Niemcy przyjeżdżają... śmiecić
Niemcy zacierają ręce, a my za jakiś czas obudzimy się z ręką w śmietniku! Od 1 maja - po wejściu do Unii Europejskiej - obowiązuje swobodny przepływ ludzi, towarów, kapitałów i śmieci. Przygraniczne gminy mają poważny kłopot z turystyką odpadową. Oszczędni Niemcy na terenie Polski pozbywają się uciążliwych odpadów i śmieci. Na swoim terenie musieliby zapłacić za ich wywóz i utylizację. U nas mogą pozbyć się odpadów taniej i praktycznie bezkarnie - pisze "Trybuna".
Pomagają im w tym polskie półlegalne i działające całkiem na dziko firmy. Na wschodnią stronę Odry trafia niepotrzebne zachodnim sąsiadom wyposażenie biur, mieszkań i garaży: stare meble, zużyty sprzęt agd, zniszczona odzież, buty, a nawet gruz budowlany. Po polskiej stronie powstały półlegalne lub działające na dziko firmy, które zawierają umowy z niemieckimi partnerami, np. domami starców, na podstawie których przyjmują obowiązek uprzątnięcia lokum zajmowanego przez zmarłą osobę. Stare rzeczy, o ile przedstawiają jakąkolwiek wartość, najpierw lądują na giełdzie staroci w Baczynie pod Gorzowem. Te, które są zbędne, lub nie znajdują kupca, trafiają na polskie wysypiska - podaje dziennik.
Podobnie postępują małe firmy budowlane (a są ich setki), które wyspecjalizowały się w remontach mieszkań w Berlinie i innych niemieckich miejscowościach. Sporą część odpadów budowlanych murarze zabierają ze sobą do Polski, gdy wracają na nocleg. Tylko w maju Lubuska Straż Graniczna nie wpuściła do naszego kraju 27 ciężarówek wypełnionych po brzegi śmieciami i rupieciami. "Z jednej strony mamy dyrektywy, by nie utrudniać przekraczania granicy, z drugiej musimy zapobiegać przypadkom wwożenia do Polski śmieci i odpadów bez zezwolenia. To jedno z głównych naszych zadań" - mówi Mariusz Skrzyński z Lubuskiej Straży Granicznej - informuje gazeta.
Kto kontroluje zamknięte, zaplombowane tiry, które mogą przewozić beczki lub kontenerki z odpadami niewidocznymi dla oka - pytam oficera? "Nikt. I w praktyce nie jest to możliwe. Straż graniczna po 1 maja nie może kontrolować ruchu towarowego. Obowiązują przepisy o swobodzie obrotu gospodarczego. Nasze przejścia graniczne przekracza w ciągu doby 10 tys. ciężarówek i ponad 30 tys. pojazdów osobowych lub dostawczych. Ponieważ widzimy zagrożenie, robimy wyrywkowe kontrole" - wyjaśnia Mariusz Skrzyński - pisze "Trybuna". (PAP)
Więcej: Trybuna - Turystyka odpadowa