PolskaNie ma miejsca dla fundacji

Nie ma miejsca dla fundacji

Szef ośrodka onkologii w Opolu zwolnił z pracy Marię Pamucką i wypowiedział Opolskiej Fundacji Antynowotworowej dzierżawę pomieszczeń.

Doktor nauk medycznych Maria Pamucka, która od 20 lat kierowała Zakładem Radioterapii w ośrodku onkologii, została zwolniona w miniony piątek, z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia. Ma zakaz przyjmowania w tym czasie pacjentów. Jej miejsce na tym stanowisku zajęła od wczoraj dr Lidia Czopkiewicz.

- Rozwiązałem umowę o pracę z panią Pamucką, gdyż uzyskała ona wiek emerytalny już ponad półtora roku temu - wyjaśnia dr Wojciech Redelbach, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Onkologii w Opolu. - Pozostaje też kwestia, czy osoba nie będąca pracownikiem naukowym, narażona na działanie promieniowania jonizującego, w ogóle powinna tak długo pracować. Prowadziłem z panią doktor rozmowy, odkąd zacząłem pełnić obowiązki dyrektora. Proponowałem jej, aby pozostała u nas na pół etatu jako konsultant, ale ta propozycja została przez nią odrzucona. Z drugiej strony, dbając o to, żeby ośrodek działał w sposób zorganizowany i nie było z tym problemów, gdyż leczenie onkologiczne jest leczeniem skojarzonym, nie widziałem możliwości dalszej współpracy z panią doktor, jeśli miałoby się to układać tak jak dotychczas - na zasadzie dyktatu w leczeniu i skłócaniu pracowników.

Od wczoraj nie działają też gabinety lekarskie dzierżawione od ośrodka od roku 1996 przez Opolską Fundację Antynowotworową, której prezesem jest Pamucka. Onkolodzy udzielali w nich - odpłatnie, w godzinach popołudniowych - konsultacji, wykonywali badania i zabiegi chirurgiczne. A potem fundacja dzieliła się zyskiem z ośrodkiem onkologii. - Wypowiedziałem fundacji dzierżawę, gdyż uważałem, że skoro jej działalność była obarczona dużym podejrzeniem o jakieś nieformalne układy, wręcz o łapownictwo, to ja nie będę narażał reputacji ośrodka na dalsze posądzenia tej treści - uzasadnia dr Redelbach. - Poza tym era fundacji działających w szpitalach już minęła.

Maria Pamucka, jak twierdzą jej współpracownicy, przeżyła bardzo boleśnie odwołanie. Zwłaszcza - zakaz zbliżania się do pacjentów. Ona sama nie chce się wypowiadać. - Muszę najpierw porozumieć się z adwokatem - twierdzi pani doktor. - Mnie do 65 lat brakują cztery lata. Ja mam uprawnienia, żeby pójść na emeryturę, ale to jest prawo, a nie obowiązek. Zresztą spodziewałam się tego. - Po prostu nas wyrzucają - dodaje Janusz Patyk, dyrektor zarządu Opolskiej Fundacji Antynowotworowej. - To nie jest samodzielny pomysł pana Redelbacha, tylko zamieszany jest w to urząd marszałkowski. Podobno urząd ma przeciwko nam jakieś zarzuty, ale to jest tylko takie gadanie, bez podawania konkretów. Na zasadzie, że jak się kogoś obrzuca błotem, to coś do niego przylgnie.

- Pamucka nigdy nie owijała niczego w bawełnę, mówiła wprost, co myśli, i teraz przyszło jej za to zapłacić - twierdzi anonimowy pracownik ośrodka onkologii. - Pani doktor też nie była aniołem, ale ma niepodważalne zasługi dla ośrodka, więc żeby tak brutalnie się jej pozbywać... - Dyrektor Redelbach sam analizuje dokumenty, sam podejmuje decyzje i sam za nie odpowiada - ripostuje Grzegorz Kubat, marszałek województwa. - Myśmy się z tego wyłączyli.

Dyrektor Redelbach wypowiedział fundacji dzierżawę sprzętu medycznego i pomieszczeń 1 listopada tego roku. Miesięczny termin pierwszego wypowiedzenia minął już 30 listopada, a drugiego - miał upłynąć ostatniego dnia stycznia przyszłego roku. Wyjątek stanowi mammograf, z którego OFA może korzystać do końca grudnia, gdyż do tego czasu ma ważny kontrakt z Ministerstwem Zdrowia na wykonywanie badań mammograficznych. - Innych kontraktów OFA już nie ma - zaznacza dyrektor Redelbach. - Dzisiaj dostałem pismo od jej dyrektora, że skoro wypowiedziałem im sprzęt, to oni nie widzą dalszego sensu, aby dzierżawić gabinety do końca stycznia. To ich decyzja. - Bo to prawda - stwierdza dyrektor Patyk. - Jeśli w trakcie badania okaże się, że pacjentowi trzeba zrobić zabieg, to bez sprzętu się go nie wykona. Po co więc choremu taka porada?

Urząd marszałkowski kierował pod adresem fundacji zarzuty, ale miały one charakter ogólny i nigdy nie zostały sprecyzowane. Kiedy to wreszcie nastąpi? - Na razie ich nie ujawniamy - mówi marszałek Kubat. - Zwróciłem się w tej sprawie do NIK-u w Warszawie z prośbą o dokonanie kontroli w fundacji. Opolski NIK odpowiedział nam, że na razie nie da rady tego zrobić. Czekamy, co odpowie Warszawa. Bardzo nam zależy na ocenie kogoś obiektywnego. - Cały czas dzieliliśmy się z ośrodkiem zyskiem - podkreśla dyrektor Patyk. - Do końca października tego roku przekazaliśmy na jego rzecz prawie 60 tys. zł. Widocznie nikomu na tych pieniądzach nie zależy.

Dyrekcja fundacji musi też opuścić pomieszczenie w piwnicy, które zajmowała, a wcześniej wyremontowała na swój koszt. Dyrektor OFA na razie nie wie, gdzie się podzieją.

Małgorzata Fedorowicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)