Niemcy. Polskie kłopoty niemieckiej prezydencji w UE
Praworządność w Polsce ma być tematem wrześniowego posiedzenia Rady UE kierowanej przez Niemcy. Ale znów zaczyna się trudna batalia o szczegóły reguły "pieniądze za praworządność".
Niemcy. Polskie problemy niemieckiej prezydencji UE
Niemiecki rząd przedstawił w tym tygodniu Parlamentowi Europejskiemu priorytety swego półrocznego przewodnictwa w Radzie UE. Minister ds. UE Michael Roth zapewniał europosłów o kontynuowaniu postępowań w ramach art. 7 wobec Polski i Węgier, a stan praworządności w obu krajach - jak dowiadujemy się nieoficjalnie w Brukseli - ma być już 22 września tematem dyskusji (bez formalnego "wysłuchania") unijnych ministrów w Radzie UE.
- Podczas październikowego posiedzenia Rady UE chcemy rozmawiać o pakiecie raportów o państwie prawa we wszystkich krajach UE, który we wrześniu po raz pierwszy przedstawi Komisja Europejska. W listopadzie przejdziemy do raportów o pięciu pierwszych krajach - dziś zapowiedziała minister sprawiedliwości Christine Lambrecht.
UE: Polska i Węgry miałyby prawo weta
Premierzy Mateusz Morawiecki i Viktor Orban już zaraz po szczycie przekonywali, że decyzje co do ostatecznego kształtu mechanizmu praworządnościowego pozostawiono do zatwierdzenia przez Radę Europejską. A skoro ta decyduje przez konsensus, to Polska czy Węgry miałyby prawo weta. Ale szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz szef Rady Europejskiej Charles Michel tłumaczyli, że decyzje będą podejmowane większością głosów krajów Unii.
Przeczytaj także: Szok na Słowacji: dwa uniewinnienia w sprawie zabójstwa Kuciaka
Na szczycie ustalono, że do zatwierdzenia wniosków Komisji Europejskiej o wstrzymanie funduszy trzeba by większości kwalifikowanej w Radzie UE (ministrowie krajów Unii), czyli 15 z 27 krajów UE obejmujących co najmniej 65 proc. ludności Unii. To byłoby - już mocno skrytykowane przez Parlament Europejski - osłabienie pierwotnego projektu, który zakładał niemal automatyczne wdrażanie wniosków o zawieszenie wypłat, bo do ich zablokowania trzeba by większości kwalifikowanej.
UE: Polska testuje von der Leyen
Komisja Europejska powinna w najbliższych tygodniach przedłożyć zmodyfikowany projekt w tej sprawie, który w głosowaniach większościowych powinna zatwierdzić Rada UE i Parlament Europejski. Już pod koniec sierpnia szefowie czterech frakcji obejmujących łącznie ok. 70 proc. europosłów przypomnieli we wspólnym piśmie do Angeli Merkel i Ursuli von der Leyen swe postulaty mocnego uwarunkowania praworządnościowego (w tym z pierwotnym systemem głosowania). I ostrzegli, że bez sfinalizowanego rozporządzenia w tej sprawie nie będzie zgody PE na budżet UE.
Przeczytaj także: UNICEF: Co czwarte dziecko w Niemczech jest niezadowolone z życia
Minister Roth podczas dyskusji w europarlamencie namawiał Komisję Europejską do korzystania z postępowań przeciwnaruszeniowych (ich finałem jest skarga do TSUE) w kontekście praworządności. Tyle, że rząd Mateusza Morawieckiego w czerwcu odrzucił zastrzeżenia Komisji Europejskiej co do "ustawy kagańcowej", a jej prawnicy również już przed wakacjami stwierdzili, że Polska nie w pełni wykonuje decyzję TSUE co do zamrożenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
- Wygląda na to, że Warszawa wciąż testuje von der Leyen. Dlatego we wrześniu należałoby dać jasny sygnał, że są granice - przekonywał nas już przed miesiącem wysoki urzędnik UE. Niewykluczone, że von der Leyen zdecyduje się na unik, czyli kolejne pismo do Warszawy z prośbą o wyjaśnienia co do SN.