Nie zadbała o chore dziecko
Zarzut nieudzielenia pomocy 5-letniej Wirginii J., która miała wrodzoną wadę serca, postawiła matce dziewczynki i jej konkubentowi Prokuratura Rejonowa w Szydłowcu koło Radomia. Wirginia zmarła w lipcu tego roku. Jej opiekunowie pochowali ją w lesie. Grozi im do 3 lat więzienia.
03.11.2004 | aktual.: 03.11.2004 15:11
Prokurator rejonowy w Szydłowcu, Dariusz Brzeziński, powiedział, że dziewczynka znajdowała się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia.
Ustaliliśmy, że dziecko poczuło się źle, straciło przytomność, a mimo to ani matka, ani jej przyjaciel nie wezwali pomocy lekarskiej. Dziecko prawdopodobnie tego samego dnia zmarło - poinformował Brzeziński.
Według niego, przyczyną śmierci Wirginii była prawdopodobnie wada serca. Dziewczynka miała ubytki części błoniastej przegrody międzykomorowej.
30-letnia matka Wirginii nie przyznała się do stawianego jej zarzutu. Powiedziała, że jej 20-letni przyjaciel nie pozwolił jej wezwać pomocy lekarskiej. On zaś przyznał się i zeznał, że pomoc nie została wezwana, bo matka twierdziła, że nie ma pieniędzy na lekarza. Oboje potwierdzili, że zakopali ciało dziewczynki w lesie w Gąsawach w powiecie szydłowieckim.
Zwłoki dziecka odkopano w niedzielę wieczorem pod 30-centymetrową warstwą ziemi. O zniknięciu dziewczynki poinformował policję mężczyzna, który zauważył, że dziecko nie pojawia się na podwórku. Matka dziewczynki tłumaczyła policjantom, że córka przebywa u znajomych. Potem zeznała, że spadła ze stołu, uderzyła się w głowę i zmarła.
Sekcja zwłok Wirginii nie wykazała śladów urazów czaszki, kręgosłupa lub kości, które mogłyby spowodować jej zgon.