Nie ma za co leczyć
W sierpniu ordynator oddziału okulistycznego
gorzowskiego szpitala Karol Korżel wykonał tylko dwie duże
operacje. Na więcej nie ma pieniędzy. A zwykle robił ich grubo
ponad 100 - pisze "Gazeta Lubuska".
07.08.2004 08:00
Na wielu innych oddziałach też jest kiepsko. Szefowie szpitala zastanawiali się, czy nie wysłać części lekarzy na długie urlopy.
Dramatycznie jest również w innych lubuskich lecznicach. - We wrześniu możemy zacząć zamykać oddziały - ostrzegają w Nowej Soli.
Pieniędzy brakuje na wszystko. W szpitalach zaczęło się oszczędzanie (choć nie ma z czego). Przyjmowanych jest jeszcze mniej pacjentów, ograniczane są zabiegi.
Zaciskają pasa w Kostrzynie nad Odrą: Nie wiadomo, jak długo pociągniemy. Mogą gaz zakręcić, leków zabraknie - mówi dyrektor szpitala Bolesław Pawlina.
Marek Zaręba, szef sulęcińskiej lecznicy: Oszczędzam, ale nie na wszystkim mogę. Gdybym nie ograniczył zabiegów, pieniądze mogłyby się skończyć w październiku. Do tego dopuścić nie mogę. We Wschowie dyrektor Józef Krajewski wprowadził rygor: Tylko nagłe zabiegi, inne są przesuwane, kolejki się wydłużają. Ale tych nagłych przypadków jest masa! W pobliżu mamy kilka jezior, tłumy wczasowiczów, bez przerwy jeżdżą karetki. A jak ograniczyć wypadki, pilne operacje, porody?.
Mimo zaciskania pasa, w nowosolskiej lecznicy pieniędzy może nie starczyć do końca roku. Do tej pory szpital nie miał długów, teraz leci na łeb, na szyję.
Dramatyczna sytuacja jest szpitalu gorzowskim. Niemal na każdym oddziale - beznadzieja. Na wielu skończyły się limity nawet na podstawowe zabiegi. Dyrekcja zastanawiała się, czy nie wysłać części lekarzy na urlopy. W sierpniu ordynator oddziału okulistycznego tego szpitala Karol Korżel wykonał tylko dwie duże operacje. Na więcej nie ma pieniędzy. A zwykle robi ich grubo ponad 100.
Do połowy roku było jako tako, choć miesięczne limity szybko się wyczerpywały, bo - jak mówią dyrektorzy - były za niskie. Robili tzw. nadwykonania, czyli przyjmowali pacjentów ponad limit. Ale mieli nadzieję, że dostaną za to pieniądze.
W pierwszym półroczu mieliśmy mnóstwo chorych. Przyjęliśmy więcej ludzi i wykonaliśmy więcej zabiegów, niż przewidywał kontrakt z funduszem zdrowia. Limity przekroczyliśmy o 3 mln zł - mówi dyrektor szpitala w Nowej Soli Bożena Osińska. Mieliśmy nadzieję, tak jak inne szpitale, że w lipcu będziemy prowadzić z funduszem tzw. renegocjacje. Że uda nam się wywalczyć na kolejne półrocze więcej pieniędzy i że fundusz zwróci nam pieniądze za wykonane dodatkowe świadczenia.
Ale negocjacji nie było, bo woj. lubuskie dostało skandalicznie niską kwotę na leczenie. Lubuski fundusz nie ma czego dzielić. Tym samym np. nowosolskiemu szpitalowi zabraknie do końca roku wydanych już 3 mln.