Niemcy przygotowują się do wojny nowego rodzaju. Polska nadal jest bezbronna
Niemiecka armia odpiera dziesiątki tysięcy cyberataków miesięcznie. W odpowiedzi Berlin utworzył nowy rodzaj sił zbrojnych. W porównaniu z Niemcami i innymi cyberżołnierzami z NATO, Polacy wypadają blado Nadrobienie zaległości zajmie lata.
Minister obrony Niemiec Ursula van der Leyen oficjalnie utworzyła nowy rodzaj sił zbrojnych, który będzie równorzędnym partnerem dla lotnictwa czy wojsk lądowych. Nowe siły będą liczyć 13 500 żołnierzy. Dla porównania, niemiecki korpus piechoty morskiej ma 16 tys. ludzi, a całe lotnictwo to 28 tys. żołnierzy. Jednym z pierwszych zadań nowej formacji będzie ochrona zaplanowanych na wrzesień wyborów, które mogą stać się celem ataku z Rosji.
- Amerykanie wytyczyli nowy trend tworząc US Cyber Command za pierwszej kadencji Baracka Obamy – mówi Wirtualnej Polsce dr dr Andrzej Kozłowski, ekspert Cyberdefense24. – Korpus piechoty morskiej, siły lądowe, marynarka i lotnictwo mają własne oddziały do walki w cyberprzestrzeni, a Niemcy podążają tym tropem.
Obecnie każda licząca się armia posiada oddziały tego rodzaju. Rosjanie utworzyli wojska do operacji informacyjnych, których skuteczność poważnie niepokoi przywódców na Zachodzie. Australia, Wielka Brytania i USA przyznały się do prowadzenia cyberofensywy przeciwko Państwu Islamskiemu. Z kolei Holandia wprost poinformowała, że posiada zdolności ofensywne i gotowa jest ich użyć. Takie podejście demonstruje pewność siebie tego niespełna 17-milionowego kraju i ma odstraszać potencjalnych wrogów.
Traktat waszyngtoński, na podstawie którego powstało NATO, interpretuje się w sposób, który nakłada na sojuszników obowiązek utrzymywania sił w cyberprzestrzeni obok tradycyjnych rodzajów wojsk. Modelem może być tutaj mała Estonia, która specjalizuje się w wojnie tego typu.
Są pieniądze i pomysły, ale w różnych miejscach
W porównaniu z innym sojusznikami Polska wypada bardzo blado. – Mamy tu ogromne opóźnienia i nie jesteśmy liderem nawet w Grupie Wyszehradzkiej. Tutaj liderem są Czechy – mówi Kozłowski. - Polskie siły zbrojne nie posiadają ani doktryny ani strategii działań w cyberprzestrzeni.
Ekspert podkreśla, że MON planuje wydanie ok. 1 mld. zł na „pozyskanie zdolności” działania w cyberprzestrzeni. Możliwości prowadzenia takich operacji nie oznacza jeszcze opracowania strategii. Według niego dużym problemem nadal jest brak koordynacji między różnymi ministerstwami.
Przełomowy był raport z 2015 r., w który NIK zmiażdżyła administrację publiczną wykazując, że polska cyberprzestrzeń praktycznie nie jest chroniona. Autorzy raportu stwierdzili, że jednym z głównych problemów jest brak jednego ośrodka decyzyjnego koordynującego działania innych instytucji.
Ten problem nadal nie został rozwiązany. Obecny projekt strategii cyberbezpieczeństwa zakłada „dobrą współpracę między resortami”. Nie wiadomo jednak jak taka współpraca miałaby wyglądać. Poprzedni projekt wyraźnie nakładał na Ministerstwo Cyfryzacji obowiązek koordynacji działań na poziomie strategicznym, z czego się jednak wycofano.
- Minister Cyfryzacji Anna Streżyńska miała ambitne plany, ale w rok nie da się odrobić długoletnich zaległości – uważa Kozłowski. – Z jednej strony mamy Ministerstwo Cyfryzacji z wizją i bardzo ciekawymi pomysłami, ale bez pieniędzy na realizacją, a z drugiej strony jest MON, który ma środki, ale praktycznie nic nie wiemy na temat jego pomysłów, bo tymi informacjami po prostu się nie dzieli.
Problemy instytucjonalne, to jedynie część wyzwań. Tworząc nowy rodzaj wojsk nawet bogate Niemcy borykają się z wyzwaniami finansowymi. Do końca tego roku muszą przeprowadzić rekrutację 1 000 nowych żołnierzy i 800 administratorów. Tymczasem na rynku potencjalni kandydaci mogą liczyć nawet na 10-krotnie większe wynagrodzenia niż w wojsku.
