PolitykaNękał pracowników w ministerstwie, został twarzą rządowej instytucji

Nękał pracowników w ministerstwie, został twarzą rządowej instytucji

Marcin A., były dyrektor z Ministerstwa Zdrowia, któremu udowodniono nękanie pracowników, jest dziś twarzą Generalnej Inspekcji Farmaceutycznej. Występuje w jej imieniu w Sejmie i na sali sądowej – ustaliła Wirtualna Polska. W wyniku jego działań resort wypłacił jednej z urzędniczek 84 tys. zł i publicznie przeprosił za "naruszenie jej godności, dobrego imienia oraz reputacji zawodowej".

Urzędnik, mimo niekorzystnych sądowych wyroków, przeniósł się z Ministerstwa Zdrowia do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego
Urzędnik, mimo niekorzystnych sądowych wyroków, przeniósł się z Ministerstwa Zdrowia do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego
Źródło zdjęć: © East News | STANISLAW KOWALCZUK
Sylwester Ruszkiewicz

22.11.2021 08:06

Inspekcja, ministerstwo i Kancelaria Premiera znają przeszłość A., ale nic sobie z tego nie robią. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, od 2015 roku, kiedy A. został zatrudniony w podległej resortowi GIF, jego przełożeni ani razu nie skontrolowali jego działalności pod kątem powtórnych nadużyć. Jak się okazuje, w sferze publicznej nie istnieją przepisy, które pomagałyby chronić pracowników przed znęcaniem ze strony potencjalnych recydywistów. Sprawa wyszła na jaw przy okazji interwencji posłanki PiS, która pod koniec września skierowała do ministra zdrowia zapytanie w tej kwestii.

Jak ustaliliśmy, problem nie dotyczy wyłącznie Marcina A., który nie był jedyną osobą oskarżoną o mobbing w Ministerstwie Zdrowia. Inni urzędnicy zamieszani w tę aferę również nadal pracują w administracji publicznej.

Sąd: była długotrwale i uporczywie nękana

- To, że mobberzy nadal pracują w administracji publicznej, a niektórzy z nich nawet awansowali, zupełnie mnie nie dziwi. Od początku było wiadomo, że bardzo łatwo nimi manipulować, zrobią wszystko, żeby utrzymać się na stanowiskach kierowniczych, zatem idealnie nadają się do nadużyć. Pracodawcy, którzy ich zatrudnili, doskonale wiedzieli, kogo zatrudniają – mówi Wirtualnej Polsce zbulwersowana Joanna Koczaj-Dyrda.

To była urzędniczka Ministerstwa Zdrowia, jedna z ofiar byłego dyrektora generalnego Marcina A. Kobieta prawomocnie wygrała proces z resortem. Sąd orzekł, że ona i jej rodzina byli długotrwale i uporczywie nękani. Resort wypłacił jej 84 tys. zł i zwrócił prawie 10 tys. zł kosztów sądowych. Na stronie internetowej ministerstwa pojawiły się także przeprosiny zasądzone w 2019 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Resort przeprosił kobietę za "naganne zachowanie" A. i przyznał, że naruszone zostały jej "godność, dobre imię oraz reputacja zawodowa".

Przypomnijmy, że po pierwszych doniesieniach o mobbingu w resorcie ówczesny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz podjął decyzję o wszczęciu postępowania wyjaśniającego, a Kancelaria Premiera o rozpoczęciu kontroli w resorcie. Żadne z postępowań uchybień nie wykryło. Mobbingu według nich nie było.

Były mobber bryluje w Sejmie

Mimo wygranej w sądzie Koczaj-Dyrda czuła, że przełożeni w resorcie nadal traktowali ją jak trędowatą. Dlatego odeszła z ministerstwa i założyła kancelarię prawną pomagającą ofiarom mobbingu. Co ciekawe - problemu z utrzymaniem się w administracji publicznej nie miał jej oprawca. Zaraz po upublicznieniu oskarżeń o mobbing Marcin A. został przeniesiony z resortu do GIF.

Inspektorat informuje nas, że mec. A. jest tam zatrudniony jako radca prawny w Departamencie Prawnym. "Zatrudnienie na stanowisku radcy prawnego w GIF wiąże się między innymi z wykonywaniem obowiązków referenta spraw w zakresie prowadzonych przez Głównego Inspektora Farmaceutycznego postępowań administracyjnych" – czytamy w odpowiedziach Inspekcji na pytania Wirtualnej Polski.

Jak się okazuje, Marcin A. to dziś nie tylko prawnik GIF, ale też jedna z twarzy tej instytucji. W imieniu szefowej GIF Ewy Krajewskiej wystąpił kilka miesięcy temu w Sejmie na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego ds. Ochrony Praw Konsumentów i Przedsiębiorców, gdzie zaprezentował nieprzejednane stanowisko wobec właścicieli aptek. Regularnie pojawia się też na sali sądowej podczas rozpraw dotyczących pozwoleń wydawanych przez Inspekcję.

"Mecenas reprezentuje Głównego Inspektora Farmaceutycznego w postępowaniach sądowych, które dotyczą interesów dużych podmiotów rynku farmaceutycznego" – potwierdza nasze informacje GIF.

A. dzwonił nawet w nocy. Zmarł były pracownik chory na raka

Depresje, próby samobójcze, problemy zdrowotne i wieloletnie sądowe procesy – przez taką gehennę przechodzili byli podwładni A. i innych menadżerów w Ministerstwie Zdrowia. Według branżowego portalu mgr.farm przez cztery lata jego pracy resorcie wyrzucono lub zmuszono do odejścia 120 osób. Wirtualna Polska dotarła do zeznań pracowników resortu złożonych przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście.

"Odkąd dyrektorem został pan A., mój mąż mówił, że jest mobbingowany" - czytamy w protokole przesłuchania Ewy J., żony naczelnika wydziału administracyjnego. "Mobbingowanie polegało na dokonywaniu jakichś głupich rozliczeń. Posądzano go o kradzież, o rozliczenie telefonów, chociaż miał pracownika, który miał się rozliczyć z tych telefonów (…). Mąż dostawał maile w nocy, zrywał się i dowiadywał się, że musi iść do pracy. Był wezwany w nocy o 23, wracał o 3 lub 4 w nocy, a następnie o 8 rano musiał iść do pracy. Mój mąż był bardzo chory, miał naciek nowotworu" – zeznała Ewa J.

Mężczyzna był tymczasem tylko jednym z "kilkuset" pracowników resortu, którzy - jak mówi nam Joanna Koczaj-Dyrda - doświadczyli ze strony przełożonych mobbingu. Prawniczka określa skalę nadużyć jako "skandaliczną".

- W Ministerstwie Zdrowia nie reagował nikt, nawet żadne fikcyjne, pozorowane ruchy nie miały miejsca, zostaliśmy całkowicie zlekceważeni przez pracodawcę. Pewnie dlatego, że sprawcą nadużyć wobec mnie i innych pracowników był reprezentujący pracodawcę dyrektor generalny, a jego pomocnikami - inne osoby na kierowniczych stanowiskach przez niego powołane. Nie było komu się skarżyć – wspomina Koczaj-Dyrda.

Kontrowersyjna komisja antymobbingowa

Problem ilustruje sposób powołania komisji antymobbingowej, która miała rozpatrywać wszystkie zgłoszenia o nadużyciach. W komisji zasiadły bowiem osoby, wobec których te oskarżenia kierowano. Wśród nich były m.in. Edyta K. i Justyna M.

Obie zresztą - podobnie jak Marcin A. - nie miały problemów z utrzymaniem pracy w administracji publicznej. Edyta K. pełniła w momencie wybuchu afery funkcję wicedyrektora Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wyższego Ministerstwa Zdrowia. Według naszych informacji kobieta pracuje obecnie w podległym ministrowi zdrowia Centrum e-Zdrowie.

Justyna M z kolei zakończyła pracę w resorcie z końcem 2020 r. - czyli już po zapadnięciu wyroku sądu. Obecnie pełni funkcję Prezesa Zarządu Centrum Medycznego wiodącej polskiej uczelni medycznej. Od kilku lat jest też członkiem Rady Nadzorczej jednego z warszawskich szpitali.

Portale wellbeingowe - tak resort walczy z mobbingiem

W sprawie zatrudnienia w administracji publicznej osoby, za której działania przepraszało Ministerstwo Zdrowia, interweniowała 28 września tego roku posłanka PiS Małgorzata Janowska. W piśmie skierowanym do ministra Adama Niedzielskiego parlamentarzystka zapytała, czy resort ma narzędzia do monitorowania działalności osób zatrudnionych w służbie cywilnej w przeszłości oskarżanych o mobbing, a także o to, czy działalność takich osób jest na bieżąco monitorowana.

Janowska zapytała także, czy osoby podejrzewane o mobbing pracują w instytucjach podległych lub nadzorowanych przez resort zdrowia (taki status ma GIF), a także czy osoby te poniosły konsekwencje karne, dyscyplinarne bądź administracyjne.

My także zapytaliśmy resort zdrowia, jakie działania zostały podjęte przez ministerstwo wobec osób oskarżanych w 2015 r. i kolejnych latach o praktyki mobbingowe. Jakie konsekwencje służbowe je spotkały? Czy osoby te dalej pracują w administracji publicznej lub służbie cywilnej? Ministerstwo odpisało wymijająco, że... nie wskazaliśmy wprost imion i nazwisk, dlatego nie mogą udzielić na nasze pytania odpowiedzi.

"Projekt odpowiedzi na pismo jednego z posłów na Sejm RP jest w trakcie przygotowywania" – przyznaje biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia. I dodaje: "Pan Marcin A. od 2015 roku nie jest pracownikiem Ministerstwa Zdrowia. Ministerstwo Zdrowia nie dysponuje narzędziami do monitorowania osób niezatrudnionych w urzędzie".

Dalej pisze, że stworzono politykę przeciwdziałania mobbingowi w miejscu pracy i w razie zaistnienia podejrzeń o nieprawidłowości powoływana jest "każdorazowo Komisja Antymobbingowa, odrębnie dla każdego przypadku zgłoszenia mobbingu, bądź powzięcia przez Dyrektora Generalnego informacji co do działań lub zachowań noszących znamiona mobbingu".

Ministerstwo twierdzi, że "propagowane są właściwe zachowania oraz likwiduje się okoliczności i uwarunkowania, które mobbing mogą podsycać lub prowokować. Pracodawca dba o prawidłowe, zdrowe relacje pomiędzy pracownikami oraz utrzymywanie atmosfery współpracy". Służyć temu mają "portale wellbeingowe, które aktywizują pracowników do czynnego spędzania czasu po pracy i integrowania się".

Mobberzy stają się zwykle sprytniejsi

Także GIF umywa ręce w sprawie swojego prawnika. Twierdzi, że ani Ministerstwo Zdrowia, ani służba cywilna nie prowadziły w Inspekcji żadnych kontroli w zakresie mobbingu.

Sama służba cywilna kilka lat temu wszczęła postępowanie dyscyplinarne w sprawie Marcina A. Efekt? Jak słyszymy w Centrum Informacyjnym Rządu, były dyrektor jeszcze przed wyrokiem sądu zasądzającym odszkodowanie i przeprosiny został oczyszczony z zarzutów.

Joanna Koczaj-Dyrda, która przez Marcina A. odeszła z resortu, uważa, że państwowe instytucje roztaczają parasol ochronny nad mobberami. Tymczasem osoby, które w przeszłości dopuszczały się mobbingu i je na tym złapano, rzadko zmieniają sposób postępowania, tyle że stają się ostrożniejsze. - Wiedzą, jak postępować, żeby tym razem nikomu z pracowników nie przyszło do głowy niczego zgłaszać. W ten sposób ich agresja eskaluje, a oni sami nadal pozostają bezkarni – kwituje była urzędniczka.

Zobacz także
Komentarze (450)