(Nie)kończący się FOZZ
Największa, a z pewnością najdłuższa,
nierozliczona afera finansowa III RP - afera Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego, na którego działalność skarb państwa
miał w latach 1989-90 stracić ponad 350 mln złotych, zmierza do
końca. Ale koniec - wyroki dla oskarżonych - tak naprawdę niewiele
wyjaśnia. W dalszym ciągu pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi -
pisze "Puls Biznesu".
30.03.2005 | aktual.: 30.03.2005 06:50
Komentator dziennika Kazimierz Krupa ocenia, że powołany jeszcze w ustroju powszechnej szczęśliwości FOZZ, nielegalny z punktu widzenia prawa międzynarodowego, mógł być niezwykle efektywną instytucją z punktu widzenia ekonomii, gospodarki.
Jednak w myśl zasady, że gdyby komuniści wzięli we władanie Saharę, po kilku latach zabrakłoby na niej piasku, okazało się, że i na tym można było stracić. I to niebagatelną kwotę ponad 350 mln złotych. Nie wiemy, czy te pieniądze zostały w całości rozkradzione, czy dokonano jakichś transakcji zakupu długów, czy tylko willi i luksusowych samochodów dla zainteresowanych, o ile (i czy w ogóle) zmniejszyło się w wyniku tych transakcji zadłużenie Polski...
Tak więc z FOZZ, wyrafinowanym tworem inżynierii finansowej, którego intencja była skuteczność, wyszło... jak zawsze. Czy podobnie będzie z procesem, w którym intencje sędziego kończącego tę kilkunastoletnia farsę są jasne i czyste, co ani na jotę nie przybliża nas do odpowiedzi na pytanie: gdzie te pieniądze się podziały, na czyje konta trafiły, co sfiansowały? No i co będzie, jeżeli skazani, co wydaje się więcej niż pewne, nie zwrócą zasądzonych kwot? Zostanie im to zamienione na areszt? - stawia pytania autor komentarza w "PB". (PAP)