Niebezpieczeństwa "tulipanowej rewolucji"
Mimo że zachód z zadowoleniem przyjął kirgiską "tulipanową rewolucję", kraj będzie musiał zmierzyć się teraz z pewnymi niebezpieczeństwami - pisze brytyjski "The Times".
25.03.2005 | aktual.: 25.03.2005 07:11
Pierwszym z nich są, według dziennika, islamscy ekstremiści, którzy mogą chcieć zagospodarować powstałą po przewrocie polityczną "próżnię". Ponadto Moskwa, po gruzińskiej "rewolucji róż" i ukraińskiej "pomarańczowej rewolucji", może dojść do wniosku, że stoją za nimi kraje zachodnie, które dążą do ograniczenia jej wpływów - obawia się korespondent gazety.
Po trzecie, pisze "The Times", "tulipanowa rewolucja" może sygnalizować powszechny kryzys władzy w regionie. Przy panującym tam ubóstwie, stale powiększającej się przepaści między bogatymi i biednymi oraz konfliktach na tle etnicznym może to doprowadzić do niepokojów społecznych i chaosu.
Dziennik podkreśla, że Kirgistan to miejsce krzyżowania się interesów nie tylko Rosji, ale i graniczących z nim Chin oraz USA, które mają tam swoje bazy wojskowe. Z tego względu te trzy kraje powinny współpracować, aby pomóc Kirgistanowi przejść przez czas zmian.
W tym procesie "The Times" widzi miejsce także dla kirgiskich polityków opozycyjnych. W sytuacji, gdy demonstrantów łączyło "niewiele poza pragnieniem zmiany", politycy muszą teraz "studzić gorące głowy, dystansować się od wpływów islamistów i upewnić się, że Kirgistan zrobił krok w kierunku prawdziwej demokracji".