"Newsweek" pod presją?
Popularny amerykański tygodnik "Newsweek" przyznał, że artykuł na temat bezczeszczenia Koranu w amerykańskim ośrodku odosobnienia dla jeńców w bazie Guantanamo na Kubie był oparty na błędnych informacjach. Artykuł o Guantanamo wywołał falę gwałtownych antyamerykańskich protestów w świecie arabskim i niezadowolenie Białego Domu. Strona islamska sceptycznie oceniła zwrot dokonany przez wpływowy amerykański tygodnik, sugerując, że działał on pod presją ameykańskiego rządu.
17.05.2005 | aktual.: 17.05.2005 06:35
Tygodnik oficjalnie wycofał zawarte w artykule informacje dotyczące rzekomego zbezczeszczenia świętej księgi islamu przez oficerów śledczych działających w ośrodku w Guantanamo.
Wg pierwotnej wersji artykułu, mieli oni umieścić kopie Koranu w toaletach, a nawet wrzucać je do sedesu i spuszczać wodę, by złamać więźniów i skłonić ich do zeznań. Fakty te miały być ujawnione w czasie wewnętrznej kontroli wojskowej - podał "Newsweek" w początkach maja.
Opublikowany z datą 9 maja artykuł na ten temat spowodował gwałtowne oburzenie w krajach islamskich. W wyniku rozruchów i publicznych protestów w Afganistanie i innych krajach zginęło co najmniej 16 osób, a około 100 zostało rannych.
Instytucje wielu krajów islamskich, nawet związanych sojuszem ze Stanami Zjednoczonymi, wyrażały oburzenie i domagały się wyjaśnień i reakcji. Słowa potępienia wyrażali przedstawiciele Egiptu, Arabii Saudyjskiej, Bangladeszu, Malezji i Ligi Arabskiej.
"Opierając się na naszej obecnej wiedzy , wycofujemy nasz pierwotny artykuł, w którym podano, że w trakcie wewnętrznego dochodzenia wojskowego odkryto niewłaściwe potraktowanie Koranu" - stwierdził w poniedziałkowym oświadczeniu wydawca "Newsweeka" Mark Whitaker. Wcześniej wiarygodność informacji zawartych w artykule tygodnika, wychodzącego na całym świecie w wielomilionowym nakładzie, zakwestionowały Biały Dom, Pentagon i Departament Stanu USA, ostro krytykując go i wskazując na szkody, jakie spowodował za granicą.
W opublikowanym z wyprzedzeniem już w niedzielę numerze, datowanym na 23 maja, "Newsweek" częściowo sprostował wcześniejsze o dwa tygodnie doniesienia. Wyjaśniono, że "dysponujące wiedzą źródło rządowe", które początkowo podało, że wewnętrzne dochodzenie ujawniło co najmniej jeden przypadek wrzucenia Koranu do sedesu, później zaczęło mieć na ten temat wątpliwości.
Anonimowy informator tygodnika nie był już pewny, gdzie natrafił na opis tego przypadku - czy przeczytał o nim w raporcie z wewnętrznego śledztwa, czy w innym poufnym dokumencie lub projekcie dokumentu - podano w najnowszym numerze tygodnika. "Newsweek" przyznał też w niedzielę, że popełnił błąd i przeprosił rodziny ofiar rozruchów wywołanych swoją publikacją.
Reagując gniewnie na te niedzielne sprostowania i wyjaśnienia rzecznik Białego Domu Scott McClellan oświadczył w poniedziałek, że jest "zadziwiające", że w ślad za przyznaniem się do fałszywego podawania faktów Newsweek konsekwentnie nie decyduje się na ostateczne wycofanie artykułu. Kilka godzin później tygodnik oficjalnie ogłosił to wycofanie.
"Wycofanie to dobry pierwszy krok" - zareagował na to z kolei McClellan, zachęcając redakcję tygodnika do podjęcia dalszych kroków, które pomogłyby w naprawieniu szkód.
Strona islamska, a także niektórzy niezależni obserwatorzy sceptycznie ocenili poniedziałkowy zwrot dokonany przez wpływowy amerykański tygodnik. Agencja Reutera napisała, że wycofanie artykułu o Koranie nastąpiło pod presją i przytoczyła wypowiedzi przywódców islamskich, którzy zapowiedzieli, że nie dadzą się tym zwieść.