Nie wysłała karetki do umierającego, tłumaczy się w sądzie
Przed sądem w Sławnie w woj. zachodniopomorskim zakończył się proces Zofii G., byłej dyspozytorki pogotowia - informuje "Głos Koszaliński". Kobieta została oskarżona o to, że nie wysłała do chorego karetki. Mężczyzna zmarł. Prokurator zażądał dla niej półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata, grzywny i 5-letniego zakazu pracy na stanowisku dyspozytora. Obrońca wnosił o uniewinnienie. Wyrok zostanie ogłoszony 3 lutego.
Historia dyspozytorki wstrząsnęła całą Polską. W listopadzie 2007 roku zmarł 49-letni mężczyzna ze Sławna. Jego brat bezskutecznie próbował wezwać wcześniej pomoc lekarską. Dwukrotnie dzwonił na pogotowie. Domagał się przyjazdu lekarza.
Dyspozytorka twierdzi, że nie mogła przeprowadzić pełnego wywiadu i nie mogła dogadać się z dzwoniącym, który podczas rozmowy był bardzo nerwowy i rzucał przez telefon wulgaryzmami (sam brat zmarłego po wszystkim przyznał, że wcześniej "trochę wypił”). Gdy mężczyzna dzwonił na pogotowie po raz trzeci i po raz trzeci prosił o pomoc, jego brat już nie żył. I dopiero wtedy karetka dojechała na miejsce, a lekarz stwierdził zgon...
Policja, prokuratura, a także biegły, którzy analizowali nagranie rozmowy dyspozytorki ze zgłaszającym, nie mieli wątpliwości: dyspozytorka powinna była od razu wysłać na miejsce ambulans. Ta jednak broni się, że dzwoniący źle opisał sytuację, a ona dopilnowała wszelkich koniecznych procedur.
Prokuratura w Sławnie, na podstawie wyników sekcji zwłok, stwierdziła, że przyczyną śmierci chorego było zapalenie płuc, na które pacjent chorował od dłuższego czasu. Jednocześnie biegły, podczas procesu, ocenił, że nawet szybka reakcja i wysłanie karetki od ręki nie dawało dużych szans na przeżycie
53-letnia Zofia G. nie pracuje już w sławieńskim szpitalu, któremu podlega pogotowie. Po tej sprawie została przeniesiona na inne stanowisko w szpitalu. By dalej pracować, musiała uzupełnić kwalifikacje. Kobieta nie wytrzymała jednak stresu, załamała się, poddała i sama zrezygnowała z pracy.