"Newsweek": Kilka dni temu Misiewicz był w centrali PiS, z działaczami ustalał kadry
Jarosław Kaczyński i Beata Szydło zapewniają, że sprawy Bartłomieja Misiewicza nie ma. Okazuje się, że najciemniej jest pod latarnią, bo jeszcze kilka dni temu współpracownik Antoniego Macierewicza brał udział w naradzie politycznej w siedzibie PiS - informuje Michał Krzymowski z "Newsweeka".
Bartłomiej Misiewicz jest na urlopie w MON, ale aktywnie działa w partii. Niedawno TVN24 pokazał nagranie byłego rzecznika resortu obrony opuszczającego siedzibę PiS przy Nowogrodzkiej. Wtorkowa wizyta nie byłą jedyną - dwa dni później, w czwartek, działacz znowu pojawił się w centrali. Takie ustalenia opublikował Michał Krzymowski, dziennikarz "Newsweeka".
Według informatorów narada miała dotyczyć problemów w okręgu piotrkowskim, którego szefem jest Antoni Macierewicz. Bartłomiej Misiewicz pomaga mu w prowadzeniu partyjnych spraw, co stało się dla niego źródłem kłopotów. Prokuratura badała, czy dopuścił się korupcji politycznej - miał namawiać radnych PO do zmiany barw w zamian za posady. Śledztwo umorzono.
Opisywane przez Krzymowskiego spotkanie miało pomóc zażegnać spór, ale tylko go zaogniło. - Misiewicz wyciągnął kartkę i odczytał z niej nazwiska ludzi z konkurencyjnej frakcji zatrudnionych w państwowych spółkach, w tym głównie w bełchatowskim PGE GiEK (największa spółka w regionie, kontrolowana przez skarb państwa – przyp. "Newsweek"). Misiewicz zażądał wyrzucenia ich z pracy - relacjonuje informator "Newsweeka".
Aktywność Misiewicza stoi w sprzeczności ze słowami prezesa Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla Onetu orzekł, że powinien on zniknąć z życia politycznego. Jak widać nie tylko nie zniknął, ale wręcz odważnie sobie poczyna , i to w samym sercu PiS.