Nie wyłudziłem pieniędzy z Sejmu - tłumaczy się Łyżwiński
Nie wyłudziłem pieniędzy z Kancelarii Sejmu, wszystko odbyło się zgodnie z prawem, bez żadnych nadużyć - w ten sposób poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński, odniósł się do publikacji "Super Expressu", który napisał, że poseł miał wyłudzić 300 tys. zł. na paliwo do samochodu.
05.04.2006 | aktual.: 12.04.2006 12:51
"Super Express" ujawnił w poniedziałek, że śródmiejska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wyłudzenia pieniędzy z Kancelarii Sejmu przez Łyżwińskiego. Dziennik wyjaśnił, że chodzi o ponad 300 tys. zł, które małżeństwo Łyżwińskich miało wydać na paliwo do samochodów. Jak zauważa "Super Express", oboje posłowie nie posiadają samochodu.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej Maciej Kujawski poinformował, że doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Łyżwińskiego złożył mieszkaniec Międzyzdrojów, który wyliczył, że poseł musiałby codziennie tankować auto za 660 zł i zużywać 166 litrów benzyny. Przy założeniu, że jego samochód pali 10 litrów na 100 km., poseł codziennie musiałby przejechać 1670 km - co oznacza, że Łyżwiński spędzał za kołkiem 18,5 godziny dziennie.
Zdaniem posła Samoobrony, obliczenia przytaczane przez "SE" są nieprawdziwe. Jak wyjaśnił, zostały zsumowane przejazdy samochodem w okresie czterech lat poprzedniej kadencji Sejmu i podzielone przez 90 dni obecnej kadencji Sejmu. Takich bzdur nawet komentować się nie chce" - zaznaczył. Przyznał też, że nie mają z żoną samochodu i dlatego auto pożyczają.
Są różne choroby u ludzi, ale u dziennikarzy Super Express to chyba choroba z Tajwanu się pojawiła. Jeśli oni są niezdrowi to trudno, ale mam nadzieję, że przynajmniej prokurator będzie zdrowy - powiedział Łyżwiński.