ŚwiatNiemcy: po wydarzeniach w Kolonii dyskusja o imigracji

Niemcy: po wydarzeniach w Kolonii dyskusja o imigracji

• Wytypowano pierwszych podejrzanych w związku z napaściami w Kolonii

• Sprawa ta zaostrzyła dyskusję o polityce migracyjnej

• 106 kobiet z Kolonii i 53 kobiety z Hamburga zgłosiło zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa

• Ofiary mówią o sprawcach pochodzenia arabskiego

Niemcy: po wydarzeniach w Kolonii dyskusja o imigracji
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Oliver Berg

Po serii napaści seksualnych na kobiety w Kolonii niemiecka policja wciąż szuka sprawców. Wytypowano już kilku podejrzanych. Cała sprawa zaostrzyła dyskusję na temat polityki migracyjnej w Niemczech.

Niemieckie władze apelują, aby nie oskarżać uchodźców o wydarzenia z nocy sylwestrowej. Sprawcy napaści seksualnych wciąż nie zostali bowiem zidentyfikowani. Do aresztu trafiło jedynie dwóch kieszonkowców, którzy okradali ludzi w centrum w Kolonii. W Niemczech coraz głośniej mówi się jednak o konieczności szybszego wydalania uchodźców, którzy wejdą w konflikt z prawem. Minister sprawiedliwości Heiko Maas przyznał, że deportacje byłyby możliwe nawet w czasie trwającego postępowania azylowego.

Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, w tym dwóch gwałtów, złożyło dotychczas 106 kobiet z Kolonii i 53 kobiety z Hamburga, gdzie miały miejsce podobne incydenty. Trzy czwarte zgłoszeń dotyczy napaści seksualnych. Ofiary mówią o sprawcach pochodzenia arabskiego. Kilkadziesiąt podobnych zgłoszeń zanotowano także w Hamburgu.

W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia grupa ponad 1 tys. mężczyzn, według policji "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej", zebrała się w okolicach dworca głównego w Kolonii i znajdującej się nieopodal kolońskiej katedry. Młodzi mężczyźni obrzucali petardami innych uczestników zabawy pod gołym niebem.

Z tłumu wyodrębniały się mniejsze grupy, które osaczały kobiety, napastowały je, a następnie okradały.

Szef związku zawodowego policjantów w Nadrenii Północnej-Westfalii Arnold Plickert powiedział, że napastnicy pochodzili z krajów arabskich i północnoafrykańskich. Jak wyjaśnił, grupy napastników liczące kilkadziesiąt osób otaczały swoje ofiary, uniemożliwiając policji szybką interwencję.

Do podobnych zajść, choć na mniejszą skalę, doszło w Hamburgu.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere skrytykował policję za opieszałość. - Policjanci zniknęli, po czym doszło do incydentów, a teraz czeka się na zawiadomienia o przestępstwie. Policja nie może tak pracować - powiedział minister. Policja w Kolonii poinformowała o wydarzeniach z dwudniowym opóźnieniem.

Kolońska policja przyznała, że zbagatelizowała początkowo skalę zagrożenia. Prezydent (komendant okręgowy) policji Wolfgang Albers wykluczył jednak możliwość swojej dymisji. - W tej sytuacji jestem tutaj potrzebny - powiedział funkcjonariusz. Jaeger zobowiązał kolońską policję do sporządzenia do końca tygodnia szczegółowego raportu.

Niemiecka policja podkreśla, że na razie nie ma żadnych dowodów na to, że wśród napastników znajdowali się uchodźcy.

Minister sprawiedliwości Niemiec Heiko Maas nie wykluczył, że za napaści w Kolonii i Hamburgu mogą być odpowiedzialne powiązane ze sobą zorganizowane grupy przestępcze.

Premier Bawarii Horst Seehofer wezwał do surowego ukarania sprawców. Wcześniej oburzenie "wstrętnymi napaściami seksualnymi" wyraziła kanclerz Angela Merkel. Podkreśliła, że konieczna jest zdecydowana reakcja państwa prawa. - Trzeba uczynić wszystko, by ustalić wszystkich sprawców tak szybko, jak to tylko możliwe, i ukarać ich bez względu na ich pochodzenie - powiedziała Merkel.

Niemieckie media krytykowane są za spóźnione poinformowanie opinii publicznej o zajściach w Kolonii. Drugi program telewizji publicznej ZDF przyznał, że nieuwzględnienie tego wydarzenia w głównym wydaniu wiadomości w poniedziałek było błędem. Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zwrócił uwagę, że jeszcze we wtorek pierwszy program telewizji publicznej ARD na swojej stronie internetowej pomijał fakt, że domniemanymi sprawcami byli obcokrajowcy.

Incydenty w Kolonii oraz Hamburgu doprowadziły do zaostrzenia toczącej się w Niemczech od miesięcy dyskusji o polityce migracyjnej rządu Merkel. Krytycy pani kanclerz domagają się ograniczenia liczby osób wpuszczanych do kraju, deportowania obcokrajowców wchodzących w konflikt z prawem czy też wręcz zamknięcia granic. Zwolennicy polityki "otwartych drzwi" ostrzegają, by nie "potępiać w czambuł wszystkich uchodźców".

W zeszłym roku do Niemiec przyjechało co najmniej 1,1 mln imigrantów. Władze Bawarii podały, że od początku br. niemiecką granicę w Bawarii przekracza dziennie 3 tys. osób poszukujących schronienia i pracy. Seehofer domaga się ograniczenia liczby imigrantów do 200 tys. rocznie. Merkel jest przeciwna takiemu limitowi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (245)