Naukowcy badają wirusa Zika. To przez niego dzieci rodzą się z małogłowiem?
• W Brazylii zanotowano diametralny wzrost przypadków małogłowia u dzieci
• Władze uważają, że ma to związek z zakażeniami wirusem Zika
• Roznoszą go zainfekowane komary
• Wirus rozprzestrzenił się także na inne kraje regionu
• Eksperci oceniają, że wkrótce dotrze do USA
• Rośnie też ryzyko dla Europy, gdzie wirus może dotrzeć z podróżującymi
21.01.2016 | aktual.: 21.01.2016 11:14
W 2014 r. w Brazylii urodziło się 147 dzieci z mikrocefalią - wadą rozwojową, która oznacza, że obwód głowy, a tym samym mózgu, jest mniejszy. Nie tylko więc wygląd takiego dziecka będzie odbiegał od normy, ale w przyszłości także jego zdolności intelektualne. W 2015 r. noworodków z małogłowiem było już 3,530. Takie dane podaje amerykański dziennik "Washington Post", powołując się na brazylijskie ministerstwo zdrowia.
W tym samym roku, według różnych szacunków, od 400 tys. do 1,5 mln Brazylijczyków zaraziło się wirusem Zika, który jeszcze do niedawna nawet nie występował w Ameryce Południowej.
Zdaniem brazylijskich władz to nie jest przypadek i obie sprawy się łączą. Co gorsza, wirus się rozprzestrzenia.
Groźny niegroźny wirus
Zika nie jest jakimś nowym wirusem. Przeciwnie, niemal 70 lat temu naukowcy odkryli go u zakażonej małpy w lasach Ugandy. Przez całe lata medycy nie przywiązywali jednak do niego szczególnie dużej wagi. Po pierwsze, objawy nie są wyjątkowo ciężkie. To gorączka, wysypka, bóle stawów, czasem mięśni, może pojawić się zapalenie spojówek. Co więcej, jak podaje Centers for Disease Control and Prevention, czyli amerykański rządowa agencja zajmująca się monitorowaniem chorób, tylko jedna na pięć zakażonych wirusem Zika osób będzie miała objawy choroby. Zazwyczaj ustępują one po kilku dniach, do tygodnia.
Po drugie, pierwsze przypadki zakażenia ludzi były pojedyncze i początkowo ograniczały się do państw afrykańskich. Potem jednak potwierdzono jego występowanie w Azji. O masowej infekcji głośno było dopiero w 2007 r., gdy objawy gorączki Zika pojawiły się u pacjentów w Mikronezji, a jeszcze kilka lat później w Polinezji Francuskiej.
Najwyraźniej jednak wirus Zika znalazł drogę także do Ameryki Łacińskiej i może nie być taki niegroźny, jak początkowo sądzono. W mediach opisujących pandemię Zika w Brazylii przewija się szczególnie jedna teoria, jak wirus dotarł do tego kraju. Zgodnie z nią mógł "przyjechać" wraz z kibicami podczas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2014 r., które odbywały się w Brazylii.
Dodatkowo, wirus może się łatwiej rozprzestrzeniać przez globalne ocieplenie. Wszystko przez to, że wirusa przenoszą zainfekowane tropikalne komary. Ta sama odmiana owadów odpowiada też za roznoszenie dengi czy wirusa czikungunji. Teraz walczą z nim Brazylijczycy, ale nie tylko. Sporo o Zika piszą w ostatnim czasie media z USA, bo wirus szybko rozprzestrzenia się po krajach Ameryki Łacińskiej i Środkowej. Ekspert Instytutu Infekcji i Odporności Człowieka przy Uniwersytecie w Teksasie Scott Weaver, z którym rozmawiał serwis Vox, ocenił nawet, że wiosną lub latem Zika pojawi się także w USA - najpewniej na Florydzie lub w Teksasie.
Przyczyna małogłowia?
Właściwie już teraz zanotowano pierwsze przypadki zakażenia, ale póki co u osób, które wcześniej podróżowały na południe. CNN podał przed kilkoma dniami informację o narodzinach na Hawajach dziecka z mikrocefalią, u którego wykryto wirus. Jego matka, będąc jeszcze w ciąży, była w Brazylii.
I to właśnie przez diametralny wzrost przypadków małogłowia u noworodków w Brazylii ten przez dekady ignorowany wirus zaczął budzić coraz większy strach. Jak opisuje "The Washington Post", brazylijskie władze uważają, że to Zika może być odpowiedzialny za poważne wady u dzieci. Dziennik podkreśla jednak, że CDC oraz Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) "nie znalazły jeszcze ostatecznie połączenia między Zika a mikrocefalią". Ale faktycznie odkryto wirus w mózgach dwojga dzieci, które zmarły krótko po porodzie.
CDC wydało więc specjalne rekomendacje dla ciężarnych, które planują podróż w regiony występowania wirusa Zika. Eksperci rządowej agencji uważają, że najlepiej taką wizytę po prostu przełożyć, w innym wypadku można jedynie chronić się przed ugryzieniami komarów. Na razie bowiem nie ma ani szczepionki przeciw wirusowi, ani leku na gorączkę Zika. Na stronach CDC można jedynie przeczytać, że chorym zaleca się wypoczynek, przyjmowanie płynów, a ból można uśmierzyć np. paracetamolem. Odradza się z kolei aspirynę i inne niesteroidowe leki przeciwzapalne, dopóki nie zostanie wykluczone, że przyczyną objawów może być denga - ostrzega amerykańska agencja.
Może się jednak okazać, że wirus Zika jest groźny nie tylko dla ciężarnych i kobiet, które chcą się starać o dziecko. Eksperci sprawdzają bowiem, czy zakażenia nie wiążą się także z innymi chorobami neurologicznymi w tym zespołem Guillaina-Barrégo.
Co z Europą?
Rozprzestrzenianiu się wirusa w Ameryce Południowej i na południowym Pacyfiku nie lekceważy się także w Europie. Ostrzega przed nim Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), ale i rodzimy Sanepid. Eksperci ECDC oceniają, że ryzyko lokalnej transmisji wirusa przez gatunek komarów, który go roznosi, jest w sezonie zimowym w Europie bardzo niskie. Rośnie jednak niebezpieczeństwo, że wirus może pojawić się na Starym Kontynencie wraz z podróżującymi wracającymi z regionów, gdzie panuje pandemia.
ECDC, podobnie jak amerykańskie CDC, w przypadku wirusa Zika stawia na prewencję. Osoby, które jadą do krajów, gdzie zanotowano zakażenia wirusem, powinny po prostu unikać pogryzienia przez komary. Co istotne, chronić należy się szczególnie w dzień, bo to wtedy roznoszące wirusa owady są najgroźniejsze.