Niebyt Rosji w Europie to klęska dla Polski
Historię trzeba pisać tak, żeby dało się z nią żyć - w Polsce wciąż trudno przyswoić tę myśl Haydena White'a, zwłaszcza gdy chodzi o historię Polaków i Rosjan. Wciąż zapominamy, że spory o nią, to co najwyżej, instrument polityki a nie jej podstawa. I że w sprawie Katynia stawka jest większa niż nasza urażona godność - rzecz idzie o być albo nie być Rosji w Europie. "Nie być" - oznacza klęskę przede wszystkim dla nas.
07.04.2010 | aktual.: 07.04.2010 14:40
Wyznawcy rodzimego masochizmu, ci od lasów spod Smoleńska, ale też od "przemilczanych ludobójstw" i muzeów narodowych samobójstw - nie dadzą nam zapomnieć, że to Oni (Rosjanie, Niemcy, Ukraińcy...) Nas, Polaków więzili, wywozili, gwałcili, mordowali (niepotrzebne skreślić). Mówiąc o masochistach, nie mam na myśli autentycznych ofiar - przypadkiem ocalałych z tej czy innej rzezi bądź rodzin pomordowanych. Chodzi o tych, którzy siedemdziesiąt lat po wojnie wciąż mówią o tragediach z przeszłości w kategoriach starcia narodów - w którym Polacy zawsze mieli rzekomo być ofiarą agresji silniejszych. Tak jakbyśmy sami nie wyrzynali Ukraińców w Pawłokomie, Żydów w Kielcach i Jedwabnem czy Niemców w Łambinowicach.
Nie chodzi oczywiście o to, abyśmy, ze względu na polskie winy, zapomnieli, że na rozkaz sowieckiego Biura Politycznego żołnierze NKWD zabili i zakopali do dołów 20 tysięcy ludzi - członków elity II RP. Ale gra nie toczy się o to, czy Rosja się "przyzna" albo "przeprosi" (winę uznał Gorbaczow, przeprosił Jelcyn), ani nawet czy Putin przekaże nam słynną "listę białoruską", uklęknie a może pocałuje Tuska w rękę. Stawką w grze o Katyń jest to, jaką opowieść o własnej historii Rosjanie zdecydują się uznać a państwo rosyjskie - dać jej placet. A od tego (nie tylko od cen gazu) może zależeć, czy Rosja stanie się częścią politycznej Europy.
O fakty nikt się nie spiera. Kremlowi zdarza się oczywiście - głównie na użytek wewnętrzny - wysyłać sprzeczne sygnały. Np. jakiś generał z lekką demencją ogłosi, że w Charkowie i Miednoje mordowali Niemcy a Jelcyn uznał winę ZSRR, bo przekupili go amerykańscy Żydzi i Polacy. Mimo to, w kwestii Katynia rosyjscy politycy głównego nurtu ostatnio trzymają się rzeczywistości - przyznaje to nawet Anne Appelbaum, którą o sympatię do Rosji i Putina naprawdę trudno posądzić.
Pozostaje nam kwestia interpretacji zdarzeń - takiej, którą przełkną obie strony i która pomieści się w europejskich wyobrażeniach na temat wspólnej tożsamości. Możliwości w zasadzie są dwie. Pierwsza - to opowieść o zbrodni wielkoruskiego szowinizmu na narodzie polskim. Zgodnie z nią to Rosjanie mordowali polską elitę, aby tym łatwiej przywrócić dawne panowanie Imperium nad Krajem Przywiślańskim. A druga interpretacja? Polska elita została zlikwidowana przez stalinowski reżim jako potencjalny wróg klasowy. Katyń to zatem zbrodnia państwa totalitarnego, które życie własnych obywateli ceniło równie nisko co obcych.
Co ciekawe, polska prawica (m.in. w osobie prezydenta Kaczyńskiego) skłania się ku pierwszej opowieści. Bo choć "czerwony" też groźny, to lepiej sprawdza się pod postacią niewidzialnego Układu. Za to "ruski" służy wciąż za wroga z krwi i kości.
Problem w tym, że prywatne demony prezesa, względnie prezydenta Kaczyńskiego nie dają się pogodzić z żadną dającą się pomyśleć wizją rosyjskiej pamięci, która pomieściłaby się w zbiorowej opowieści Europy o własnej historii. A pomysł, że to nie tyle totalitarne państwo sowieckie, co rosyjski nacjonalizm odpowiada za śmierć Polaków w Katyniu, w zasadzie zrównuje winę Rosjan z winą Niemców.
Tymczasem mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, wielkiego zwycięstwa Rosjan, ramię w ramię walczących z innymi narodami ZSRR przeciwko zbrodniczej ideologii faszystowskiej - to dziś w zasadzie jedyny naprawdę pozytywny wyznacznik ich tożsamości. Zwycięstwo nad faszyzmem to też jeden z niewielu mitów, jakie łączą większość narodów UE i Rosjan (a także Białorusinów, Ukraińców...). To również mit, który może "dopełnić” filar dzisiejszej tożsamości Zachodu - pamięć o Zagładzie, dobudowując doń narrację heroiczną o wspólnej walce z największą patologią nowoczesnej cywilizacji.
Nie możemy zapomnieć o Katyniu jako zbrodni totalitaryzmu - rozliczenie Rosji z własną historią to oczywisty warunek jej politycznego akcesu do Europy. Bo jej fundament to właśnie radykalna samokrytyka dawnych błędów. Europa Zachodnia definiuje swą tożsamość przez pamięć o wojnach, kolonializmie, niewolnictwie, Zagładzie, rasizmie, wypędzeniach. Także Rosjanie muszą zaakceptować fakt, że stalinizm był ustrojem zbrodniczym, który ma na koncie miliony ofiar - przede wszystkim rosyjskich i ukraińskich, a przy okazji polskich, czeczeńskich, tatarskich czy białoruskich.
Dzielony los ofiar totalitaryzmu, braterstwo broni naprzeciw III Rzeszy - to sensowna, polska propozycja wspólnej "opowieści". Nie wiemy czy Rosja ją przyjmie, ale spróbować trzeba - silna UE i Rosja potrzebują wspólnej tożsamości i wspólnych mitów.
A co, jeśli zostanie sam gaz i rurociągi? Niemcy i Włochy przeżyją, Rosja też przeżyje. A Polska? No cóż, jak mawiano niegdyś w Petersburgu, kurica nie ptica, a Polsza...
Michał Sutowski (Krytyka Polityczna) dla Wirtualnej Polski