czyli wypłaty pieniędzy, chcemy pokazać osobom dotkniętym bezprawiem, że to, co się z nimi stało, zostało uznane przez Kościół. Nie możemy mówić o odszkodowaniach. Szkód czy cierpienia nie da się naprawić i nie można im zadośćuczynić, ale w ten sposób chcemy wyraźnie pokazać, że zostało to uznane za bezprawie. Jesteśmy oprócz tego gotowi finansować terapie, o ile nie można ich finansować inną drogą.
Czy można też ewentualnie mówić o rozpoznaniach odnośnie systemu, który umożliwił nadużycia?
Mamy nadzieję, że odpowiedzi na ten temat dostarczy szeroko zakrojony projekt badawczy. Chodzi w nim o to, by stwierdzić, czy w zakresie kościelnym są także elementy systemiczne. Ważną kwestią jest np. to, czy nadużyciom sprzyjały określone struktury albo brak świadomej odpowiedzialności u zwierzchników kościelnych. Jest to bardzo ważne pytanie wymagające odpowiedzi: jak duże są udziały systemiczne w całej tej problematyce w Kościele.
Ten temat jest jednak bardzo trudny, ponieważ podważa on wiarygodność Kościoła. Jest to przypuszczalnie także powodem, dlaczego w przeszłości wielu biskupów twierdziło: my to załatwimy miedzy sobą, żeby nie nadszarpnięta została reputacja Kościoła. Niestety od czasu do czasu po cichu dalej się tak mówi. Co powiedziałby ksiądz biskup takim biskupom?
Mogę tylko powiedzieć, że nie ma alternatywy wobec transparencji. Jako Kościół jesteśmy zobowiązani do prawdy i musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Także prawdzie, która jest mroczna, bolesna i przepełniona winą. O niszczeniu wiarygodności Kościoła należy mówić przede wszystkim w kontekście sprawców i braku odpowiedzialności u zwierzchników kościelnych, nawet jeżeli opinia publiczna w pierwszej chwili nie odbiera tego w ten sposób. Dopiero rozprawienie się z tym problemem jest początkiem procesu odzyskiwania wiarygodności i zaufania. Jest to wszystko bardzo trudne i bolesne, ale dla Kościoła jest to proces oczyszczenia i edukacji.
Jakie doświadczenia ma ksiądz biskup ze sprawcami? Jak wygląda perspektywa sprawców?
Krąg sprawców jest tak różny, jak różni są ludzie. Sprawcy z kręgów kościelnych nie są inni niż sprawcy z całej reszty społeczeństwa. Są sprawcy nie przyznający się do czynów i wypierający je ze swojej świadomości. Są tacy, którzy otwarcie przyznają się do tego, co robili i sami są sobą przerażeni. Spotkałem także sprawców, dla których wyzwoleniem było to, że wina, jaka na nich ciążyła, została ujawniona i doznali ulgi. Jest też wielu, którzy częściowo przyznają się do czynów, ale bagatelizują swoją własną winę.
Jak w takim przypadku traktuje Ksiądz Biskup tych sprawców?
Sprawcy muszą stawić czoła swojej winie i swojej odpowiedzialności. To jest naczelnym celem. Oczywiście, że w przypadku podejrzenia najpierw obowiązuje domniemanie niewinności, dlatego trzeba wszystko bardzo dokładnie zbadać. Lecz potem chodzi o to, by przejęli oni odpowiedzialność za swoje czyny. Stawiamy sprawę jasno: tam, gdzie ktoś dopuścił się przemocy na tle seksualnym, nie ma mowy, by spełniał on w dalszym ciągu normalne posługi duszpasterskiej np. w parafii.
W każdym przypadku musi zostać postawiona diagnoza psychologiczna, która daje prognozę ewentualnego dalszego zagrożenia. Jest to element ważny dla samych sprawców, pomagający im w lepszej samoocenie. Następny punkt: jak wygląda ewentualna akceptacja społeczna pracownika Kościoła, który stał się sprawcą. Jeżeli nie ma szans na to, że jego posługa będzie akceptowana przez wiernych, ponieważ ludzie jej nie przyjmą, ja jako biskup nie mogę tego kogoś już tam wysłać. Doświadczyliśmy tego, że tolerancja ze strony ludzi jest w takich przypadkach równa prawie zeru.
Czy w Niemczech są specjalne placówki dla takich sprawców, gdzie próbuje się z nimi rozpracować te przestępstwa?
Nie mamy żadnych wspólnych stałych ośrodków np. dla księży, którzy stali się sprawcami, jakie istnieją np. w Stanach Zjednoczonych.
Ksiądz biskup sam ma wciąż do czynienia z tymi straszliwymi czynami i z pewnością emocjonalnie nie pozostawiają one Księdza obojętnym. Jak ksiądz biskup sobie z tym radzi?
Muszę przyznać, że to, co słyszałem od ofiar, przekraczało moje wyobrażenia. Usłyszałem wiele straszliwych rzeczy i niemożliwe jest, żeby na to zobojętnieć. Wręcz przeciwnie, im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej jestem wrażliwy i rozzłoszczony. Pomagają mi rozmowy ze specjalistami, którzy już dłużej zajmują się tymi zagadnieniami i straumatyzowanymi osobami. Pomaga mi też moja duchowość. Cały ten temat w obcowaniu z ludźmi uczynił mnie wrażliwszym na kwestie subtelnych zależności i układów władzy.
Ksiądz biskup przyznaje, że temat ten księdza jeszcze bardziej uwrażliwił i nie ma mowy o żadnej rutynie. Czy były momenty i sytuacje, w których musiał ksiądz powstrzymywać łzy?
Najpierw zawsze jestem postrzegany jako przedstawiciel Kościoła i często sadza się mnie razem ze sprawcami na ławie oskarżonych. To trzeba po prostu znieść. Smutek i łzy pojawiają się w sytuacjach, w których jestem nieco lepiej chroniony, np. kiedy czytam relacje.
Także dla dziennikarzy temat ten jest trudny, ponieważ pisząc o tym bez odpowiedniej wrażliwości, powiększa się jedynie cierpienie ofiar. Jak księdza biskupa zdaniem powinno się we właściwy sposób mówić w mediach na ten temat?
Moim zdaniem najważniejsze jest przedstawienie prawdy. Równie ważne jest podchodzenie z respektem do wszystkich ofiar, osób odpowiedzialnych w Kościele i sprawców. Nie wolno robić z tego sensacji. I temat ten trzeba wciąż śledzić i drążyć. Nie dawać spokoju osobom odpowiedzialnym w Kościele i w społeczeństwie. Dla nas nie jest to zbyt przyjemne, ale ważne jest, żeby medialna opinia publiczna powracała do tego tematu i dociekała, co się dzieje dalej. Media masowe w tym temacie mają też pewną funkcję strażnika.
Czy skandale te nauczyły Kościół czegoś ważnego?
Moim zdaniem najważniejszą sprawą jest uwrażliwienie na sytuacje, w których chodzi o zaufanie i zależność. Istotne jest też, by Kościół nie stał się znów zamkniętym, hermetycznym systemem. Taki zwarty front i zamknięcie jest niedobre i niebezpieczne, ponieważ sprzyja wszelkim rodzajom nadużyć. Kościół powinien nie bać się przyjąć pomocy z zewnątrz. Jest to w myśl ustaleń drugiego Soboru Watykańskiego. Świat ma prawo powiedzieć Kościołowi pewne rzeczy i może nam pomóc. Nie jest przecież tak, że my mamy wszystko i nie potrzebujemy żadnych rad i sami możemy rozwiązać wszystkie problemy. Świat i ludzie, także niemający nic wspólnego z Kościołem, mogą w pewnych dziedzinach mieć dla nas ważne przesłania. Jesteśmy zdani na ich pomoc.
Rozmawiał Bartosz Dudek.
Bp. Stephan Ackermann, ordynariusz diecezji trewirskiej, jest pełnomocnikiem Episkopatu Niemiec ds. nadużyć seksualnych w środowisku kościelnym oraz kwestii ochrony dzieci i młodzieży.
Zobacz też:
Pięć lat od ujawnienia skandali pedofilskich w niemieckim Kościele. "Trzęsienie ziemi"
Niemcy: surowe kary kościelne dla księży-pedofilów
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl