Nie przyznają się do naruszenia prawa podczas protestów
Dwaj Rosjanie, którym władze białoruskie zarzucają udział w ulicznych powyborczych protestach antyprezydenckich w Mińsku, nie przyznali się do zarzucanego im naruszenia prawa.
22.02.2011 | aktual.: 22.02.2011 13:15
Artiom Brieus i Iwan Gaponow oświadczyli w mińskim sądzie, że są niewinni.
Oskarżenie zarzuca im, że 19 grudnia w centrum Mińska nie tylko brali udział w nielegalnej akcji opozycji białoruskiej, lecz także i to, że "stawiali zbrojny opór funkcjonariuszom milicji" i posiłkowali się "przedmiotami specjalnie przysposobionymi do zadawania obrażeń cielesnych".
Przedstawiciel oskarżenia podał także wysokość szkód materialnych, których sprawcami mieli być dwaj obywatele Rosji. Chodzi o uszkodzenia siedziby rządu, jakich dopuścili się uczestnicy demonstracji, w tym obaj Rosjanie. Oskarżenie utrzymuje, że to ponad 29 mln rubli białoruskich (9600 dolarów).
Rosja, która dostarcza Białorusi ropę dla jej rafinerii, podkreśla, że zatrzymani Brieus i Gaponow byli jedynie przypadkowymi świadkami zdarzeń i żąda ich uwolnienia.
Białoruskie władze brutalnie rozprawiły się z uczestnikami demonstracji opozycji, która 19 grudnia ubiegłego roku kwestionowała uczciwość wyborów prezydenckich, wygranych przez Aleksandra Łukaszenkę.
W ubiegłym tygodniu sąd w Mińsku - za udział w masowych zamieszkach z 19 grudnia ubiegłego roku w wieczór wyborów prezydenckich - skazał na karę czterech lat więzienia Wasyla Parfiankoua, członka sztabu wyborczego jednego z kandydatów na prezydenta, Uładzimira Niaklajeua.
Proces Parfiankoua był pierwszym we wszczętej po wyborach sprawie karnej o masowe zamieszki, w której zarzuty postawiono ponad 40 osobom, m.in. byłym kandydatom na prezydenta.