"Nie" źle odczytało dyski?
Dokumenty zawarte na ukradzionych dyskach z
MSZ "absolutnie" nie pozwalają na formułowanie oceny, że Polska od wielu lat prowadzi politykę wasalną wobec USA, jak twierdzi
wtorkowe "Nie" - oświadczył wicedyrektor departamentu
systemu informacji MSZ Jarosław Drozd.
Według niego twierdzenie, zawarte w artykule tygodnika "Nie", jest wyrazem indywidualnych poglądów autora artykułu lub linii redakcji i jest zbieżne z poglądami głoszonymi publicznie przez redaktora naczelnego tej gazety. "To jest indywidualny wniosek w duchu wańkowiczowskiego chciejstwa" - powiedział Drozd.
Najnowsze "Nie" publikuje ciąg dalszy artykułu "Cimoszewicz obnażony", czyli "kolejną dawkę" dokumentów z komputerowych dysków ukradzionych z MSZ i zakupionych przez redakcję.
W artykule zawarto tezę, że Polska prowadzi "wieloletnią politykę wasalną wobec USA". "Zmieniały się rządy i zmieniali się ministrowie spraw zagranicznych. Nie zmieniała się klęcząca pozycja Polski (...). Kwity sporządzone w latach 1994-2004 nie pozostawiają złudzeń. Nie jest to związek oparty na partnerstwie czy dwustronnym zaufaniu. Nasza miłość do jankesów jest ślepa i jednostronna, a na związku korzysta tylko jedna strona" - czytamy w tygodniku.
Z artykułu wynika, że w 1995 r. podpisaliśmy z USA umowę o ochronie wojskowych informacji niejawnych oraz umowę o wymianie danych naukowo-technicznych; w tym samym roku Polska przekazała USA listę amerykańskiego sprzętu obronnego, który chcielibyśmy zakupić. Na tej liście znalazły się m.in. samoloty F-16. "Ton tych dokumentów nie pozostawia złudzeń co do tego, z kim zawarte być muszą kontrakty. Czym wyższy koszt, tym silniejszy nacisk. Większość tych zakupów sugerowały Polsce amerykańskie czynniki rządowe" - napisano.
Według "Nie", już Waldemar Pawlak, premier w latach 1993-1995, w 1995 r. w rozmowie z ówczesnym dyrektorem generalnym w Departamencie Stanu USA Richardem Holbrookiem "zapewnił, że kupimy F-16".
Drozd powiedział, że z dokumentów MSZ "absolutnie" nie wypływa wniosek, że przetarg na F-16 był właściwie formalnością.
"Przetarg został dokonany zgodnie z wszelkimi arkanami sztuki. Poza tym, zarzuty trzeba by kierować pod adresem komisji, która prowadziła przetarg" - podkreślił. Dodał, że dokumenty przetargowe w ogóle nie były przedmiotem obiegu w MSZ, więc resort ten nie mógł na ten temat formułować jakiejkolwiek wiążącej opinii lub stanowiska.