Nie płacisz alimentów - pożegnaj się z prawem jazdy
Ośrodki pomocy społecznej wypowiadają wojnę mieszkańcom Dolnego Śląska unikającym płacenia alimentów. Chcą odebrać im prawa jazdy. 81 osób już straciło dokumenty, ale niebawem będzie ich znacznie więcej.
Alimentów nie płaci 3900 mieszkańców stolicy Dolnego Śląska, prawie 1700 wałbrzyszan i blisko 1000 rodziców z Legnicy. Na utrzymanie ich dzieci łożą podatnicy, czyli my wszyscy. W samym Wrocławiu kosztuje to każdego miesiąca aż milion złotych.
Pieniądze wypłacają opiekunom ośrodki pomocy społecznej. Na każde dziecko przekazują miesięcznie od 120 do 300 złotych. To tak zwane zaliczki alimentacyjne. Dłużnicy powinni oddać wszystkie te pieniądze. Ale nie oddają. Dotąd byli bezkarni. Pracownicy opieki społecznej zapowiadają, że to się zmieni i wypowiadają dłużnikom wojnę. Mają już skuteczną broń. Niesumienni rodzice stracą prawa jazdy.
Od półtora roku obowiązują przepisy, które umożliwiają odebranie prawa jazdy za niepłacone alimenty. Dotąd urzędnicy nie korzystali z nich często, ale to się ma zmienić. Do prokuratur wysłaliśmy już w sumie 1032 wnioski o ukaranie takich osób – wylicza Liliana Dąbrówka z MOPS we Wrocławiu. Z Legnicy wysłano 182 wnioski, a z Wałbrzycha – 31.
To prokuratury decydują ostatecznie, czy unikający łożenia na dzieci rodzic straci prawo jazdy. Gdy śledczy się na to zgodzą, odpowiednie pismo trafia do wydziału komunikacji. Tam dłużnicy muszą oddać dokumenty. Odzyskają je dopiero wtedy, gdy oddadzą wszystkie pieniądze opiece społecznej i zaczną regularnie płacić na utrzymanie dzieci.
Prawa jazdy straciło do piątku 81 wrocławian, ale prokuratury zgodziły się już na ich odebranie 283 kolejnym osobom. We wrocławskim MOPS tłumaczą, że nie proszą o karanie wszystkich dłużników. Na czarną listę trafiają jedynie ci, którzy mogliby płacić alimenty, ale celowo tego nie robią.
Nie zgadzają się na przeprowadzenie wywiadów środowiskowych, nie chcą rozpocząć legalnej pracy – wyjaśnia Dąbrówka. Odbieranie praw jazdy to najskuteczniejszy sposób. Inne się nie sprawdzają, bo prokuratury z reguły umarzają śledztwa w podobnych sprawach. A na nasze wezwania dłużnicy najczęściej w ogóle nie reagują. Dopiero gdy ostrzegamy o możliwości odebrania praw jazdy, zjawiają się natychmiast – zapewnia.
Z tego pomysłu cieszy się pani Alina z Wrocławia. Od 2005 walczy o alimenty od ojca jej dziewięcioletniego synka, ale ten oficjalnie nie pracuje. Jestem jednak przekonana, że znalazł sobie pracę na czarno – zapewnia pani Alina. Nowa kara jest dobra. Ci, którym do pracy potrzebne jest prawo jazdy, na pewno się wystraszą. Boję się tylko, że spora część cwaniaczków, nawet gdy straci dokument, będzie jeździła bez niego – dodaje. Przypomina też, że nowa sankcja będzie skuteczna tylko w przypadku osób, które wykorzystują prawo jazdy w pracy. Obawia się jednak, że ojciec jej dziecka nie przejmie się nową karą.
Nie odzyskują pieniędzy
Najwyższa Izba Kontroli ogłosiła raport dotyczący egzekwowania pieniędzy od rodziców unikających płacenia alimentów. Zwrot wypłacanych zaliczek udało się wymusić od zaledwie 0,83% dłużników. Inspektorzy winili za to głównie komorników, którzy rzadko przekazywali MOPS-om informacje, dlaczego nie udaje się wyegzekwować długów.
Co grozi tatusiowi
Praw jazdy nie stracą wszyscy ci, którzy nie płacą alimentów. Wcześniej każdy dostanie szansę. Jeśli okaże się, że nie płaci, bo nie ma pracy, dostanie wezwanie do pośredniaka. Tam znajdą mu zajęcie albo skierują do robót publicznych. Gdy odmówi, może mieć problemy. Urzędnicy powiadomią prokuraturę. Poproszą ją też o zgodę na odebranie prawa jazdy. Ośrodki pomocy społecznej będą też pozywały niesumiennych rodziców do sądu. Będą domagały się zwrotu pieniędzy i to z odsetkami.
Michał Gigołła
Maciej Czujko