Nie grypa, ale zwala z nóg
W przychodniach tłok, a sytuacja - jak twierdzą lekarze - rozwija się jak w filmach Alfreda Hitchocka: czas wzmożonych zachorowań już minął, teraz to prawdziwa epidemia. Epidemia, ale nie grypy - słupszczanie masowo chorują na zapalenie górnych dróg oddechowych. Zaczyna się niewinnie: katar, kaszel, dreszcze, czyli typowe objawy przeziębienia. Potem dochodzi ból mięśni, głowy, „drapanie” w gardle, wysoka temperatura, ogólne „rozbicie”, ból, szczypanie gałek ocznych, osłabienie. Z takimi objawami każdy lekarz pierwszego kontaktu przyjmuje kilkadziesiąt osób dziennie.
04.03.2005 | aktual.: 04.03.2005 08:40
- Winne są wirusy, zapewne paragrypowe - mówi Zofia Klimczewska, lekarz pierwszego kontaktu. - Chorują całe rodziny. Apelujemy przede wszystkim do osób starszych, które są mniej odporne, aby unikały miejsc, w których jest dużo ludzi, żeby nie przychodziły do przychodni bez powodu. Skierowanie, przedłużenie recepty może odebrać ktoś z rodziny, młodsza sąsiadka.
Jeśli ktoś spędzi kilka godzin w poczekalni wśród chorych - trudno, żeby się nie zaraził. Lekarze przypominają także, że u ludzi starszych nawet przy zwykłym przeziębieniu łatwo o powikłania, do których należy zapalenie oskrzeli, płuc, ucha, a nawet opon mózgowych. Gdy już choroba stanie się faktem nie należy wierzyć w cudowne leki i uzbroić się w cierpliwość. - Dwa dni to za mało, aby objawy minęły - mówi Klimczewska. - Oczywiście z każdym dniem powinno być trochę lepiej, ale dajmy organizmowi czas na walkę z wirusami. Jeśli po dwóch dniach przyjdziemy znowu do lekarza, to tylko przedłużymy chorobę.
Znowu zetkniemy się z wirusami, narazimy się na kolejną ich dawkę. To błędne koło. Lekarze apelują także o to, aby nie leczyć się antybiotykami „na własna rękę”. Są one bowiem konieczne przy zakażeniu bakteryjnym. Na wirusy nie pomogą, a tylko wyjałowią organizm, sprawią, że będziemy bardziej podatni na choroby.
Katarzyna Kwiatek