Nie było wybuchu jądrowego. Państwowa Agencja Atomistyki: to plotka!
"Wybuch jądrowy. Lekarze zbierają płyn Lugola" - taka plotka zatacza coraz szersze kręgi. Wirtualna Polska zasięgnęła informacji w Państwowej Agencji Atomistyki: nic takiego nie miało miejsca - zapewnia Monika Kaczyńska, rzeczniczka prasowa prezesa PAA. Jak mówi, PAA prowadzi stały monitoring zagrożeń radiacyjnych.
- W której elektrowni miałoby dojść do takiego wybuchu? - pyta rzeczniczka PAA. Plotka mówiła o "jednej z rosyjskich lub ukraińskich elektrowni atomowych".
Plotka dotarła również do instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo radiacyjne kraju. Tu od razu wiadomo było, że nie ma w niej ziarna prawdy. - Prowadzimy stały monitoring zagrożeń radiacyjnych. Dane zbieramy co godzinę, dyżur trwa 24 godziny na dobę. Taki wybuch nie mógłby umknąć naszej uwadze - tłumaczy Monika Kaczyńska.
Skąd plotka? Tego rzeczniczka PAA nie wie. - Sama się zastanawiam. Przejrzałam nawet portale informacyjne w poszukiwaniu ewentualnego źródła. Może ktoś coś usłyszał o sobotnim wybuchu wulkanu na Kamczatce i coś przekręcił? - zastanawia się rzeczniczka PAA.
Państwowa Agencja Atomistyki ma z podobnymi instytucjami za granicą umowy o powiadamianiu w razie jakichkolwiek zagrożeń. Z żadnej strony nie napłynęły informacje - powiedziała w rozmowie z redakcją Wirtualnej Polski Monika Kaczyńska. Strona Ukraińska, gdzie znajdują się najbliższe Polsce elektrownie jądrowe, stanowczo zaprzeczyła jakiemukolwiek incydentowi na ich terenie.