Niemiecka gazeta: "w Warszawie pachnie wojną"
"Od wybuchu kryzysu na Ukrainie stosunki między Warszawą i Moskwą drastycznie pogorszyły się. Polska czuje się zagrożona" - pisze "Welt am Sonntag" w obszernym artykule "W Warszawie pachnie wojną".
17.02.2015 | aktual.: 17.02.2015 22:21
"Tak bezpośrednie sąsiedztwo jest dla nas nie lada wyzwaniem", przytacza "Welt am Sonntag" słowa polskiego ministra obrony Tomasza Siemoniaka. i.
"Ćwierć wieku temu Polska wyzwoliła się spod panowania sowieckiego imperium, jest w NATO, w UE" - pisze "Welt am Sonntag". Dodaje, że "Moskwa nie ma w Polsce nic do powiedzenia". Niemniej - jak pisze - mimo to, "Polacy jakoś nie mogą się pozbyć tych Rosjan".
Jak twierdzi gazeta, w stołecznych kafejkach i restauracjach można usłyszeć zdanie, że "wojna wisi w powietrzu". Przytacza też wyniki badań: ponad dwie trzecie Polaków uważa, że wojna na Ukrainie jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski.
Autor artykułu wspomina również o zmianie podejścia polskiego rządu: jeszcze kilka lat temu Warszawa zabiegała o poprawne stosunki z Moskwą; dziś "funduje sobie dyplomatyczną wojnę". W tym kontekście przypomniano m. in. incydent z samolotem, którym leciał szef rosyjskiego resortu obrony Siergiej Szojgu, wspomniano też sprawę płatności za użytkowanie placówek dyplomatycznych. "Na skali dyplomatycznych zjadliwości obydwie strony poruszają się na skraju dopuszczalnych granic" - twierdzi gazeta.
"Welt am Sonntag" uważa, że i w Polsce i w Niemczech w politycznych dyskusjach chętnie sięga się po analogie historyczne. Tyle, że obecnie skojarzenia te są bardzo różne. "Podczas, gdy niemiecki rząd swoimi stoickimi próbami porozumienia z Moskwą chciałby uniknąć drugiego 1914 roku, w Warszawie felietoniści, ale też członkowie rządu czują się jak w 1938, kiedy świat bezczynnie patrzył na zajęcie Czechosłowacji przez Hitlera".
"Welt am Sonntag" ocenia, że "największym projektem polityki zagranicznej Polski było w ostatnich latach związanie Ukrainy z UE, minionego lata Warszawa musiała ustąpić w zarządzaniu kryzysowym miejsca niemieckiej kanclerz". A to - jak czytamy - jest dla Polski - "sytuacja drażliwa".