Nie będzie śledztwa ws. słów posłanki Prawa i Sprawiedliwości Krystyny Pawłowicz
Z braku znamion przestępstwa warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z zawiadomienia Ruchu Palikota w związku z wypowiedziami posłanki PiS Krystyny Pawłowicz dotyczącymi homoseksualistów i posłanki RP Anny Grodzkiej.
15.03.2013 | aktual.: 15.03.2013 15:42
Jak powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura, Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście uznała, że słowa Pawłowicz nie były przestępstwem z art. 256 Kodeksu karnego. Stanowi on, że "kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
O takim przestępstwie prokuraturę zawiadomił w styczniu br. poseł RP Artur Dębski w związku z wypowiedziami Pawłowicz podczas debaty nt. związków partnerskich. Ruch określał jej wypowiedzi jako "faszystowskie". Rzecznik RP Andrzej Rozenek mówił, że jego formacja liczy na to, iż prokuratura rozpocznie postępowanie, a w konsekwencji doprowadzi do odebrania posłance PiS możliwości sprawowania funkcji politycznych w Polsce.
W uzasadnieniu zawiadomienia cytowano wypowiedź hitlerowskiego zbrodniarza, szefa SS Heinricha Himmlera o tym, że homoseksualiści w Niemczech muszą być wytępieni z "konieczności życiowej". Według RP "przedstawianie przez posłankę Pawłowicz homoseksualizmu oraz związków jednopłciowych jako zagrożenia dla Polski stanowi jawne nawiązanie do ideologii faszystowskiej, której jednym z głównych elementów było zachowanie czystości narodu".
Pawłowicz komentowała, że korzysta z wolności słowa i ma prawo do oceny. Dodała, że "nie da się sterroryzować" RP.
Podczas styczniowej debaty w sejmie nad projektami w sprawie związków partnerskich Pawłowicz mówiła m.in.: "W relacjach homo nie ma żadnego pożycia, jest najwyżej jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot". Podkreślała, że proponowane związki mają cel "czysto hedonistyczny, autodestrukcyjny dla człowieka, partnera, członków jego rodziny, mają zapewnić na koszt społeczeństwa i budżetu, ale nie w interesie społecznym wygodne i łatwe praktykowanie egoistycznych pragnień".
Oburzenie Ruchu wywołał także ujawniony w mediach film ze spotkania Pawłowicz w Mińsku Maz. O Annie Grodzkiej posłanka PiS powiedziała m.in.: "Jak ja widzę faceta koło siebie, jak ja mam mówić 'proszę pani'?". Kontynuowała: "W jednej z audycji byliśmy w radiu, byliśmy razem i on mi udowadniał, że on jest, kobietą się czuje (...), naprawdę twarz boksera (...). To nie jest tak, że jak ktoś się nażre hormonów i sobie operacji trochę zrobi, to się stanie kobietą, kod genetyczny decyduje".
Jak podał Ślepokura, prokurator nie dopatrzył się w wypowiedziach posłanki podobieństwa do wystąpienia Himmlera. Dodał, że wbrew twierdzeniom zawiadomienia prokuratura uznała, że posłanka nie żądała delegalizacji związków partnerskich.
Ślepokura poinformował, że od decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa nikt nie może się odwołać, bo zawiadamiający nie ma statusu pokrzywdzonego.