Niemcy. Lipsk po zamieszkach. Trzy dni gwałtownych starć
Premier Saksonii Michael Kretschmer ostro skrytykował zamieszki w Lipsku i postawę atakujących policję. Przez trzy kolejne noce Lipsk był sceną gwałtownych starć ulicznych. Ich przyczyną było wykwaterowanie przez policję dzikich lokatorów z dwóch zajętych przez nich domów.
Premier Saksonii Michael Kretschmer (CDU) potępił wybuch ulicznych zamieszek w Lipsku i odmówił ich uczestnikom reprezentowania jakichkolwiek interesów politycznych.
W audycji "Raport z Berlina", nadawanej w pierwszym programie niemieckiej telewizji publicznej ARD, Kretschmer oświadczył, że są oni "zwykłymi chuliganami i kryminalistami, którzy ukrywają się za wysuwanymi przez siebie żądaniami politycznymi".
Zdaniem premiera Saksonii ludzie ci, z których wielu pochodzi także spoza Lipska, w rzeczywistości mieli na celu przede wszystkim doprowadzenie do starć ulicznych z siłami porządkowymi, na czym ucierpieli także spokojni mieszkańcy miasta. Kretschmer podkreślił, że Saksonia, Lipsk, prokuratura i policja "wyślą jasny sygnał, że nie dopuszczą do takich wydarzeń".
Bartosz Arłukowicz o słowach Rzecznika Praw Dziecka: o czym ci ludzie śnią, co mają w głowach?
Niemcy. Politycy ostro potępiają uczestników zamieszek
Sekretarz generalny CDU w Saksonii Alexander Dierks zażądał zawiązania "szerokiej koalicji przeciwko lewicowemu ekstremizmowi". Jak napisał na Twitterze, "wreszcie musi być widoczna zgoda, że Lipsk nie zamierza stać się stolicą lewackich awanturników".
Przeciągające się nocne zamieszki w stolicy Saksonii potępili także politycy z innych partii. Rzecznik lipskiego oddziału partii Zielonych Matthias Jobke oświadczył, że protestujący, uciekający się do aktów przemocy wobec policjantów, "oddali niedźwiedzią przysługę" słusznej i ważnej dyskusji w sprawie nadmiernie wysokich i czynszów i licznych pustostanów w mieście.
Przewodniczący saksońskiego oddziału partii FDP Frank Mueller-Rosentritt zażądał "zajęcia twardego i konsekwentnego stanowiska wobec lewackich awanturników".
Niemcy. "Nie na tym polega dyskusja o głodzie mieszkaniowym"
Burmistrz Lipska Burkhard Jung z SPD w ostrych słowach wypowiedział się o użyciu przemocy wobec policjantów. Skrytykował przy tym, że uzasadniona dyskusja o pustostanach w mieście i wysokich czynszach żądanych przez właścicieli lokali do wynajęcia "mocno ucierpiała wskutek ich zajmowania przez dzikich lokatorów i gwałtownych zamieszek ulicznych".
W Lipsku dyskusja ta toczy się od miesięcy z coraz większym natężeniem i stale rosnącymi emocjami. W ciągu ostatnich 10 lat miastu przybyło sto tysięcy nowych mieszkańców. W porównaniu z Berlinem czy Monachium czynsze w Lipsku są stosunkowo niskie, ale w ciągu minionej dekady wzrosły o 42 proc. Obecnie za metr kwadratowy w nowym budownictwie trzeba zapłacić ponad 10 euro, do czego dochodzą niebagatelne koszty dodatkowe.
Przed dwoma tygodniami squatersi z inicjatywy "Zająć Lipsk" ("Leipzig besetzen") opanowali niezamieszkany i stojący samotnie budynek we wschodniej części miasta przy ulicy Ludwigstrasse 71. Dzicy lokatorzy oświadczyli, że nie będą prowadzić żadnych rozmów z przedstawicielami władz Lipska. W środę zostali wykwaterowani przez policję.
W piątek squatersi opanowali na krótko jeden z budynków w dzielnicy Connewitz, znanej z silnej reprezentacji młodych ludzi o skrajnie lewicowych postawach, z którego także usunęła ich siłą policja. W nocy z czwartku na piątek doszło do pierwszych protestów i zamieszek, które w następnych dniach przybrały na sile.
W sobotę wieczorem demonstranci obrzucili w Connewitz policjantów kostką brukową, kamieniami i petardami. Dwóch policjantów odniosło obrażenia. Policja rozwiązała wiec z udziałem około 500 uczestników, wobec 15 osób wszczęto śledztwo z podejrzenia o zakłócenie porządku publicznego, umyślne uszkodzenie mienia i stawianie oporu policjantom.
Niemcy. Protesty przeciwko wykwaterowaniu squatersów
Na krótko przed północą policja rozwiązała dwa kolejne, spontanicznie zorganizowane wiece z udziałem około 60 osób, które protestowały w ten sposób przeciwko wcześniejszemu zatrzymaniu przez policję pewnej liczby demonstrantów. Zamieszki przybrały wtedy na sile. Demonstranci podpalili kilka śmietników i policyjny radiowóz.
W dzielicy Connewitz zatrzymali tramwaj i pokryli go graffiti. Niebezpieczeństwo groziło pilotowi policyjnego helikoptera, który został przejściowo oślepiony promieniem laserowym podczas akcji. W tej sprawie toczy się odrębne dochodzenie. Na razie trudno jest oszacować szkody materialne wywołane zamieszkami, ale są one znaczne.
Komendant policji w Lipsku Torsten Schultze nazwał uczestników starć z policją "oczywistymi lewicowymi ekstremistami", znanymi z brutalności i determinacji podczas ulicznych zamieszek. Podkreślił, że dzięki dobremu wyposażeniu policji w osobisty sprzęt ochronny podczas starć tylko 11 policjantów odniosło lekkie obrażenia. Jego zdaniem mogło być gorzej, ponieważ protestujący atakowali w ciemnościach i z zaskoczenia, nie przebierając w środkach. Oznacza to, że byli gotowi nawet do popełnienia morderstwa, podkreślił Schultze.
Minister spraw wewnętrznych Saksonii Roland Woeller z CDU zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji i zażądał wprowadzenia ostrzejszych kar dla demonstrantów wdających się w bijatykę z policją. W tej chwili wynosi ona do trzech miesięcy aresztu. Woeller uważa, że powinno się ją podnieść do pół roku więzienia.
(DPA, AFP, RTR/jak)
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl