ŚwiatNiemcy nie lubią Niemców, ale tylko tych ze Szwabii

Niemcy nie lubią Niemców, ale tylko tych ze Szwabii

Niemiecka ksenofobia? Istnieje. I to nie tylko w wykonaniu neonazistów. I nie tylko wobec cudzoziemców. W Berlinie szczególnie nielubiani są Szwabowie.

Niemcy nie lubią Niemców, ale tylko tych ze Szwabii
Źródło zdjęć: © AFP | Odd Andersen

14.01.2013 | aktual.: 14.01.2013 20:12

Burzę rozpętał Wolfgang Thierse, wiceprezydent Bundestagu i polityk lewicowej SPD. W wywiadzie dla dziennika Berliner Morgenpost i tygodnika Spiegel, Thierse skrytykował Szwabów - pochodzących z Badenii-Wirtembergii i Bawarii - nowych migrantów w Berlinie. - Życzyłbym sobie, by Szwabowie w końcu pojęli, że są w Berlinie, a nie w swoim małym miasteczku z obowiązkowym Kehrwoche (tydzień, w którym każdy z lokatorów sprząta klatkę schodową domu - red.) - powiedział w wywiadzie dla dziennika "Berliner Morgenpost". - Młodzi przyjeżdżają do Berlina, bo tu jest kolorowo, multikulturowo i fascynująco - mówi Thierse. - A po krótkim czasie chcą mieć tu tak, jak u siebie - dodaje. To w Berlinie nie przejdzie, przekonuje polityk.

Rodowity Berlińczyk, to wymierający gatunek

Co konkretnie oburzyło polityka? A to, że w piekarni w swojej dzielnicy, Prenzlauer Berg, coraz częściej nie oferuje się mu Schrippe, tylko Wecke. Jedno i drugie określenie oznacza bułeczkę, pierwsze w dialekcie berlińskim, drugie w szwabskim. Zamiast berlińskiego Pflaumenkuchen sprzedawane jest Pflaumendatschi (oba oznaczają placek śliwkowy). - Czuję się w obowiązku bronić naszego dialektu - deklaruje Thierse. Berlińskość jest ze stolicy wypierana przez migrantów, wprowadzających obce zwyczaje, przekonuje.

- Jako jeden z nielicznych rdzennych mieszkańców, powinienem chyba znaleźć się pod ochroną, jako wymierający gatunek - stwierdził Thierse. Jak twierdzi, od zjednoczenia Niemiec 90 procent jego sąsiadów wyprowadziło się, "wypartych przez nowych mieszkańców Berlina".

Jego słowa wywołały oburzenie. Po wywiadzie dostał ponad 3000 maili z krytyką, a nawet groźbami. "Gdyby słowo zastąpić słowem , albo , wypowiedź Thiersa uznana byłaby za rasistowską" - napisał czytelnik "Spiegla". Unijny komisarz ds. energii Günther Oettinger (CDU)
stwierdził, że "bez Szwabów w Berlinie żyłoby się dużo gorzej. Bo właśnie oni wpłacają do budżetu dużą część pieniędzy, który trafiają do Berlina, jako dofinansowanie dla biedniejszych landów". A firma farmaceutyczna ze Szwabii podarowała Thiersowi prenumeratę "Schwabische Zeitung", by dowiedział się coś o landzie tych, których krytykuje.

W odpowiedzi na krytykę Thierse zapewnia, że nie jest wrogiem Szwabów, a nawet "zdarza mu się jeść szwabskie dania w kantynie Bundestagu". Co roku spędza też wakacje w Badenii-Wirtembergii, która obejmuje część Szwabii. Polityk tłumaczy, że jego wypowiedź była ironiczna i dziwi się, że nikt tej ironii zauważył. - Berlińczycy mają jednak większe poczucie humoru - dodał Najazd prowincji na stolicę

Tyle tylko, że Wolfgang Thierse nie zapoczątkował wojny, tylko otwarcie powiedział to, co wielu mieszkańców stolicy myśli. Od czasu zjednoczenia Niemiec i samego Berlina, w stolicy osiedlił się sporo nowych mieszkańców. W dużej części byli to przybysze z zachodnich landów, którzy pracowali w otwierających w Berlinie siedziby dużych firmach - młodzi i dobrze zarabiający. Osiedlali się głównie w centrum i w Prenzlauer Berg, dzielnicy wschodniego Berlina, zamieszkałej wcześniej przez robotników, studentów i artystów.

Po zjednoczeniu liczne kamienice w dzielnicy Prenzlauer Berg zostały sprzedane, bądź wróciły do spadkobierców dawnych właścicieli. Zostały wyremontowane, a czynsze znacznie podniesione. Dla dawnych mieszkańców stały się powodem wyprowadzki. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych w dzielnicy nastąpiła wymiana prawie połowy z blisko 150 tysięcy mieszkańców. Nowi mieszkańcy przyjechali z Bawarii, Badeni-Wirtembergii, ale też Nadrenii czy Hamburga. Szwabów jest wśród migrantów stosunkowo mało - co roku osiedla się ich w stolicy około 8 tysięcy, wobec kilkunastu tysięcy z Brandenburgii, czy Nadrenii. Ale to właśnie Szwabowie, z racji wyróżniającego się dialektu, stali się synonimem zmiany i celem niechęci.

Szwab - to już wyzwisko

Określenie "Szwab" stało się w Prenzlauer Berg niemal wyzwiskiem. Od kilku lat w dzielnicy działa akcja "Totaler Schwaben Hass", w tłumaczeniu: totalna nienawiść wobec Szwabów, w skrócie TSH. W dzielnicy pojawiają się na murach, ulotkach i plakatach sygnowane tym inicjałem, ksenofobiczne hasła, m.in. "Szwabowie wynocha", czy "Nie kupuj u Szwaba", kojarzące się z hitlerowskim "Nie kupuj u Żyda". Autorzy TSH są nieuchwytni. W zeszłym roku policja złapał podpalacza, który podpalił wózek dziecięcy na korytarzu jednego z domów mieszkalnych w dzielnicy. Podczas przesłuchania przyznał, że kierowała nim nienawiść do "Szwabów".

Co się nie podoba? Drobnomieszczaństwo i konserwatyzm. Wśród "starych" mieszkańców krążą opowieści o knajpkach, które zamknięte zostały po skargach Szwabów, nieprzyzwyczajonych do nocnych imprez. Albo wprowadzanie "tygodni sprzątania" rodem z Badenii, kiedy każdy z mieszkańców musi dbać o czystość na klatce. Do tego dochodzi stereotyp "bogatego Szwaba", snoba z dwoma samochodami. W zasadzie chodzi, więc o walkę niekonwencjonalnego, luzackiego, ale też biednego Berlina, z konserwatywnym, mieszczańskim i bogatym Zachodem.

To, co przez lata pozostawało tajemnicą Berlina, po wypowiedzi Wolfganga Thierse stało się sprawą ogólnopaństwową. Co ciekawe, sam Thierse nie jest rodzonym berlińczykiem. Polityk urodził się we Wrocławiu w 1943 r., a po wojnie przez kilka lat mieszkał i uczył się w Turyngii. Znany jest głównie z bezprecedensowej walki przeciw neonazistom. Teraz, jak zarzuca mu wielu Niemców, szczególnie z Badenii-Wirtembergii, sam używa haseł skrajnej prawicy. Tyle, że wobec współobywateli z południa.

Z Berlina dla WP.PL Agnieszka Hreczuk

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (435)