"Nie zabiegamy o siedzibę NATO w Polsce"
Polski rząd nie zabiega o przeniesienie siedziby NATO z Brukseli do Warszawy czy innego polskiego miasta - zapewnił w sobotę minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.
"Nie" - odpowiedział stanowczo na pytanie dziennikarki, czy Polska nie chciałaby gościć u siebie Kwatery Głównej sojuszu. Waszyngton grozi Belgom wyprowadzeniem się NATO z Brukseli, jeśli nie unieważnią oni ustawy umożliwiającej oskarżanie zagranicznych polityków i wojskowych o zbrodnie wojenne i inne zbrodnie przeciwko ludzkości.
"Nie mamy gdzie umieścić (siedziby) - to po pierwsze, a po drugie - trzeba myśleć w kategoriach lojalności, dobrej współpracy ze wszystkimi państwami. Tu nie chodzi o spektakularny sukces w jakimś tam momencie, tylko trzeba widzieć się w tym gronie (sojuszników) w długiej perspektywie" - tłumaczył minister.
Według niego, "nie należy podejmować żadnych pochopnych decyzji, ani czynić z tego problemu większego, niż on jest". "Osobiście nie mam wątpliwości, że siedziba NATO pozostanie w Brukseli" - dodał.
Na szczycie Unii Europejskiej z państwami bałkańskimi w greckim kurorcie Porto Carras koło Salonik losy siedziby NATO w Brukseli i nieszczęsnej belgijskiej ustawy były podobno głównym problemem.
Według prasy belgijskiej, Stany Zjednoczone wzmogły naciski na Belgię, żeby całkowicie zniosła ustawę o działaniu powszechnym, która upoważnia sądy belgijskie do rozpatrywania skarg przeciwko cudzoziemcom oskarżanym o zbrodnie wojenne i inne zbrodnie przeciwko ludzkości.
"Le Soir" napisał w piątek, że Amerykanie wystosowali do rządu belgijskiego ultimatum, ostrzegając, że jeżeli ustawa będzie nadal obowiązywała w grudniu, amerykańscy ministrowie zbojkotują grudniowe spotkania ministerialne sojuszu.
Gniew Amerykanów narastał w miarę jak mnożyły się skargi przeciwko George'owi Bushowi ojcu, Dickowi Cheneyowi i Colinowi Powellowi za pierwszą wojnę w Zatoce Perskiej, a następnie przeciwko generałowi Tommy'emu Franksowi, dowódcy ostatniej operacji w Iraku. Do amerykańskich nacisków dołączył rząd brytyjski, kiedy wpłynęła skarga przeciwko premierowi Tony'emu Blairowi.
W tym tygodniu flamandzki tygodnik "Knack" opublikował wywiad z byłym sekretarzem generalnym NATO Willym Claesem, który powiedział: "Amerykanie przyznają się, że maja zamiar dać nauczkę Belgom i położyć krzyżyk na Brukseli jako siedzibie NATO. Sądzę, że decyzja jest już w zasadzie podjęta" - ocenił Claes, były wicepremier Belgii.
Przypomniał, że w 1966 roku sojusznicy przenieśli Kwaterę Główną NATO spod Paryża do Brukseli, mimo że po wycofaniu Francji ze struktur wojskowych sojuszu prezydent Charles de Gaulle liczył na utrzymanie u siebie siedziby politycznej NATO. Decyzje podjęto wbrew sprzeciwowi Francji, więc Belgia nie byłaby w pojedynkę zdolna zablokować przeprowadzki - uważa Claes.
W Belgii pojawiły się pogłoski, powtarzane niekiedy jako żart, że Amerykanie są gotowi przenieść siedzibę NATO do Polski lub do Czech, a także że nie można wykluczyć wyboru Bonn, żeby zapobiec ewentualnemu wstawieniu się Niemiec za Belgią.
Rząd amerykański nigdy nie posunął się aż tak daleko. Najostrzej wypowiedział się na ten temat amerykański minister obrony Donald Rumsfeld na spotkaniu szefów resortów obrony państw NATO 12 czerwca.
"Będziemy musieli sprzeciwić się wszelkiemu odblokowaniu środków finansowych na budowę przyszłej siedziby NATO (w pobliżu dotychczasowej, przestarzałej w Brukseli), dopóki nie będziemy pewni, że Belgia zamierza być gościnnym miejscem" - oświadczył.
"Odbywanie spotkań w siedzibie NATO w Brukseli nie ma zbyt wiele sensu, skoro osobistości wojskowe i cywilne nie mogą już tu przyjeżdżać bez ryzyka, że zostaną aresztowane" - dodał.
Belgia próbowała wyjść naprzeciw amerykańskim żądaniom i poprawiła ustawę w taki sposób, żeby rząd mógł odsyłać skargi do sądów państw, których obywateli one dotyczą. Oczywiście pod warunkiem, że chodzi o stabilną demokrację z niezależnym sądownictwem.
Ale Waszyngtonowi to nie wystarcza, gdyż nie zapobiega to rozgłosowi w mediach, towarzyszącemu każdej skardze, wnoszonej często przez grupy uchodźców z Bliskiego Wschodu przy pomocy belgijskich lewaków.
Poza tym Amerykanie pytają, czy Belgia zagwarantuje, że jej niezależny wymiar sprawiedliwości nie zdecyduje się któregoś dnia wydać nakazu aresztowania amerykańskiego polityka czy wojskowego i kto miałby wtedy ponosić koszty wynajęcia adwokata.