Nie umiał sprzedać łupu, więc zgłosił się na policję
25-letni Łukasz D., próbował sprzedać mszalne naczynia które ukradł z kościoła w Kobyłce. Kiedy nie znalazł na nie nabywców, przyszedł na policję i próbował wmówić funkcjonariuszom, że sam je od kogoś kupił. Policjanci ustalili, że przedmioty zostały skradzione w tym samym dniu w Kobyłce. Złodziej został zatrzymany.
22.01.2008 | aktual.: 22.01.2008 11:26
Około 14.00 do policjantów z komisariatu kolejowego zgłosił się młody mężczyzna, który powiedział im o dość nietypowej transakcji, w której uczestniczył. Z jego relacji wynikało, że od przypadkowo napotkanej osoby kupił za 70 złotych mszalny kielich, dzwonki i inne naczynia liturgiczne. Już od samego początku funkcjonariuszom coś w tej historii nie pasowało. Zaczęli sprawdzać, czy przedmioty nie zostały skradzione. 25-letni Łukasz D. został przesłuchany. Jego niejasne odpowiedzi na zadawane pytania wydały się policjantom bardzo podejrzane. W pewnym momencie wszystko stało się już jasne. 25-latek ukradł te przedmioty z kościoła w Kobyłce.
Jak ustalili funkcjonariusze, Łukasz D. przyjechał do Kobyłki, żeby znaleźć pracę. Kiedy jego poszukiwania okazały się bezowocne, wszedł do otwartego kościoła. Wykorzystał chwilę nieuwagi osoby, która była w środku i zabrał z ołtarza i zakrystii mszalny kielich, dzwonki i inne naczynia liturgiczne, które potem chciał sprzedać w Warszawie. Kiedy nie znalazł chętnych wpadł na pomysł, że zgłosi się na policję z wymyśloną historią. Liczył, że dzięki temu uniknie kary. Teraz całą sprawą zajęli się funkcjonariusze z Kobyłki. 25-letni Łukasz D. stanie przed sądem.