Niemiecka prasa komentuje wystąpienie Powella
Niemiecka prasa ocenia, że środowe wystąpienie amerykańskiego sekretarza stanu Colina Powella w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nie stanowi zwrotu w konflikcie wokół Iraku.
06.02.2003 12:03
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa: "Wystąpienie Powella wykazało, że władca w Bagdadzie stanowi realne niebezpieczeństwo; zabiega on nadal o broń masowego rażenia, nie ma zamiaru rozbroić się, nie współpracuje z inspektorami ONZ i nie spełnia warunków postawionych przez Radę Bezpieczeństwa".
"Amerykański rząd nie zamierza pogodzić się z niebezpieczeństwem, które szczególnie po doświadczeniach 11 września oceniane jest jako nie do przyjęcia" - stwierdza komentator. Inni członkowie Rady Bezpieczeństwa nie podzielają jednak amerykańskiego poczucie zagrożenia i nie są przekonani, że problem Iraku jest "kwestią palącą" - dodaje.
"Silnego oporu przeciwko pogodzeniu się z wojną tylko dlatego, że zagrożenie dla świata jutro może stać się nieobliczalnie większe niż dziś, nie da się przezwyciężyć za pomocą kilku zdjęć satelitarnych" - czytamy w "FAZ".
Zdaniem komentatora, konflikt wokół Iraku będzie miał decydujący wpływ na prestiż Rady Bezpieczeństwa ONZ. "Ten, kto godzi się na ignorowanie rezolucji Rady Bezpieczeństwa, kto pozwala sobie grać na nosie, ten ryzykuje utratę znaczenia. Jest to argument knstytucjonalnej integralności. Autorytet Rady Bezpieczeństwa i jej polityczna odpowiedzialność w skali światowej zależą od tego, jak poważnie samą siebie traktuje" - stwierdza w konkluzji "FAZ".
Berliński "Tagesspiegel" pisze: "Kto teraz zamyka oczy przed wybiegami Saddama Husajna, tego nic już nie przekona. Do czasu przedstawienia dowodów, że jest inaczej, obowiązuje: Irak dysponuje biologiczną i chemiczną bronią. Reżim w Bagdadzie narusza też ciągle rezolucję Rady Bezpieczeństwa 1441".
"Decyzja o wojnie i pokoju nie stała się jednak w wyniku historycznego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ łatwiejsza" - zauważa komentator i wyjaśnia : "Niechęć, którą ludzie na całym świecie, także w Ameryce, odczuwają, kiedy myślą o wojnie, jest tylko w niewielkim stopniu uzależniona od dowodów, które wskazują na odrażające cechy reżimu w Bagdadzie. Tego, że Saddam jest brutalny i niebezpieczny, prawie nikt nie podważa. Spór dotyczy natomiast kwestii, czy koszty wojny - wraz z cywilnymi ofiarami i ciężarem obliczonej na lata okupacji - zrównoważą korzyści interwencji".
"Na to pytanie Powell nie mógł odpowiedzieć. Zwiększył natomiast presję na członków Rady Bezpieczeństwa. O konieczności i nieuchronności wojny nie przekonał ich. Jeszcze nie" - podsumował komentator "Tagesspiegla".
Lewicowy "Tageszeitung" zauważa natomiast: "Kto jeszcze ma wątpliwości i namawia do cierpliwego sprawdzenia (informacji przekazanych przez Powella) przez inspektorów, uważany jest albo za naiwniaka, albo za pożytecznego dla Bagdadu wariata. Musi liczyć się też z zarzutem, że oskarża USA o kłamstwo. Wystąpienie Powella nie przyniosło pod względem merytorycznym nic nowego, wywarło natomiast olbrzymią presję. Zbliżyliśmy się o krok do wojny". (aka)