Nie będzie procesu Romana Polańskiego. Kobieta wycofała pozew
Kobieta, która oskarżyła Romana Polańskiego o zgwałcenie jej w 1973 roku, gdy była nastolatką, wycofała pozew. Sprawę zakończono polubownie - poinformowała w środę obrona reżysera. Polański nie przyznał się do winy.
Kobieta, której nazwiska nie ujawniono, oświadczyła, że gdy była nastolatką, Polański zabrał ją na kolację do restauracji w Los Angeles. Gdy poczuła się gorzej po wypiciu tequili, miał zabrać ją do domu i wymusić na niej seks.
Twierdziła, że Polański mimo jej jasno artykułowanych protestów dokonał napaści seksualnej, powodując u niej "cierpienie oraz ogromny ból fizyczny i emocjonalny".
Pozew cywilny, w którym domagała się odszkodowania, został złożony w czerwcu 2023 roku, tuż przed wygaśnięciem kalifornijskiego prawa, które pozwalało na wydłużenie okresu składania roszczeń przeciwko domniemanym sprawcom przestępstw seksualnych.
Polański ani jego adwokat nie skomentowali tych informacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Związki partnerskie. "PSL chce pozbawić ludzi prawa do godności"
Polański, który wyemigrował z Polski w latach 60., jest postacią budzącą kontrowersje. Systematycznie pojawiają się oskarżenia, że był seksualnym drapieżcą. W 1977 roku został oskarżony o gwałt na 13-letniej Samancie Geimer, do którego przyznał się w ramach ugody prokuratorskiej. Przed zakończeniem sprawy wyjechał do Francji, by uniknąć aresztowania.
Geimer broniła później reżysera, twierdząc, że nie wydarzyło się "nic wielkiego", udzieliła też wywiadu żonie Polańskiego, Emmanuelle Seigner.
Również w środę oczekiwany jest wyrok w procesie apelacyjnym, jaki brytyjska aktorka Charlotte Lewis wytoczyła polskiemu reżyserowi. Lewis złożyła pozew, gdy Polański, któremu publicznie zarzuciła, że zgwałcił ją, gdy miała 16 lat, nazwał te oskarżenia kłamstwem. Sąd pierwszej instancji przyznał rację Polańskiemu.