Nie tylko Polska mówi o reparacjach. "Die Zeit": rząd Niemiec musi znaleźć odpowiedź
Czas na reakcje Berlina ws. wysuwanych przez Polskę i inne kraje europejskie roszczeń odszkodowawczych związanych z II wojną światową, aby nie dopuścić do ich politycznej instrumentalizacji - stwierdza "Die Zeit". Niemiecki tygodnik zaznacza, że tego problemu nie uda się przeczekać.
Autor materiału "Czy za wszystko zapłacono?" Michael Thumann zwraca uwagę, że pomimo tego, iż Niemcom niesłusznie wydawało się, że poradzili sobie z problemem winy. Obecnie w kilku europejskich krajach równocześnie wysuwane są przeciwko nim roszczenia dotyczące przeszłości.
"Odszkodowania otrzymały miliony osób - pracownicy przymusowi z Europy Wschodniej, więźniowie obozów, Żydzi. Zbudowano pomniki, na chodnikach umieszczono tabliczki przypominające o ofiarach. Dla wielu potomków ofiar to wszystko za mało. Mieszkańcy wsi we Włoszech i Grecji, posłowie w Polsce, działacze w Namibii uważają, że Niemcy się wymigali. Chodzi o winę, ale także o długi i bardzo dużo pieniędzy" - pisze Thumann.
Polska, Włochy, Grecja
"We włoskich i greckich gminach, ale także w Polsce, rośnie gniew na Niemcy wzmacniający poczucie wściekłości będące następstwem kryzysów euro i uchodźczego" - stwierdza komentator "Die Zeit".
Odnosząc się do konkretnych przykładów, Thumann wymienia wyrok wydany w listopadzie przez włoski sąd w Sulmonie. Uznał on RFN odpowiedzialną zamordowania w czasie wojny w pobliżu Roccaraso 128 osób i nakazał wypłacić odszkodowanie w wysokości 5 mln euro.
Zobacz też: Czy Polska powinna ubiegać się o reparacje ze strony Rosji?
Włoski wyrok wzbudził zainteresowanie w Polsce
Autor podkreśla, że włoski wyrok wzbudził duże zainteresowanie w Polsce. Przytacza opinię posła Arkadiusza Mularczyka, że orzeczenie włoskiego sądu jest słuszne, a polska rezygnacja z reparacji była następstwem "szantażu" ze strony Niemiec.
Thumann relacjonuje polską dyskusję o reparacjach, by następnie wyrazić opinię, że "rząd PiS zerwał z zasadą, co do której Polska i Niemcy porozumiały się kilka dekad temu". Mówiła ona, że "przyjaźni i dobrego sąsiedztwa oraz pojednania nie można kupić, lecz można je jedynie osiągnąć w praktycznym życiu".
"W tym duchu zawarto w 1990 roku traktat graniczny, w którym Niemcy ostatecznie zrezygnowały ze Śląska, Pomorza i południowych Prus Wschodnich" - przypomina autor. "Dziś Arkadiusz Mularczyk i PiS posługują się pamięcią, jako odpowiedzią na krytykę ze strony Brukseli i Berlina o autorytarną przebudowę państwa" - wyjaśnia niemieckim czytelnikom "Die Zeit".
Co mogą zaoferować Niemcy?
"Dla populistów reparacje są idealnym instrumentem" - ocenia Thumann. Jego zdaniem rząd niemiecki musi znaleźć odpowiedź na moralne roszczenia, aby "rozbroić ich polityczną instrumentalizację". "Nie da się tego przeczekać" - ostrzega.
Jego zdaniem możliwe są dwie odpowiedzi, które dobrze funkcjonowały w przeszłości, lecz obecnie nie wystarczają: miejsca pamięci i fundusze skierowane ku przyszłości.
Thumann przypomina, że trwa dyskusja nad upamiętnieniem w Berlinie polskich ofiar wojny, jednak jego zdaniem żaden z omawianych wariantów "nie udobrucha" polskiego rządu.
Grecka pożyczka
Wariant z funduszem, z którego finansowane są projekty w rodzaju wymiany młodzieży, funkcjonuje dobrze w relacjach niemiecko-czeskich, jednak nie sprawdził się w kontaktach z Grecją. Thumann proponuje, by Berlin rozważył możliwość spłaty pożyczki udzielonej Niemcom przez grecki bank centralny w 1942 roku.
Odnosząc się do indywidualnych roszczeń odszkodowawczych, "Die Zeit" przypomina, że w 2012 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze orzekł, iż ofiary zbrodni nazistowskich nie mogą – zgodnie z zasadą immunitetu państwa - składać skarg o odszkodowanie przed zagranicznymi sądami.
Polskie roszczenia bez szans?
Niemiecki prawnik Christian Tomuschat, który reprezentował Niemcy w Hadze, ocenia, że Polska nie ma żadnych szans na sukces.
- Jeżeli Polska czegoś żąda, to niemieccy wypędzeni też mogą zaskarżyć Polskę. Przeciwko Włochom może wystąpić do sądu Libia. Immunitet państwowy ma na celu uniknięcie chaosu roszczeń - mówi "Die Zeit".
Jacek Lepiarz, Berlin