"Nie będzie wspólnej partii z SdPl"
Obradująca Rada Krajowa Unii
Pracy zapowiedziała, że będzie działać jako samodzielna partia
opozycji pozaparlamentarnej i nie widzi obecnie możliwości
utworzenia wspólnego ugrupowania z Socjaldemokracją Polską (SdPl).
UP stanowczo zaprotestowała też przeciwko likwidacji urzędu pełnomocnika do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn.
Szef UP Andrzej Spychalski przypomniał, że przed wyborami parlamentarnymi UP zawarła z SdPl porozumienie, na podstawie którego kandydaci UP startowali z listy Socjaldemokracji. Ustaliliśmy wówczas, że być może, jeśli będą po temu korzystne warunki, spróbujemy współpracować również po wyborach i wspólnie budować nową lewicę - powiedział Spychalski.
Wyjaśnił jednak, że doświadczenia z kampanii nie pozwalają na taką wspólną inicjatywę. W strukturach terenowych partii pojawiły się napięcia między działaczami, wzajemna niechęć, co wskazuje, że współpraca nie jest na razie możliwa - podkreślił Spychalski.
UP deklaruje jednak, że będzie poszukiwać nowych sojuszników wśród lewicowych partii. Jesteśmy przekonani, że rozpoczynające się rządy prawicy ostatecznie zjednoczą polską lewicę - powiedział Spychalski.
Ugrupowanie zapowiada też, że będzie bacznie obserwować wszelkie działania zwycięskich partii i "oczekuje, że zwycięskie Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska zrealizują swoje obietnice wyborcze" - czytamy w jednej z niedzielnych uchwał Rady.
Rada skrytykowała też likwidację urzędu pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn.
Tłumaczenie tego kroku oszczędnościami to zwykła obłuda. Decyzja ta przyniesie wymierne straty pieniędzy z Unii Europejskiej - powiedział na konferencji prasowej w przerwie Rady Spychalski.
"Zdecydowane kroki wobec Urzędu Pełnomocnika wykonano równocześnie z podobnymi krokami wobec służb specjalnych i resortów uznawanych przez PiS za groźne dla funkcjonowania rządów Prawa i Sprawiedliwości" - napisano w uchwale Rady.
UP zaapelowała też do PiS: "Wyzbądźcie się Państwo kompleksów wobec kobiet. Ich prawa nie są dla prawdziwych mężów stanu żadnym zagrożeniem".