Nawet w Miłości już się nie kochają. Jedyna taka wieś w Polsce
W Miłości ślubu nie było od ponad roku. W ciągu pięciu ostatnich lat we wsi urodziło się tylko dwoje dzieci. Choć pod tablicą z nazwą miejscowości ciągle dochodzi do zaręczyn, jej nazwa nie chroni mieszkańców przed rozwodami.
- Czego pani potrzeba? – pyta Tadeusz, jeden z mieszkańców Miłości.
- Szukam miłości.
- Ja tu swoją znalazłem ponad 30 lat temu, ale teraz to już nieaktualne. Stąd wszyscy uciekają, to i miłości coraz mniej. Niech pani w internecie poszuka.
Wieś Miłość ciągnie się wzdłuż jednej ulicy, na którą właściwie była skazana. Przy Św. Wincentego i w kilku bocznych uliczkach stoi 60 domów. Małe parterowe domki wychylają się nieśmiało zza nowszych jedno i dwupiętrowych.
Daleko do Biedronki
Ryszard, 39 lat po ślubie: - Szczęśliwie tu sobie żyjemy żoną. Układa nam się. Praca jest. Cicho i spokojnie. Jedyna wada? Daleko do Biedronki. Cztery kilometry prawie, dlatego jeżdżę rowerem. Mamy w okolicy dużo bażantów i sarenek. Raj dla myśliwych. Sam nie strzelam. Za ładne są. Żal by mi było. Niech sobie biegają.
Ryszard mieszka niemal na samym końcu św. Walentego. 100 metrów dalej stoi zielona tabliczka z przekreśloną nazwą wsi. – Mój kolega tam dalej mieszka. Też w sumie szczęśliwy, mimo że tam już nie Miłość a Kuźnica.
Ślub po 9 miesiącach
Na granicy Miłości i Kuźnicy mieszka Zdzisława. Ale tylko oficjalnie, bo rodzina i znajomi mówią na nią Barbara. Z mężem jest 50 lat po ślubie. Poznali się, gdy miała 22 lata. Siedziała z koleżankami w kawiarni w pobliskich Koziegłowach. Jedna z dziewczyn przyprowadziła kolegę. Spotkał się z Barbarą raz, później drugi i po dziewięciu miesiącach stanęli przez ołtarzem. Ślub był w parafii w Koziegłówkach, bo tam "tak" mówią sobie wszyscy mieszkańcy Miłości. Wesele w rodzinnej wsi.
- Nie mogę powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Gdybyśmy wtedy dłużej się spotykali, to nie wiem, co by z tego wyszło. Jak ludzie chodzą ze sobą dłużej, to wszystkie wady zaczynają wychodzić. Człowiek nie zawsze umie panować nad swoimi przywarami – mówi Barbara.
I wspomina czasy, gdy było normalnie. Ludzie spotykali się kilka miesięcy i po roku znajomości byli już po ślubie. Teraz albo chodzą ze sobą w nieskończoność, albo od razu wpadka. Nie podoba jej się też, że ludzie nie walczą już o swoje związki. Przypomina sobie, że za czasów jej młodości przed rozwodem konieczna była jeszcze długa mediacja, by była szansa na pogodzenie się. – Teraz wystarczy złożyć wniosek do sądu, kilkuminutowa rozprawa i po wszystkim. Na to wszystko pozwala sąd. Jak ta miłość ma się nie kończyć, skoro nikt już o nią nie zabiega? Nic dziwnego, że w Miłości od ponad roku nie było żadnego ślubu – rozkłada ręce Barbara.
Powód jest jeden. Większość młodych ludzi wyjechała z Miłości do większych miast, a niektórzy także za granicę. W parafii w ostatnich latach był już ślub tutejszej dziewczyny z Holendrem. Inna ślubowała z Anglikiem. Stąd też w kościelnej księdze wśród nowo ochrzczonych dzieci Olivier Christopher, który z rodzicami na stałe mieszka w Nottingham oraz Alexander Oliver z brytyjskiego Henley-on-Thames. We wsi w ciągu ostatnich pięciu lat urodziło się tylko dwoje dzieci.
Po ślubie Barbara z mężem wyprowadzili się do sąsiedniego Myszkowa. Rok wynajmowali mieszkanie, później dostali własnościowe. Po latach znów wrócili do Miłości. – Mam męża murarza. Postawiłam go przed faktem dokonanym. Jak chce ze mną żyć w zgodzie i miłości, to niech buduje dom. I tak tu wróciliśmy kilka lat temu – mówi.
Wszystko przez bogatego dziedzica
To jedyne miejsce w Polsce o takiej nazwie. Co jakiś czas trzeba stawiać nową tablicę z nazwą wsi, bo ciągle ktoś ją kradnie. Bezpieczna jest tylko ta na końcu Miłości z przekreśloną nazwą. – Wszystko przez bogatego dziedzica. Mama mi opowiadała, że kochał się w wielu pannach i każdej dał kawałek ziemi. Stąd i nazwa Miłość – mówi Barbara.
Kamil, którego rodzina mieszka tu od wielu lat, zna nieco inną wersję. – Rzeczywiście był dziedzic, ale zakochał się tylko w jednej pannie. Jego rodzina nie chciała się jednak zgodzić na ślub z biedną dziewką. Chłopak dał jej w prezencie dom i ziemię i tak powstała Miłość. Nazwa niestety nie uchroniła mieszkańców. Od czasu do czasu zdarza się tu rozwód – opowiada. W kolejnych domach historia różni się kolejnymi szczegółami. Każdy opowiada ją na swój sposób.
Agata, 32 lata po ślubie. – Mój mąż ma z tym sporo zabawy. Lubi powtarzać kolegom, że jest spokojny, bo żonę na pewno ma z Miłości. Czy tu jest miłość? Chyba tak jak wszędzie. Bywa, ale nie ma jej jakoś w nadmiarze.
W ubiegłym roku na terenie tutejszej parafii było 31 ślubów. W Miłości ani jednego. – Miłość kwitnie na wiosnę. Może wtedy coś się ruszy - mówi Tadeusz.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl