Nie było Katarczyków, tylko libański handlarz bronią?
"Wprost" pisze, że za wygraną Katarczyków w przetargu na stocznie stała grupa skupiona wokół szefostwa Agencji Rozwoju Przemysłu, podległej ministerstwu skarbu. Szef agencji Wojciech Dąbrowski i jego zastępca Jacek Goszczyński mieli kontrolować przetarg i instruować pełnomocnika Katarczyków tak, by to im przypadło prawo zakupu stoczni. W przetarg zamieszany miał być też libański handlarz bronią. Magazyn publikuje fragmenty rozmów, które rejestrowało w tej sprawie CBA.
11.10.2009 | aktual.: 13.10.2009 09:39
Tygodnik podaje, że szefowie ARP konsultowali swoje działania z ministrem skarbu Aleksandrem Gradem. Początkowo nie było jasne, skąd Stiching Particuler Fonds Greenrights, czyli inwestor, pochodzi. Goszczyński konsultował się telefonicznie z pełnomocnikiem firmy SPF Greenrights, który był z Holandii. Dopiero po zakończonym przetargu gdańskiej stoczni okazało się, że firma jest z Kataru.
Goszczyński był w stałym kontakcie z pełnomocnikiem, tak, aby ten miał szybsze informacje na temat zmian w systemie rejestrującym przebieg przetargu. Sam pełnomocnik miał bowiem problem z szybkim transferem internetowym.
Z dokumentów CBA wynikać też ma, że katarski inwestor nie tylko nie miał pieniędzy na zakup stoczni, ale mógł w ogóle nie istnieć, a jedną z głównych postaci w całej sprawie był libański handlarz bronią Rahman Abdul El-Assir, który domagał się od ministerstwa skarbu zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar S.A.
Poniżej przedstawiamy fragmenty stenogramów publikowanych przez "Wprost" Fragmenty tych rozmów znalazły się w raporcie, który szef CBA wysłał 5 i 9 października do najważniejszych osób w kraju.
Już 13 maja 2009 r., w pierwszym dniu przetargu na majątek Stoczni Gdynia S.A. Aleksander Grad chciał przetarg przerwać, bo Katarczycy postanowili wycofać się z transakcji – informuje „Wprost”. Z Katarczykami miał rzekomo rozmawiać sam Donald Tusk.
Godz. 11:02. Jacek Goszczyński, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu (zaufany człowiek ministra skarbu), dzwoni do swojego szefa Wojciecha Dąbrowskiego:
- …oni chcą jak najbardziej kupić te stocznie tylko nie chcą dzisiaj (…) mówią, że nie należy się spodziewać ich udziału, Wermann (fonetycznie – pełnomocnik inwestora katarskiego) nie ma upoważnienia do bycia w systemie, chociaż już wszystko sprawdził i jest gotów do działania, czeka tylko na dyspozycje ze strony inwestorów.
Wojciech Dąbrowski, szef Agencji Rozwoju Przemysłu pyta:
- Tusk nie rozmawiał jeszcze?
Godzina 11:46. Aleksander Grad, minister skarbu do Wojciecha Dąbrowskiego:
- Jak wygląda rejestrowanie?
Wojciech Dąbrowski:
- Przed chwilą patrzyłem i jest tam 10 podmiotów zarejestrowanych, no ale nie ma tego oczywiście, którym jesteśmy zainteresowani
Aleksander Grad:
- Czy wyście analizowali możliwość przerwania tej procedury, czy od strony prawnej, formalnej? (…) … co zrobić, jeżeli oni będą chcieli mieć odłożenie tego w czasie, czy można coś takiego zawiesić (…) jakby była taka potrzeba?
11:49. Wojciech Dąbrowski dzwoni do Zarządcy Kompensacji z prośbą o sporządzenie ‘analizy dla premiera, czy jest możliwość zawieszenia procedury’ przetargu” – głosi raport CBA. Zarządca kompensacyjny majątku stoczni Roman Nojszewski odpowiada Dąbrowskiemu:
- ... jest ciasno strasznie, ja bym uważał, że trzeba to zrobić to tak jak idzie, wystarczy, żeby nacisnęli jeden przycisk… poza tym (…) cyfra wzrosła do 19 (chodzi o liczbę podmiotów, które były już o tej godzinie zarejestrowane w internetowym systemie przetargu – przyp. red.)
Grupa trzymająca stocznie
"Wprost" informuje, że urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu S.A., podległej ministerstwu Aleksandra Grada "czynili wszystko co w ich mocy, aby zapewnić zwycięstwo w przetargach (na odkupienie majątku stoczni gdyńskiej i szczecińskiej) wybranemu przez siebie inwestorowi Stiching Particulier Fonds Greenrights (znanemu potocznie Katarczykami - przyp red.)". Tak wynika z dokumentów, jakie na ręce Donalda Tuska złożył Mariusz Kamiński.
"Działania te prowadzone były nie tylko wbrew interesom ekonomicznym państwa, ale również wbrew zdrowemu rozsądkowi, co zostanie dalej wykazane" - pisze w raporcie do szefa rządu Kamiński.
"Uprzywilejowane traktowanie jednego z oferentów uwidoczniło się już na etapie czynności wstępnych, obejmujących rejestrację podmiotów zamierzających wziąć udział w przetargu" - mówi raport CBA. Przetarg na majątek stoczni ogłoszono 16 marca 2009 roku. Podmioty zainteresowane przystąpieniem do niego, miały do 30 kwietnia złożyć oświadczenie rejestracyjne i wpłacić wadium. Katarczycy nie wpłacili pieniędzy w terminie. Czas przelewu i przewalutowanie trwały do 8 maja. Katarczycy nie zostali jednak wykluczeni z przetargu. 7 maja ogłoszono przedłużenie terminu wpłaty wadium właśnie do 8 maja.
Jeszcze 30 kwietnia, w dniu w którym wadium miało znaleźć się na koncie zarządcy kompensacji, Wojciech Dąbrowski, szef ARP rozmawiał z jednym ze swych pracowników (prawdopodobnie Piotrem S., dyrektorem oddziału warszawskiego ARP).
S. informował swojego przełożonego:
- Jest oświadczenie od przyjaciół, ale nie ma kasy i może nie być - niech oni prześlą potwierdzenie przelewu, niech prześlą faks z dowodem nadania kasy - mówił, oraz:
- Jest drugi problem też taki no (...) niech oni by przesłali potwierdzenie przelewu, by potem bank był w stanie zaksięgować to z dzisiejszą datą, ja się po prostu boję, że będą nieprzyjaciele, rozumiesz… Niech oni by dzisiaj faks nadali z dowodem wysłania tych środków, to dla nas jest jakimś argumentem później, nie, nawet jak to wadium, my próbowaliśmy dzwonić do tego Japa, prokurenta, ale on twierdzi, że biuro zamknięte itd., ja nie wiem, czy tego wyżej nie trzeba, ja nie wiem, czy Jacek (Goszczyński - przyp. red.), czy ty zadzwonić, ja nie chcę wiesz… ale tu po prostu chodzi informacja, (...) u nas służby finansowe donoszą, za przeproszeniem, że co z tego, że jest oświadczenie, jak nie ma i się boję przyjaciół z innym kapitałem i innych inwestorów. Katarzyna Kozłowska, OL