Nie będzie nowych samolotów dla prezydenta i premiera
Serwis internetowy "Polityki" podaje, że zakup dwóch samolotów, które miały być przeznaczone dla prezydenta i premiera, został wstrzymany choć... maszyny są już w Polsce.
28.10.2009 | aktual.: 28.10.2009 21:07
Sprawa jest pilna, bo dwa tupolewy Tu-154M którymi dysponuje 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego obsługujący loty najważniejszych osób w państwie, ledwie zipią. Kiedy we wrześniu prezydent miał udać się na sesję ONZ do USA, tupolewa udało się naprawić w ostatniej chwili. A tylko tupolewy mogą latać przez Atlantyk, bo cztery jaki 40 nie mają takiego zasięgu.
Pomysł był taki: MON za pośrednictwem Agencji Restrukturyzacji Przemysłu za pieniądze z bankowej pożyczki wyleasinguje od PLL LOT dwa embrayery 175, z których każdy wart jest ok. 30 mln dolarów. Nasz narodowy przewoźnik zamówił ok. 12 takich maszyn. Do obsługi tej transakcji została powołana specjalna spółka ARP Fly.
Zysk miał być obopólny; kancelarie prezydenta i premiera nie musiałyby już rozpatrywać pomysłów wożenia vipów samolotami rejsowymi (a takie pomysły też padały), budżet państwa nie byłby bezpośrednio obciążony, a LOT, który znajduje się w poważnych tarapatach, mógłby nieco odetchnąć.
Do dyspozycji rządu embraery miały być oddane jeszcze w tym roku. Ale to się nie uda. "Polityka" podaje, że z pomysłów nic nie wyszło, choć znalazł się bank gotów pożyczyć pieniądze spółce, wyszkolono nawet pilotów, którzy mieli siąść za sterami embraerów. Powód - spółce zabrakło pieniędzy, by m.in. przygotować dokumentację, a resort skarbu nie zgodził się na dofinansowanie ARP Fly. - Podczas przygotowywania transakcji okazało się, że leasing byłby zbyt drogi. Kupienie nowych bezpośrednio od producenta wyszłoby taniej - mówi "Polityce" wysoki rangą urzędnik MON.
Efekt? Całą procedurę wstrzymano, a rząd zaczął się zastanawiać, czy nie kupić maszyn bezpośrednio od LOT.