Trwa ładowanie...
d1l29ig
15-01-2010 16:45

"Nie było zaniedbań ws. śmierci głodującego Rumuna"

Żaden z lekarzy krakowskiego aresztu, oskarżonych w sprawie śmierci rumuńskiego aresztanta Claudiu Crulica, nie przyznaje się do winy. Zarzutom zaprzeczyła przed sądem kolejna oskarżona - dyrektor szpitala w areszcie Katarzyna L. Na poprzedniej rozprawie swojej winie zaprzeczyła dwójka pozostałych oskarżonych. Wszyscy lekarze kwestionują ustalenia biegłych i dowodzą, że nie ponoszą odpowiedzialności za śmierć aresztanta.

d1l29ig
d1l29ig

Katarzyna L. złożyła przed krakowskim sądem obszerne wyjaśnienia, z których wynikało, że z jej strony nie było żadnych zaniedbań, które przyczyniłyby się do śmierci głodującego aresztanta. Podważała także ustalenia biegłych wskazujące, że aresztant znajdował się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia.

Sprawa dotyczy 33-letniego obywatela Rumunii, który we wrześniu 2007 roku trafił do krakowskiego aresztu jako podejrzany o kradzież pieniędzy z bankomatu, a także o to, że ukradł sędziemu dokumenty. W areszcie Crulic odmówił przyjmowania jedzenia i w styczniu 2008 r. zmarł w szpitalu na zapalenie płuc i mięśnia sercowego w wyniku wielonarządowej niewydolności organizmu spowodowanej długotrwałą głodówką.

W czerwcu 2009 roku krakowska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko trójce lekarzy ze szpitala w areszcie. Zarzucono im niedopełnienie obowiązków i narażenie rumuńskiego aresztanta na niebezpieczeństwo utraty życia lub nieumyślne doprowadzenie go do śmierci.

Kierowniczkę ambulatorium Krystynę M. prokuratura oskarżyła o to, że w okresie od 13 do 23 grudnia 2007 roku nie dopełniła obowiązków i nie wystąpiła do sądu o wydanie zgody na przymusowe leczenie Crulica, czym - zdaniem prokuratury - naraziła go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.

d1l29ig

Dyrektor szpitala Katarzynę L. i ordynatora oddziału wewnętrznego Piotra S. prokuratura oskarżyła o to, że od 3 do 11 stycznia 2008 nieumyślnie doprowadzili do śmierci aresztanta, ponieważ w porę nie podjęli decyzji o ratowaniu go w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia.

Według ustaleń prokuratury, jeszcze w grudniu można było uratować życie aresztanta poprzez przymusowe leczenie. Natomiast już od 3 stycznia lekarze powinni byli zacząć ratować jego życie, bo wtedy głodujący znalazł się w stanie bezpośredniego zagrożenia. Tymczasem dopiero wtedy wystąpili oni z wnioskiem do sądu o zgodę na przymusowe leczenie go. Zgoda dotarła do aresztu już po śmierci Crulica.

Na poprzedniej rozprawie kierowniczka ambulatorium, stomatolog Krystyna M., nie przyznała się do winy i wyjaśniła, że rumuńskiego aresztanta widziała tylko raz - we wrześniu 2007 r., podczas rutynowego przeglądu dentystycznego po przyjęciu do aresztu. Pięć tygodni później dowiedziała się, że osadzony odmawia jedzenia - skierowała go więc na konsultację psychiatryczną i internistyczną do przywięziennego szpitala. Zapewniała, że gdyby wiedziała, iż sytuacja aresztanta w dalszym ciągu się pogarsza, podjęłaby podobne działania. Jednak żadne informacje w tej sprawie do niej już nie dotarły.

Z kolei ordynator oddziału wewnętrznego szpitala w areszcie Piotr S. wyjaśniał, że jego zdaniem stan zdrowia aresztanta 3 stycznia nie stanowił bezpośredniego zagrożenia życia, a jedynie "potencjalne". Wyjaśniał, że głodujący Rumun nie zgadzał się na leczenie, dlatego on nie mógł podjąć kuracji wbrew woli aresztanta. Powoływał się także na wyniki badań aresztanta z 11 stycznia i twierdził, że nie dokumentują one ciężkiego stanu chorego.

d1l29ig

Jak podał, podczas próby dożylnego odżywiania aresztanta doszło do przebicia opłucnej i powstania odmy opłucnowej, ale "nie było to błędem lekarskim ani nie stanowiło zagrożenia życia". Chory trafił na oddział chirurgiczny, gdzie w nocy z 15 na 16 jego stan pogorszył się. 17 stycznia trafił do jednego z krakowskich szpitali, gdzie zmarł.

- Opinia publiczna wierzy, że lekarze ze szpitala w areszcie beznamiętnie przyglądali się, jak umiera głodujący człowiek. Ale to nie była prawda. Pacjent do 14 stycznia był w stanie stabilnym i wszystko wskazywało na to, że to się dobrze zakończy - powiedział Piotr S. na poprzedniej rozprawie. Zapewnił, że razem z innymi lekarzami "wydzwaniał po krakowskich szpitalach", poszukując pomocy dla Claudiu Crulica.

W przypadku uznania winy lekarzom grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności.

d1l29ig
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l29ig
Więcej tematów